Audiohobby.pl

Philips SHP 1900 test recenzja opinie

aulait

  • 1365 / 5525
  • Ekspert
17-11-2015, 09:33
Luzik. W takich najtańszych słuchawkach jeszcze bardziej wychodzą indywidualne perwersyjne upodobania brzmieniowe. To co dla jednego będzie ok, inny nie zaakceptuje. Pewnie niejeden może kupić te SHP i stwierdzić " co ten Cashlack i aulait pierdziuli, to szajs jakich mało", ale paru mogą przypaść do gustu.

brodacz

  • 1780 / 3800
  • Ekspert
17-11-2015, 11:51
Ciekawe czy się znajdzie jakiś audiofil extremista i zapoda im upgrade kabla na takiego Entreqa

Cashlack

  • 1566 / 5769
  • Ekspert
17-11-2015, 20:13
wróciłem właśnie z pracy, załączyłem muzę, założyłem SHP, czytam audiohobby i nachodzą mnie różnorakie i rozległe refleksje o audio jako takim, o audiofilii i wartości sprzętu.

W czasie mojego pobytu w Poznaniu i osobistej znajomości z paroma audiofilami, zostałem nauczony dystansu do cenowego voodoo i wszelakich `niekwestionowalnych` paradygmatów gazetkowego porno dla zakupoholików na kredyt.

Jak gra, to gra, nawet jeżeli kosztuje grosze, jeżeli nie gra, to nie gra niezależnie od tego czy kosztuje tylko setki tysięcy euro, czy może już parę milionów euro. Nie gra i tyle.

Taki zestaw MBL za 3 mln euro na AudioShow nie grał, Willson Watt  z elektroniką dCS nie grał, głośniki Avalon z dużym lampowcem od Cary nie grał. Grały zaś  zestawy od AudioNote , A.D.A.M grał, i np. niedroga elektronika Advance Acoustics na kolumnach Audiovector też grała.

W wielkim salonie audio w Oslo w Norwegii w jednym pokoju grał muzykę wzmak Harman Kardon HK 970 (odpowiednik NAD 352 albo Rotel 02) na kolumienkach Klipsch B2 za 800 zł, w pokoju tuż obok `nie grał` zestaw T+A lampowy na kolumnach AudioPhysics Avantera i kablach droższych niż cały zestaw obok. W innym salonie słuchałem dużych 4-drożnych JBL na elektronice McIntosch i dzielonym źródle trans-dac Esoterica w wielkich obudowach z grubego aluminium, okablowane Nordostem - nie grało. Tymczasem duże głośniki komputerowe przytachane ze strychu tego samego dnia wieczorem - grały.

Ja rozumiem, że to może byc moje dziwactwo i przyzwyczajenie. Ale moje odczucia potwierdzała koleżanka, która sama się w żadna audiofilię nie bawiła, tyle co u mnie się nasłuchała `bazy`, jeżeli udało mi się czasami ową `bazę`, ten barwny kryształ wywołać, w audiofilskim trójkącie podstawek do głośników na kolcach, kabli solid-core, materacy i kocy na ścianie, przy zgaszonym świetle, wśród nocnej ciszy od elektromagnetycznych zakłóceń cywilizacji i nadaktywnego słońca.

Wiele drogiego audio którego słuchałem nie grało.

Ja jestem być może spaczony dźwiękowo, ponieważ oprócz 9 lat chodzenia do szkoły muzycznej, gry na fortepianie, kontrabasie, gitarze klasycznej, śpiewu w chórze i gry w orkiestrze symfonicznej, to jako małe dziecko dawałem na maksa nasz stary czarno-biały lampowy TV kiedy grał Lombard i "Szklana pogoda", czy Kombi z "Black&White", zaś analogami i gramofonem ojca bawiłem się zanim jeszcze potrafiłem dobrze mówić. Chórki z "Samotny Dom" Budki Suflera znam jeszcze z wkładki MM i amplitunera Amator 2 (na którym po nastu latach w ogólniaku robiłem jeszcze głośne imprezy, 10 wat! :-0 )

Potrzebowałem wielu lat audiofilskiej edukacji, aby zrozumieć, że to, co wtedy `grało`, to nie był jakiś przestarzały TV..

