Wyobraźcie sobie testera samochodów i ex. kierowcę rajdowego, testującego najnowszą Toyotę Corollę, KIA Ceed albo inny samochód w tej klasy, na torze Hockenheim. Staje facet przed kamerą i mówi: "Drodzy Państwo, Ten samochód wykazuje sporą podsterowność, ma tylko 9 sekund do setki, nie mogę wyłączyć kontroli trakcji a przez nie da się jeździć driftem. Szperę do tego nie zamontuję i nie ma możliwości zamówienia kutej skrzyni biegów a biegi wchodzą zbyt wolno. Dodatkowo, samochód ma zbyt miękkie zawieszenie i przez to słabo trzyma się zakrętów przy prędkości pow. 200 km/h na godzinę"
Jak oceniacie ten samochód na podstawie ten recenzji? Czy Corolla i Ceed to złe samochody w swojej klasie?
Chyba nie do końca. KIA Ceed i Toyota Corolla to samochody, które nie są dedykowane do ścigania się na torze tylko do sprawnego, w miarę wygodnego i ekonomicznego poruszania się drogach publicznych. Od ścigania jest BMW M5, McLaren senna albo Lambo Aventador ale nie Corolla. Jaki wniosek? Tester albo jest debilem albo wyłącznie testuje samochody pod kątem swoich potrzeb nie zwarzając kto ten samochód będzie kupować.
Po jakiego grzyba ja to piszę? Już "zmierzam do brzegu" ale będzie to długa droga. :-)
Moją "poetycką" recenzję tego CD :-) napisałem kompletnie nie czując tego, jaki jest/może być odbiorca CD NAD C540 i dla kogo ten sprzęt jest przeznaczony i jak był pozycjonowany na rynku kiedy był nowy.
Może z przesadną nie-skromnością napiszę, że nie uważam się za debila :-))) ale moja recenzja jest błędna i trochę krzywdzi CD NAD C540.
Otóż stawiem tezę, (może mało odkrywczą), że sprzęt firmy NAD* nie jest sprzętem dedykowanym dla audiofilów.
NAD to sprzęt dla osób, które zwyczajnie, z przyzwoitą jakością i przyjemnością chcą sobie posłuchać muzyki. Z przyjemnością to znaczy, że z pewnymi emocjami a tych NAD z pewnością może dostarczyć. Tak wiem, niektórzy próbują dokonywać przeróbek aby zagrało to bardziej wyczynowo ale to, w mojej opinii, ślepa uliczka. Pozmieniacie ten sprzęt i będzie kłopot z odsprzedażą bo rzadko kto lubi kupować modyfikowane sprzęty audio.
Ten zestaw NAD-a, na którym teraz słucham (CD NAD C540 i wzmacniacz NAD C340), nie jest sprzętem do płyt Telarca, "Sztokfisza" lub Chesky Records, zwykle z muzyką tak denną, że może służyć jedynie do porównywania dźwięków i tzw. "analizy audiofilskiej". To nie jest sprzęt do plumkającego jazzu, przy słuchaniu, którego zastanawiamy się czy słychać opuszki palców kontrabasisty albo wsłuchujemy się czy słychać, że ktoś przełyka ślinę w trzecim rzędzie na widowni albo podciąga nosem, skrzypiąc przy tym lekko krzesłem. O szczekającym z tyłu głowy psie na płycie PinkFloyd (albo tego marudy, Rogera Watersa) nawet nie wspominam. Barberowej lub Daviesa dobrze się słucha ale znam lepszy sprzęt do tego typu muzyki. NAD upraszcza pewne dźwięki. Chwilami ugładza te dźwięki i trochę je uśrednia ale robi to na tyle dobrze, że nie odczuwa się jakiegoś dyskomfortu podczas odsłuchu.
NAD świetnie sprawdza się w rocku, pop lub w muzyce elektronicznej. Są emocje a to jest najważniejsze.
