Dzisiaj miałem małe spotkanie towarzyskie, na którym zaprezentowałem mój nowy nabytek (T1). Po wstępnej prezentacji i pozamiataniu szczęk z podłogi, postanowiłem zróżnicować ich doznania poprzez zmianę lamp i okablowania. I co się okazało?
Poza dwoma przypadkami zmiany lamp z RCA 5963 na Tung Sol \'50, gdzie większość stwierdziła, że "gra gorzej" (dla mnie po prostu uszczuplenie basu i wyeksponowanie średnicy), nikt nie zauważył różnicy - podawane były poza wymienionymi: Raytheon Black Plates, Sylvania USA, Amprex Philipsa i jeszcze parę innych. Nikt nie był w stanie określić co gra lepiej lub gorzej - dla wszystkich było tak samo, po prostu zajebiście. Słyszałem tylko "ten kawałek jest super", "ten fajny, wciąga" lub "zmień płytę". "Normalni" ludzie słuchali muzyki, tekstów - "fajna płyta, nagraj mi" itp.
Okay, oni się nie znają, nie słyszą pewnych rzeczy. Sam nawet się pogubiłem - jest lepiej, czy po prostu inaczej?
Kolega Alghar poprosił mnie o wpięcie sieciówki komputerowej do wzmaka - i co? - też jest zajebiście! Tak, na takiej zwykłej od kompa … Owszem, na furutechach jest lepszy porządek na scenie, niuanse, ale przy zmianie na źródle, bo na wzmaku OTL nie zauważyłem zmian - ale generalnie też przepaści jakiejś znowu nie ma. To wszystko jest bardzo ulotne i zależy od dnia, pogody, nastoju chyba, no i od ceny pewnie …
Trochę takie zwątpienie mnie ogarnęło, czy my czasem nie szukamy dziury w całym zmieniając te sprzęty? Jedne słuchawy mają górkę przy 7kHz, a inne przy 9kKz… czy to ma jakieś znaczenie? Czy nie wystarczy, że albo nas coś rajcuje, albo nie… czy jest drive, czy nuda? Czy czasem przyzwyczajeni do jakiegoś sposobu grania, nie potrzebujemy po prostu odmiany? i stąd te ciągłe testy i poszukiwania? Czy to nie jest jakiś fetyszyzm sprzętowy, zbieractwo?
Sorry, że tak piszę, ale jestem zły sam na siebie, że ciągle siedzę w tych "kondensatorach, opamach i przetwornikach", sam nie wiem, czy to hobby polega na słuchaniu czy analizowaniu :)