To była pełnowymiarowa, audiofilsko niesymetryczna obudowa typu Open Baffle, z dużym wysokoefektywnym eliptycznym szerokopasmowcem na szmacianym zawieszeniu, napędzany lampowym wzmaczniaczem Single - Ended, z ekstremalnie krótkimi ścieżkami sygnału na lanych płytkach, lutowane prosto w głośnik. To grało, choć z pewnością dziecięca wrażliwość jest również większa i "niewiele potrzeba do szczęścia". Tym nie mniej została pewna `sygnatura` czy też `referencja`, która dziwnym trafem jest zbieżna z ustaleniami co do tego co `gra` a co `nie gra` doświadczonych audiofili.

Gra zbieżność fazowa i odpowiedź impulsowa w obszarze +/- ludzkiego głosu, reszta to dodatki z których branża zrobiła fetysz . Tzw. rozciągnięcie tudzież wyrównanie można sobie w buty wsadzić, jeżeli nie ma tych dwóch pierwszych.


Wracając do szczęsnych SHP 1900, które kupiłem na zasadzie `byle aby`, żadna strata jak ukradną w mieszkaniu pracowniczym, czy też ktoś na nich usiądzie i połamie. I też owego okablowania o którym wspomniał przedmówca. Oraz ich korzystnego porównania względem Sennheiser PX 100 ii.

Sądzę, że Sennhheiser`y pograły za krótko i nie pokazują jezcze w pełni swoich możliwości. Ponadto ich sygnatura może się nie zgrywać z DAP Shozy Alien, który ma moim zdaniem mięsisty, gęsty dźwięk, oraz hojnie szafuje basem jeżeli tylko przebieg impedancji słuchawek mu na to pozwala. Sennki brzmią w tym połączeniu jakby przeciążone informacją, zniekształceniami intermodulacyjnymi od nadmiaru basu i nadmiaru informacji w ogóle.

Sądzę, że Sennki były pomyślane jako "ulepszacze" spodziewanego dla nich źródła, tj. przeciętnej empetrójki lub telefon i same z siebie próbują dodać trochę basu i mięsa na średnicy do zwykle chudego dźwięku przeciętnego sprzętu.

Miałem swojego czasu Koss Porta Pro, które też mi długo nie pasowały, wydawały się przebasowione i niewyraźne na średnicy, a z czasem bardzo je polubiłem, właśnie za przestrzenną i kolorową średnicę. Mam nadzieję, że i Sennki pokażą w końcu trochę "magii", którą słyszałem przecież w moich pierwszych px 100 w połączeniu z DAP Rio Carbon. Pierwsza wersja PX 100 była "audiofilsko" stonowana i nie tak entuzjastyczna jak Koss Porta Pro, wyrównana, szczegółowa, ale nigdy nie idąca "na całość", tzn. z jakby lekkim kocem / dystansem do odtwarzanego materiału. Raczej "intelektualne" niż "emocjonalne". Miała też chyba słabszy bas od wersji drugiej, co uważam za zaletę, bo nie lubię jak cokolwiek wychodzi przed szereg. To tak jak by orkiestra grała unisono, a bębniarz od kotłów się upił i walił bez ładu i składu - żadna to satysfakcja.

Gra interakcja źródła i tranducera, oceniamy zawsze wypadkową. Aktualnie Sennki PX 100 zasilane laptopem przepuszczają za dużo szumu wiatraka, hałasów na ulicy, brumu lodówki, odgłosów zegara, aby się nad audiofilską jakością dźwięku rozczulać. Odstęp sygnału do szumu jest skandaliczny i audiofilska ocena tego co słyszą w końcu moje uszy jest druzgocąca.

Słuchane w najcichszym pokoju przy zamkniętych drzwiach z Shozy Alien, brzmią również nieciekawe, jakby przesterowane / zatkane. Grały co noc całą noc do rozładowania DAP, przez 4 tygodnie, więc moim zdaniem zarówno przetwornik miał czas aby się "wytrzepać", jak i kapacytancja izolacji kabelka ustabilizować (czyli: "wygrzać"). Podejrzewam, że nałożenie na gęsty i mięsisty dźwięk Shozy podobnej sygnatury Sennheiserów dostosowanej do tanich smartfonów daje "za dużo dobrego".