Potrafi dopie.....ić aż miło. Dając taki fun, że gęba się sama uśmiecha :-) Słucha się z przyjemnością i tyle. Co mam więcej napisać, że nie słychać dźwięku ciśnienia u wylotu dyszy miotacza płomieni na koncercie Rammstein? Nie słychać, ale kogo to obchodzi? :-)
NAD to nie jest to "high-end", nie jest to nawet "middle-end". Przykre? Wcale nie. To dla porównania - napędź swoim Audio Notem On-Gaku imprezę sylwestrową? Słabo? Pociągnij gitarę Rammsteina przez trzy płyty na "dużym wygarze" bez obawy, że lampy Ci się od tego nie zagotują? :-) Tym NAD-em taką imprezę nagłośnisz a i sam posłuchasz czegoś, z lampką wina w ręku, innego dnia z prawdziwą przyjemnością. No chyba, że chcesz coś analizować audiofilsko. Tutaj będziesz się trochę stresować. Bulgotania z brzucha wokalisty i przełykania śliny raczej z NAD-a nie usłyszysz. Coś za coś ;-)
Co zauważam. Jest to sprzęt do łatwych kolumn. Przecież Anglicy, projektując pierwsze NAD-y, zakładali, że ich sprzęt będzie instalowany w zwykle niedużych, angielskich, mieszkaniach. Jeżeli niedużych to raczej z małymi kolumnami a nie z kolumnami wielkości Tannoy Westminster. Królowa angielska raczej NAD-a sobie nie kupi, bo na tyle wiąże koniec z końcem i "daje sobie radę finansowo "od pierwszego do pierwszego", ze swoją emeryturą, że raczej skieruje się w stronę "większych mebli" audio, przynajmniej jeżeli do popołudniowej herbatki zwykle słucha jazzu a nie Rammsteina :-)
Zmierzam, do tego, że NADy (314, 340, 370), pomimo czasami dużych, deklarowanych, mocy, nie są sprzętem do trudnych kolumn. Za to przy kolumnach niewymagających dużej wydajności prądowej, mogą sprawdzić się bardzo dobrze.
Do tego, sugeruję aby podłączane kolumny stały raczej po jasnej i bardziej żywiołowej stronie mocy bo "ciepłe kluchy" z NAD raczej nie zagrają.
To co jeszcze zauważam to to, że jest sprzęt firmy NAD jest dosyć czuły na interkonekty. Nie polecam aby rózne komponenty tej firmy łączyć "tłustą i gorącą miedzią". Raczej srebro albo coś ogólnie bardziej ostrego. Dzisiaj przełączałem wiele kabelków IC i została samoróba z jakiegoś posrebrzanego kabla za grosze. IC no name, wpięty na samym początku, zwyczajnie wywaliłem bo zbytnio przytłumiał dźwięk. Van den Hul i dwa Monstery też wyleciały chociaż Monster Interlink 800 sprawdził się całkiem dobrze ale już z wyższym modelem, M1000, już było zbyt tłusto. Kto wie. Może Monster 800 jeszcze wróci do NAD-a bo grało to całkiem OK ale samoróba ma więcej witalności.
A teraz znowu zasuwam do swojej piwnicy aby posłuchać NAD-a i Heresy.
Howgh. To powiedziałem ja, Pepeg z gumy. Nieślubny syn wodza Azteków. :-)
P.S. Tak. Wiem. Piszę dużo i o tanich starociach, bo faktycznie są to starocie ale może czasami warto po nie sięgnąć aby przypomnieć sobie, że niezłe audio nie musi kosztować dużo i do tego wymyślono je dużo wcześniej niż Facebooka :-)
*- nie słuchałem modeli S więc tutaj mogę się mylić.
Piszę o sprzęcie frmy NAD starszym od modeli z końcówką BEE. Tak się dziwnie złożyło, że sprzęt z tą końcówką grał dla mnie tak jak jest oznaczony czyli "Beee..." ale to oczywiście kwestia indywidualnego gustu i komuś innemu może się podobać.