Witam
To moj pierwszy raz na forum audio (i jakimkolwiek forum w ogole). Temat "Słuchawki wysokiego lotu" czytam od dawna (jeszcze za czasów audiostereo):)
Można się tutaj dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, zarówno o sprzęcie, jak i samych ludziach i ich zachowaniu.
Muzyki słucham od dawien dawna i zawsze "coś grać musi" - nawet jeśli jest to podłej jakości jamnik stereo:)
Miałem już parę słuchawek, jedne lepsze, drugie gorsze (i nie zawsze szło to w kierunku coraz lepszych)
Ostatnio kupiłem słuchawki Beyerdynamic DT-48, wersję 200Ohm i chciałem się podzielić tym co o nich sądzę i jakie są moje odczucia względem nich. Szukałem wiele na ich temat, ale nie są one szczególnie popularne.
Pewnie jedną z przyczyn jest ich niemała cena. U polskiego dystrybutora to około 1200 PLN
Nadmienić tylko chcę, że kupiłem je w stanie raczej nieidealnym, beż gąbek - technicznie jednak sprawne
Pierwsze wrażenie:
Jeśli DT150 (które również posiadam) nazywane są czołgami, te słuchawki są monolitycznym kawałkiem stali, którego nie sposób zniszczyć:)
Pałąk, regulacja (tylko za pomocą klucza ósemki:) ) - stal, bardzo dobrej jakości.
Osłonki przetworników - bardzo małe jak na tak duże słuchawony, twardy, gruby plastik z małymi otworkami.
Na głowie:
Po założeniu miałem wrazenie, że ktoś stoi za mną i ściska mi glowę. Po regulacji i dorobieniu sobie na szybko gąbek o wiele lepiej. Choć nie wyobrażam sobie siedzieć z nimi kilku godzin. Za to biegać z nimi - jak najbardziej. Na pewno nie zleca:)
Dzwięk:
Na szybko podłączyłem je do iRivera. Nie zagrały prawie wcale (za cicho). Wetknąłem więc je do dziurki w moim holdegronie i zagrało.
Pierwsze, co można usłyszeć, to brak basu. Inaczej. Bas jest, ale nie taki jak w innych słuchawkach. Jest go jak na lekarstwo. Włączyłem P.O.D i S.O.A.D. Po dziesięciu minutach wyłączyłem i stwierdziłem, że tego nie da się słuchać.
Wieczorem jednak dałem im raz jeszcze szansę. Włączyłem jednak Katie Melua. Basu nadal jak na lekarstwo, ale wokal. Kompletnie inny niż na DT150, DT880, DT990. Ta pani stoi obok mnie i śpiewa do mnie. Co jest? :)
Włączam Dire Straits i "Romeo and Juliet" - gitara gra pięknie, głos Knopflera ma inną barwę niż zawsze. Niskie jednak jakieś takie nieśmiałe:)
Wydaje się, że słuchawki nie są muzyczne, jednak co chwila do nich wracam, gdyż prezentacja muzyki jest kompletnie inna, niemęcząca, nienachalna. Na pewno nie nadają się do ostrzejszego grania (choć może ktoś znajdzie w tym coś dla siebie).
Moim zdaniem warto zaznajomić się z tymi, jakby nie było legendarnymi słuchawkami. Macie jakieś doświadczenia z nimi?
P.S. - jak napisać post bez odpowiadania na jakiś konkretny (jak ja zrobiłem z postem eckyllAndHyde\'a) :)
Pozdrawiam słuchawkowców wszystkich lotów :)