Wreszcie przyszedł czas, kiedy zrobiłem tego "pięknisia", który jest ze mną od przeszło 12 lat. Dostałem go wtedy od Wojtka, z usterką, o której mnie oczywiście uprzedził. Problemem były szumy i strzelanie w lewym kanale. Jako że byłem młody i widocznie za głupi żeby sobie z tym poradzić, przez jakieś 2 lata użytkowałem go mimo tego uszkodzenia (nie zawsze strzelał tak agresywnie... ;) ). Kiedy w końcu sam postanowiłem się wziąć za naprawę i dłubałem w ciemno nie mając zielonego pojęcia o naprawie wzmacniaczy (nawet teraz jest ono znikome), spieprzyłem go jeszcze bardziej. Kilka lat temu oddałem do naprawy do elektronika, który jedynie wstawił dwa tranzystory sterujące, które wtedy uwaliłem (przy okazji przy próbach naprawy zrobiłem straszną rzeźbę w druku i niestety miejscami ścieżki i punkty lutownicze są łączone kawałkami drutów :( - wiem, możecie mnie za to spalić na stosie i nie będę miał Wam tego za złe... :P...), ale nie naprawił strzelania w lewym kanale, ponadto zostawił kondensatory w stanie agonii (dwa dosłownie wyszły z siebie), oraz spieprzył prąd spoczynkowy - wywalił rezystory służące do jego regulacji (tak, w tym wzmacniaczu prąd spoczynkowy reguluje się poprzez podstawianie rezystorów) - więc prądu spoczynkowego po prostu nie było! I w takim stanie oddał mi go jako "odbudowany", jak to nazwał...
Mniejsza z tym.
Tak czekał sobie kolejne parę lat, bo podchodziłem do niego jak pies do jeża. Aż jakoś latem stwierdziłem, że chcę go koniecznie zrobić jeszcze na jesień, więc zamówiłem kondensatory (od tego trzeba było zacząć biorąc pod uwagę stan starych) i na spokojnie zrobiłem pełny recap. Następnie, z pomocą Wojtka, doszliśmy do źródła strzelania w lewym kanale. Winne okazały się diody w układzie Soft Clipping. Następnie zająłem się prądem spoczynkowym, gdzie metodą prób i błędów (podstawianie rezystorów o różnych wartościach, zaczynając od 1 kOhm wg. zaleceń serwisówki) udało się uzyskać prąd około 6,5 mV w punkcie pomiarowym dla każdego z kanałów, czyli zgodnie z zaleceniami instrukcji serwisowej (5-11 mV). Na koniec ustawienie PR-kami zera na wyjściu.
Czekałem jeszcze tylko na dwa kondensatory 0,68uF (na miejsce których wstawiłem 1uF w celu uruchomienia wzmacniacza), które siedzą w korekcji przy potencjometrze od regulacji basu. Nie mogłem się doszukać takich w polskich sklepach internetowych - ciężko nawet o chinola o takich wartościach. Ale tu znów Wojtek przyszedł z pomocą i ściągnął Nichicony o takiej wartości, które dziś dostarczył mi kolega Fryderyk, do którego przyszły wraz z przesyłką dla niego - DZIĘKI! :)
I dziś wieczorem w końcu trafił do domu (wcześniej rzecz jasna był w warsztacie), i po tylu latach mogę go sobie posłuchać, w końcu w pełni sprawnego... Nie żebym słodził, ale ładniej brzmiącego wzmacniacza nie miałem - i ta opinia pozostaje u mnie niezmienna od tych 12 lat. Przez ostatnie 8-9 lat grałem głównie na DENONie DRA-435R i o ile na niego nadal złego słowa nie powiem, to ten niepozorny NADzik jednak go zamiata - i nie, nie piszę tego pod wpływem euforii... ;)