-Panie,po jasną cholerę chcesz Pan naprawić ten magnetofon,przecież to przeżytek,nie lepiej kupić odtwarzacz CD?
Cytuję fachowca do którego zaniosłem na przegląd/naprawę swój deck Akai GXC-750 D.
Cytat kolejny...
-Proszę Pana,ta naprawa będzie sporo kosztowała,czy to się Panu opłaca,model decka z lat siedemdziesiątych,trudno o części,sporo dłubania a ja i tak jestem zawalony robotą.
W ogłoszeniach było napisane,że reperują magnetofony...
Dzwoniłem do wolnych strzelców z ogłoszeń na portalach internetowych.
Jeden fachura stwierdził,że naprawia decki tylko z lat 80-tych i 90-tych,czemu więc nie poinformował o tym w swoim ogłoszeniu?
Kolejny fachowiec miał do mnie oddzwonić,minęło od tamtego dnia prawie dwa tygodnie...
Dziwnie to wszystko wygląda.
Ludzie nie chcą zarobić czy nie chcą się paprać w magnetofonach?
Warszawa to przecież duże polskie miasto,wydawać by się mogło,że naprawić sprzęt audio to angielski no problem.
Nie napiszę Wam o kilku znanych firmach do których zanosiłem inny sprzęt audio i również z tych spotkań wychodziłem niezadowolony.
Nie chcę mieć wytoczonych spraw z powództwa cywilnego przez te firmy a więc oszczędzę szczegółów,dość powiedzieć,że skasowano mnie na spore pieniądze za pseudo naprawy,mówię Wam, tragedia.
Na rynku jest wielu cwaniaczków którzy chętnie przytulą trochę polskich monet,w zamian oferując byle jaką usługę.
Jestem idealnym targetem dla tych cwaniaczków,jestem przecież typowym frajerem który ma pieniądze i stać go na zabawę w wydawanie forsy, na ratowanie zapomnianych magnetofonów,owych przeżytków techniki.
Powiedziałem kiedyś fachowcowi,że jak nie ma części w Polsce, to niech szuka na całym ziemskim globie.
Facet oddał mi sprzęt i powiedział,że rezygnuje z naprawy mojego sprzętu.
Akai GXC-750 D jest teraz w naprawie,z nadzieją czekam na finał tej sprawy,finał pozytywny.
Już niedługo zasiądę w wygodnym fotelu,założę słuchawki(bo tak lubię),włączę play i odlecę...
Ze szklanicą złocistego napoju,wpatrzony w cudowną tasiemkę w kasetce,która odtworzy ulubioną muzę.
Życie jest teraz bardzo szybkie,lubię więc wieczorem zwolnić swój szalony pęd,oddając się odsłuchowi moich ulubionych utworów z taśmy magnetycznej.
Zauważyłem,że dokonuję podczas tych odsłuchów pewnej celebracji,a więc jednak jestem chory...
Taśma w kasecie,cudeńko firmy Philips z roku 1963-go.
Kto by pomyślał,że jeszcze są ludzie na świecie zakręceni pozytywnie na jej punkcie.
A więc play i...Die kunst der fuge Johanna Sebastiana Bacha.
Trwaj czarodziejska chwilo jak najdłużej.