Z Harbethami to jest tak (przede wszystkim dla słuchacza który osłuchał się muzyki z wielu, powszechnie przyjętych jako dobre i zacne kolumny), że początkowo potrafią nawet zniechęcić swoją specyficzną neutralnością, nijakością. Ucho na siłę spodziewa, próbuje a nawet wręcz domaga się większej dynamiki, dobitniejszej wyrazistości, akcentowania sybilantów, przejrzystości. Jednak te wrażenia są pozorne.
Potrzeba więcej niż trochę czasu i przekonujemy się coraz bardziej o tym, że z Harbethów dobiega do naszych uszu muzyka przez duże "M", że są głośnikami w wielu aspektach wyjątkowymi, w końcu dochodzimy do wniosku, że brzmienie tych głośników można wpisać w ramy tego czegoś co niektórzy nazywają "magią" wynikającą z wybitnie emocjonalnego przekazania muzyki.
I niech ktoś kto doznał tylu wrażeń spróbuje powrócić do brzmienia większości głośników na rynku... Ten powrót staje się wręcz niemożliwy, słuchanie muzyki powoduje rozdrażnienie i brak komfortu.