Słowo się rzekło, więc pora napisać kilka słów na temat monitorów Harbeth’a.
Jako że użytkuje je już ponad dwa lata i sprawdziłem je w wielu konfiguracjach mam nadzieję, że moja opinia będzie obiektywna i na wskroś miarodajna.
Panie i Panowie Harbeth SHL5.
Zacznijmy od wyglądu …
Duże masywne skrzynki (wymiary około 60x30x32), zbudowane ze sklejki pokrytej fornirem (osobiście wybrałem kolor wiśniowy, jest jeszcze możliwość wybrania okleiny eukaliptusowej).
Fornir położony jest starannie, chociaż widać łączenia na krawędziach.
Zastosowane wycięcia pod maskownice (patent Harbeth’a – ramka bez ramki) nie zostały pokryte fornirem, zaś przy spasowaniu obudowy i głośników widać nierówności i niedociągnięcia.
No cóż, ręczna, rzemieślnicza robota.
Kwestie wzornicze pomijam, bo ten aspekt należy rozpatrywać w kategoriach kochasz lub nienawidzisz!
Osobiście zakochałem się w ich wyglądzie, są pokraczne i nieustawne zaś wyglądem i gabarytami nostalgicznie przypominają mi produkty z zamierzchłej epoki … lubię je i tyle.
Należy podkreślić, iż mimo swojej, pokraczności i licznych niedociągnięć Harbeth’y wyglądają dużo lepiej w rzeczywistości niż na zdjęciach reklamowych prezentowanych min. przez Audio System.
Uwaga! Wymagają nietypowych standów! Ale to temat na osobny wątek …
Brzmienie …
Wiele słyszałem opinii, że Harbeth to jedynie średnica, uprzywilejowana ponad resztę pasma, nasycona i dobitna.
Wielu pisze, że kolumny te nie posiadają nisko schodzącego i kontrolowanego basu a wysokie tony są matowe i mało detaliczne.
Być może … tyle, że ja nic na ten temat nie wiem!
Zacznijmy od średnicy, za którą to właśnie tak wielu ceni Harbeth’y najbardziej.
Ciężko ją zdefiniować a i opisać niełatwo.
Ona po prostu jest, nie „wyrzucona” do przodu (jak zapewne myśli kolega Lancaster) i dominująca nad resztą pasma, lecz subtelna, gdy trzeba pastelowa, kiedy indziej szorstka i nieprzyjemna.
Wiele razy zastanawiałem się, o co chodzi z tą „herbacianą” średnicą?
I przyznam szczerze, że do tej pory nie wiem …
Wystarczy jednak, że włączę Katie Melua w utworze „Spider’s Web”, Stacey Kent lub jakąkolwiek pieśniarkę z mojej kolekcji by poczuć jej namacalność, subtelność i zwiewną eteryczności.
Harbeth otacza ludzki głos wirującą mgiełką ciszy i przestrzeni.
Każdy szept, drżenie struny głosowej, chrypka, naleciałości nosowe … każdy aspekt ludzkiego głosu pozytywny czy też negatywny zostanie przez te kolumny wiernie oddany.
Czasami bywa, że to drażni, bo nie każdy chce słuchać niedociągnięć ludzkiego głosu, na dłuższą metę jednak sprawia że obcowanie z wokalistyką jest niesamowicie wciągające
Dla mnie wierność odtworzenia głosu ludzkiego była najistotniejszym argumentem przy wyborze kolumn głośnikowych.
W momencie, gdy kilka lat temu usłyszałem kolumny Harbeth’a wiedziałem, że kiedyś staną w moim pokoju.
Uwielbiam wokalistykę i w tej materii Harbeth’y nigdy mnie nie zawiodły a wręcz przeciwnie nie słyszałem do tej pory nic, co chociaż przez moment zbliżyłoby się do nich w kwestiach oddania barwy i charakteru ludzkiego głosu.
W tym aspekcie to bezapelacyjnie najwyższa liga światowa.
Drugim aspektem wartym podkreślenia jest idealne „zszycie” poszczególnych pasm.
Przejście z średnicy w dół czy też w górę pasma jest niedostrzegalne, odbywa się bardzo szybko i płynnie… ach ta urzekająca szybkością narastania dynamiki!
Wszystko, co dzieje się powyżej średnicy dzięki zastosowaniu dwóch kopułek jest niezwykle wielobarwne i jakże sugestywne.
Lekkość, brak szorstkości, odrobina pastelowych barw i delikatne prawie niezauważalne ocieplenie, tak w kilku słowach opisałbym wysokie tony Harbethów.
Pora na „piętę Achillesową” konstrukcji, czyli niskie tony.
Na chwilę obecną, ze względu na kłopoty lokalowe (brak przygotowanego pomieszczenia wyłącznie do słuchania muzyki) moja ocena tego, co potrafią SHL5 w kwestiach niskich częstotliwości nie jest zbyt miarodajna.
Wiem, że potrafią zagrać szybkim, kontrolowanym, niskim dźwiękiem, odrobinę miękkim i ocieplonym.
Wiem również, że w kwestiach odtworzenia najniższych częstotliwości nie odkryłem tych kolumn w 100%.
Są płyty, na których bas jest wręcz rewelacyjny, wielobarwny, stanowiący idealne dopełnienie pozostałych zakresów pasma. Mam również płyty gdzie niskie tony snują się po pokoju niczym jesienna mgła.
… tak wiem, wiem … trzeba popracować nad pomieszczeniem by również w kwestiach najniższych częstotliwości osiągnąć pełną satysfakcję.
Obiecuję, że się postaram w tej materii.
Czy prócz rewelacyjnego odtworzenia ludzkiego głosu te pokraczne monitory mają jeszcze inne zalety?
Oczywiście!
Z własnych obserwacji wiem, że idealnie sprawdzają się wszędzie tam gdzie prym wiodą instrumenty akustyczne.
Małe akustyczne składy, instrumenty solowe, wokalistyka są żywiołem Harbeth’ów.
Harbeth idealnie dopieszcza szczegół, przez co słuchanie muzyki sprawia wielką przyjemność i co najważniejsze nie męczy przy długim odsłuchu!
Pora na podsumowanie … każdemu z was polecam te kolumny.
Dobrze zaaplikowane będą cieszyć latami i gwarantuję, że przetrwają niejedną wymianę pozostałych elementów toru.
Posłuchaj Dead Can Dance na Harbeth’ach a zrozumiesz, czym jest piękno muzyki!!!
zdezintegrowany