Po ślimaczemu :)
Jednak jestem już na wylocie. Dzisiaj sporo wydłubałem, wczoraj też hehehe.
Niewiarygodnie pracochłonny ten projekt okazał się ale nie żałuję. Dzisiaj dobijałem drobne niedostatki, zakratowałem malinkę, wywaliłem niepotrzebny stabilizator z regulatora który jakimś cudem uchował się aż do teraz.
Okazało się że biedak grzeje się jednak po kilku godzinach pracy. Poprzednio walczyłem z linią 12V która jest głównym napięciem zasilającym regulator. Przegapiłem za to ten na 5V- regulator robi je sobie sam zbijając z 12 V hehehe.
Tzn. robił, teraz już nie bo jedzie przy pomocy zasilacza malinkowego. A że w sumie malinka to zeżera średnio na jeża jakie 500 - 700 mA- zasilacz uciągnie do 3A no to mu dorzuciłem obciążenia hehehe.
Do wykonania pozostały jakieś nogi- oczywiście z odpowiednim audiofilskim gradientem hehehehe i z jakiej masy pochłaniającej drgania powodowane ruchami płyt tektonicznych.
Oraz czeka mnie próba sklonowania pokrętła- w ilości dwóch sztuk- podoba mi się to pokrętło i uważam że fajnie będzie pasować do ślimaka.
No chyba że gdzie przynajmniej jedno jeszcze wyrwę, mała szansa i pewno prędzej drugi wzmak z którego pochodzi kupię na jakim ebayu.
Ponadto dzisiaj już nie wyrobiłem i przestawiłem próbnie we wzmacniaczach częstotliwość nośną na 1.2 MHz
Chyba ponownie mnie zaskoczył albo efekt placebo zadziałał- gra znakomicie.
Doregulowanie do kolumn będzie już na końcu bo to wymaga przypięcia oscyloskopu żeby zaobserwować >reakcję
-- poza tym wszystkim ten potwór zażądał dzisiaj krwi. Wiercąc jeszcze jedną potrzebną dziurkę wiertłem 2mm, amelinium z którego powstała buda okazało się za twarde dla badziewnego wiertła.
Wiertło pękło- palec blisko- to co zostało w wiertarce oczywiście trafiło w palec w wyniku czego mam dwie dziury na raz w palcu.
Tym od dłubania w nosie.
Pierwszy raz przewierciłem sobie palec hehehehehe