Staxy okazały się dla mnie wielkim objawieniem nawet POMIMO pewnych niedostatków, o których pisał Gustaw i lancaster, a które nie podlegają dyskusji. Subiektywnie, po równoległym załączeniu dowolnych słuchawek dynamicznych, odczuwam techniczność brzmienia (a jeśli nie to: zamulenie na średnicy) ostatnich wymienionych. Zapewne można to przeskoczyć bardzo uważnych parowaniem słuchafonów, wzmacniaczy i źródeł, lecz w wypadku Staxów dostajemy w komplecie dedykowany wzmacniacz i od razu wiemy czego się spodziewać. Nawet jeżeli wiem/domyślam się/fantazjuję, że mogłoby być lepiej to jestem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego i odsłuchiwać kolejne płyty z mojej kolekcji. Najśmieszniejsze jest to, że uwiodły mnie słuchawki, o których można spokojnie powiedzieć, że:
- nie mają najlepszego rozciągnięcia na skrajach pasma;
- mają (pewne) niedostatki w makrodynamice.
Gdybym miał (choćby częściowo) kierować się opisami ich brzmienia z podziałem na podzakresy z wypunktowaniem ich silnych i słabych stron nawet nie brałbym ich pod rozwagę. Mechaniczne zsumowanie ich cech tych słuchawek nijak nie oddałoby jednak tego, co z nich usłyszałem. Jak dla mnie uwiedzenie przez Staxy to pogrobowy tryumf psychologii postaci nad wulgarnym asoscjacjonizmem :) Dziwne, prawda?
-------------------------------------------------------------------------------
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.