Słuchawki Philips SHP 1900 na laptopie grają tylko (i aż!) przyjemnie, ok, rzekłbym wręcz muzykalnie, nie męczą i niczym nie drażnią, choć audiofilskiego opadu szczęki na pewno tu nie ma.

Oprócz "nabożnie" zebranych WAV z dziewiczych oryginalnych płyt, przy rantach przeszorowanych drobnym papierem ściernym i zaczernionych markerem, zbieranych na napędzie plextora z prędkością 0,1x przez całą noc na jedną płytę i przy wyłączonych wszystkich możliwych procesach Windowsa z konsoli, w trybie paranoid i nieograniczoną liczbą porównań wątpliwych przebiegów, mam też trochę badziewnych 128 kbps od ludzi i z neta z potańcówką typu Erika i Guetta, których też czasami lubię posłuchać. 

SHP 1900 grają takie charkotliwe wynalazki wystarczająco przyjemnie, aby podgłośniwszy trochę bit, nie zwracać uwagi na jakieś braki. Jest (tylko i aż!) zawsze OK, , Erika melodyjnie i wyraźnie śpiewa "I don`t know", choć wyrazu zamyślenia na twarzy, emocjonalnego skurczu czy pochylenia głowy "nie słychać", a Snoop Dog przy "Can you be my doctor, can you fix me up?" ledwo przypomina siebie. Bas nie dominuje ale za to "tańczy", góra nie kłuje, nawet takie wynalazki jak 112 kbps nie wkurzają.

Dla mnie już samo to powyżej, w cenie 30 zł za duże, nauszne, zamknięte i bardzo praktyczne słuchawki to wystarczająca rekomendacja, aby kupić je np. latorośli na rozwalenie, albo sobie jako zapasówka do np. warsztatu.


Natomiast to co usłyszałem z nich po tych paru latach od kiedy je mam, kiedy podpiąłem je do Shozy Alien i zapuściłem swoje stare WAV z Ciechowskim, FNS, Jopkową, pierwszymi płytami Grzegorza Turnaua, Kayah z Bregovicem, sprawiło że aż siadłem i napisałem do nich reckę..  Ten sam Snoop Dog & Guetta w "Sweat" po rozkompresowaniu w kompie i zapisaniu WAV na kartę ma teraz przestrzeń, bas charkotliwą obwiednię i międzymodulację, podskakuje jak bryła gumy zmieniając kształty, zaś w kawałku "I don`t know" Eriki pseudoorkiestrowe sample falują, pomału przemieszczając się z lewej na prawo w mniej więcej pośrodku długości głebi.

Myślę, że te słuchaweczki zasilone dobrej jakości muzyką i dobrej jakości wzmacniaczem słuchawkowym, po pewnym okresie obowiązkowego wygrzewania, mogą przyjemnie zaskoczyć, jeżeli nie dźwiękiem absolutnym, to na pewno stosunkiem jakość / cena (27 zł  słyszałem).
« Ostatnia zmiana: 17-11-2015, 21:15 wysłana przez Cashlack »
Lity drut, first watt, full range.

Gustaw

  • 3846 / 3286
  • Administrator
17-11-2015, 21:46
Cashlack,

Świetna recka.

Cashlack

  • 1566 / 5769
  • Ekspert
18-11-2015, 08:08
ok, to faktycznie brzmi dwuznacznie, a więc dookreślę - współlokatorki w mieszkaniu studenckim w którym wynajmowałem pokój, a z którymi pojechałem na wakacje do Norwegii, nie były super urodziwe i na materac na podłodze się nie nadawały. Te które się nadawały nie były wtajemniczane w 'bazę' w czasie, kiedy materac był na podłodze. Cała reszta mlodzieży z ASP która się przewijała przez to mieszkanie była natomiast przy różnorakich okazjach wtajemniczana w 'bazę', na którą składa się cała audiofilska wiedza co by tu jeszcze poprawić, aby w końcu 'zobaczyć'. Ci co raz 'zobaczyli', potrafili już późnie sami ocenić, kiedy przynosiłem do domu nowy interkonnekt albo sieciówkę, czy to jest w kierunku 'bazy' czy też nie. I tak monobloki Audiomatusa nie były, zaś lampowe monobloki na diabełkach mimo wielu błędów, były.

