1. Aspekty techniczne.
AKG K1000 mają impedancję 120 omów i moc maksymalną 1W według normy stosującej jakiś tam znormalizowany szum. Nie wiem jaki, bo żeby poznać treść normy zazwyczaj trzeba zapłacić. Dla uproszczenia więc przyjmuję, że można podciągnąć ten parametr pod moc sinus, bo też zgadza mi się to z maksymalnym SPLem około 100dB, do jakiego AKG się przyznaje. Wniosek wciąż może być nietrafny, ale dla wygody uznam go za prawdziwy, bo też ewentualna pomyłka nie wygeneruje dużego błędu matematycznego będącego tym mniejszym po przejściu na decybele. No więc jest ten 1W i czułość 74dB na mW. To jest bardzo mało jak na słuchawki, stąd też producent dał przejściówkę na zaciski wzmacniacza głośnikowego. No ale one są na 4~8 omów z reguły i do mocy oddawanych do takich impedancji przyznają się ich producenci. Z prawa Ohma i prawa Joule\'a wychodzi, że jak taki wzmacniacz głośnikowy oddaje daną moc do 4 omów, to do 8 omów przeważnie oddaje dwa razy mniej, a do 120 omów powinien 30x mniej. Czyli jak do 8 omów oddaje 60 watów, do AKG K1000 powinien do 4W, itd. proporcjonalnie.
Załóżmy, że potrzeba 1W maks. Pewnie to prawda, bo mając 0,5W dla 120 omów do dyspozycji ocierałem się o pełną satysfakcję z nagrań o niskim średnim poziomie, czyli klasyka nagrana z małą kompresją dynamiki. Ocierałem się, gdyż tylko w pojedynczych przypadkach pojawiał mi się clipping na największym forte instrumentów lub chóru. Fakt, iż wyskoczę o kolejne 6dB i na poziom 2W poprzez zabieg samej symetryzacji toru jest dla mnie bardzo kuszący, zwłaszcza że sprawdziłem jak to boli schodząc o te 6dB i 4x z mocą w dół. Ze wzmacniacza dającego 120mW dla 120 omów K1000 słuchać się po prostu nie da. To jest mamrotanie i nic to, że już przekraczamy według danych technicznych ciśnienie 1Pa.
Wzmacniacze głośnikowe mają często kompensację częstotliwościową na wyjściu, co by się nie wzbudzały wskutek korzystania ze sprzężeń zwrotnych, ale taka kompensacja częstotliwościowa jest coraz mniej skuteczna ze wzrostem impedancji obciążenia. Próbując wytłumaczyć sobie, po co AKG wmontowało pod przetwornikami flitr RLC wyglądający na Butterwotha drugiego rzędu, przyszło mi do głowy, że to zabezpieczenie przed wzbudzeniem się wzmacniacza głośnikowego i spaleniem przetworników K1000, a może czegoś jeszcze. Po prostu filtr dolnoprzepustowy, ale nie wiem na jaką częstotliwość, bo na kondensatorze i dławiku nic nie napisano. Udało mi się natomiast zmierzyć rezystancję tego dławika i wyszło 14 omów. Wychodzi więc na to, że przetwornik AKG K1000 "z natury" nie będzie nigdy pracował z większym współczynnikiem tłumienia niż jakieś 9. Jak na słuchawki jest to dla mnie OK. Nie przypominam sobie, aby zejście na taki poziom w przypadku jakichkolwiek słuchawek Grado dawało jednoznaczne pogorszenie jakości zwłaszcza basu, którego tutaj zresztą... a może później o tym. W każdym razie na wtyczce są 134 omy, a przetwornik ma 120. Gdyby to były moje słuchawki, to bym ten filtr wychlastał choćby dla otrzymania efektu psychologicznego, że zabieg poprawia dźwięk. Mój wzmacniacz obsłuży nawet sporo wyższe impedancje bez wzbudzania się, więc pokusa na przyszłość jest.
Przetwornik AKG K1000 to ciekawa konstrukcja. Pośrodku jest jak zwykle w przetworniku dynamicznym kopuła, której krawędzie od drugiej strony podpiera cewka - też standard, ale kopuła dalej nie ma podatnego zawieszenia z przetłoczeniami, podczepionego do krawędzi okrągłej obudowy, ale są cztery przetłoczenia w kształcie ostrosłupów, i dalej półwalce, które dopiero chwytają swoimi zewnętrznymi krawędziami ramy. Według mojego domniemania, gdyż nie jestem elektronikiem, tak skonstruowany przetwornik mam mniejszą zależność naprężenia kopuły generującej dźwięk od wychylenia, gdyż całe rozciąganie i odkształcenie odbywa się praktycznie na tych czterech półwalcach. Z ciekawostek dodam jeszcze, że z tyłu przetwornika jest pierścień o średnicy kopuły zaklejonym gąbką (do wycięcia?). Zresztą ta gąbka w starszych przetwornikach zamieni się sama w kruchą glinę po dotknięciu jej palcem, i tyle ją widzieli. Poza tym przetwornik oddycha swobodnie z obydwu stron, bo tylko siatki metalowe odgradzają go od brutalnego świata zewnętrznego. No i dla kompletu informacji - nie wiem co to jest VLD magnet, ale cewka pracuje między dwoma pierścieniami magnetycznymi w szczelinie. To chyba też "standard".
Firma AKG miała zamysł przeniesienia zachowań akustycznych głośników na głowę. Obiecuje więc, że część dźwięku z przetwornika dotrze także do przeciwnego ucha. No ale żeby nastąpiła interferencja tych fal jak w systemie stereo, taka dźwiękowa paralaksa zaistniała, trzeba ustawić przetworniki pod kątem względem siebie i jakoś nakierowane na ucho przy okazji. To nam producent zapewnił - przetworniki się odchylają. Każdy znajdzie dla siebie optymalną pozycję, z zadowalającym balansem tonalnym i oddaniem holografii nagrań. Łatwo sprawdzić, że przetworniki całkiem złożone, równolegle do uszu, czynią z AKG zaledwie "zwykłe" słuchawki. Zwykłe, bo tracą ten walor, które mają dobrze zestawione systemy stereo - prawdziwie trójwymiarową i w pełni przekonującą holografię instrumentów, poczucie autentycznej obecności. Cóż, nagrania są celowane niemal wyłącznie pod systemy głośnikowe, więc takowy system trzeba możliwie "udać", żeby jak najwięcej z niego mieć. AKG K1000 przestrzenność głośnikową dają, tylko przeskalowaną na mniejsze rozmiary zarówno sceny jak i jej "aktorów". Mamy na głowie system stereo pomniejszony w skali i obdarty z niskich basów, natomiast dający mocny wgląd w detale przez tę bliskość głośników względem uszu.
Cdn.