Materac na scianie przykryty kocem sluzyl jako improwizowany ustroj akustyczny.. ;-)
« Ostatnia zmiana: 18-11-2015, 10:48 wysłana przez Cashlack »
Lity drut, first watt, full range.

Cypis

  • 2479 / 5004
  • Ekspert
18-11-2015, 09:28
Że tak zacytuję Gustawa:

Cashlack,

Świetna recka.
Pzdr, Tomek
d(-_-)b

fex

  • 26 / 3244
  • Użytkownik
18-11-2015, 12:57
Jak widać można napisać fajną reckę o słuchawkach z low-endu :) Mam jeszcze jedno pytanie, czy ma kolega porównanie z jakimiś innymi słuchawkami oprócz KPP i PX100II?

Sam po AVS zauważyłem jakim skokiem na kasę są te wszystkie audiofilskie sprzęty. Posiadanie ich daje coś więcej niż jakość dźwięku. Jednak potrafię zrozumieć osoby, którym na tym zupełnie nie zależy, chcą po prostu posłuchać muzyki, jak i te, które kupując sprzęt z najwyższej półki po prostu kupują bilet do elitarnego towarzystwa.

Po tych opisach sam chyba się na nie skuszę :)

zaś lampowe monobloki na diabełkach mimo wielu błędów, były.
Wracając do słuchawek z tematu. Może ludziska w poszukiwaniu grającego sprzętu zaczną baczniej przyglądać się tańszym 'zamiennikom". Jest jakaś dziwna, nie wiem jak to nazwać, obsesja do unikania czegoś niewiele słabszego ale za to dużo droższego. Potrzeba posiadania lepszego samopoczucia ? Bo jak są słuchawki za 4 tysi i producent oferuje nieznacznie lepszy model za ceną dwukrotnie wyższą to czy ta niewielka różnica warta jest wydania kolejnych 4 tysi ? Może lepiej wydać mniej a  różnicę przeznaczyć na płyty. Zadowolenie z pewnością będzie większe. A tu mamy słuchawki za 30 zeta ... . Czekam na swoje.

Dlatego warto posiadać w swej kolekcji słuchawek dobre i tanie modele, bo zakładając je mamy lepszy ogląd na przekrój dzisiejszego rynku.

Dodam, że Sonorusy X oraz VIII na AVS zagrały mi gorzej niż moje Superluxy HD668B. Dużo bardziej podoba mi się granie moich Fidelio X2 od wszelkiej maści słuchawek Audeze, wysokich modeli Ultrasone. Czasem nie płaci się za dźwięk. Sam przez ostatnie półtora roku miałem chyba koło 30 modeli słuchawek, zaczynałem od tych najtańszych i zatrzymałem się na granicy 1000zł, bo do tej kwoty rynek oferuje zawrotną liczbę naprawdę dobrych słuchawek. Biorę pod uwagę również sprzęty używane.

Mimo wszystko jestem nieco sceptyczny, bo zalegające mi w kartonach SHP2000 ostatnio wylądowały w koszu po bezpośrednim porównaniu z innymi tanimi słuchawkami :)

Cypis

  • 2479 / 5004
  • Ekspert
18-11-2015, 13:18
Dla coraz większej liczby tu piszących staje się oczywiste, że cena <> jakość dźwięku (gdzie cena to dowolna liczba rzeczywista nieujemna).

Jednak kupując sprzęt audiofilski, hi-endowy płaci się nie tylko za jakość dźwięku. Płaci się za jakość wykonania, użyte materiały, prestiż, psychologiczne zadowolenie, spełnienie marzeń, itp.

Tematyczne SHP1900 grają, jak wynika z opisu, całkiem dobrze, ale wykonanie, użyte materiały mocno odbiegają od tych w droższych sprzętach. To chyba nie podlega dyskusji.

Może być tak, że bardzo tanio daje się zrobić dobrze grający przetwornik a dużo trudniej wykonać tanio resztę....

No i pozostaje zawsze odpowiedź na sparafrazowane pytanie. Lepiej jest mieć wygodne nie najtańsze, trwałe buty przez dziesięć lat czy co roku taniznę z CCC? ;)
Pzdr, Tomek
d(-_-)b

fex

  • 26 / 3244
  • Użytkownik
18-11-2015, 13:40
Ciężko powiedzieć, bo tak tanimi słuchawkami mało kto się zajmuje odrzucając je na starcie. Wcale bym się nie zdziwił, że siedzi tam przetwornik używany w innych, wyższych modelach.

Cashlack

  • 1566 / 5769
  • Ekspert
18-11-2015, 14:05
zadne sluchawki prosto z kartonu nie graja najlepiej, a SHP 2000 nie znam, to ze maja o 100 wiecej w nazwie znaczy tylko tyle, ze maja inna nazwe. Bardzo tanie sluchawki moga tez miec wieksze rozrzuty parametrow i brzmiec przez to losowo zle / dobrze. Kable w tanich sluchawkach to zwykle najtansza izolacja, ktora dlugo formatuje kapacytancje (czytaj: dlugo wygrzewa). Z innych sluchawek to mialem kiedys jakies duze otwarte Philipsy za 600 zl, Kossy Porta Pro, ostatnio SoundMagic E10, oraz mialem okazje posluchac starych Beyerdynamic (fajne). Nie jestem ekspertem od sluchawek, zawsze kiedy tylko jest to mozliwe, preferuje odsluch na glosnikach.
Lity drut, first watt, full range.

meloV8

  • 1552 / 5834
  • Ekspert
03-12-2015, 17:31
Z ciekawosci posluchalem tych Philipsow dzisiaj. Mysle, ze sa warte tyle ile kosztuja, a moze i mniej.

4m

  • Gość
03-12-2015, 20:07
Gdyby były warte tyle ile kosztują to nikt by na nich nie zarabiał, a nie wydaje mi się, żeby Philips i tylu ludzi po drodze zajmowali się nimi charytatywnie, z pasji. Właściwie nawet mam pewność, że tak nie jest :)

fex

  • 26 / 3244
  • Użytkownik
03-12-2015, 23:12
Z tego względu nagłe zachwyty nad słuchawkami za 30zł należy odbierać z dystansem. Szkoda tylko, że nie opłacało by mi się ich nawet wypożyczyć na odsłuch :P

meloV8

  • 1552 / 5834
  • Ekspert
03-12-2015, 23:25
Dla mnie dzwiek tych sluchawek jest bardzo ciemny, dudniacy. Tak jakby wstawic glosnik do rury pcv. Bardzo slabe brzmienie, nawet nie chce sie go glebiej analizowac, bo po krotkim czasie meczy. Mialem okazje posluchac niewiele drozszych sluchawek Sony MDR-ZX110AP i te graly w kazdym aspekcie lepiej, rowniez wygoda zdecydowanie lepsza. Dla mnie przepasc dzieli te dwa modele na korzysc Sony.

Moje aktualne sluchawki to Bayer DT-150.

aulait

  • 1365 / 5525
  • Ekspert
04-12-2015, 10:59
Z tego względu nagłe zachwyty nad słuchawkami za 30zł należy odbierać z dystansem.
Parafrazując zachwyty nad jakimkolwiek audio należy odbierać z dystansem, ponieważ nawet zakładając najlepszą wole rekomendującego to zawsze jego subiektywna opinia na dany temat.
Dla mnie osobiście te SHL 1900 są bardziej akceptowalne niż Sennheiser MX 500 czy SHP 3000. Pierwsze były chwalone w wielu miejscach, drugie w zestawieniu słuchawek magazynu Hi Fi. W obu przypadkach cena oscylowała koło stówki. Mi bardziej "smaczą" te za 30 PLN.
Z takich tanich słuchawek mi odpowiadają np. Sennheiser HD 201, choć większość osób o nich nie wyraża się pochlebnie. Nie posłuchasz sam, nie będziesz wiedział ;)

Po zachwytach na forum kupiłem miesiąc temu DT 150 i mimo, że złe nie są leżą u mnie na półce nieużywane, bo wolę innych słuchać.