Ja ostatnio miałem przyjemność wypożyczyć wzmacniacz Leema Tucana 2. Wzmacniacz już dosyć potężny, całkiem kosztowny, podobno gra podobnie do konstrukcji na 300B. Pomyślałem, że czas spróbować czegoś lepszego i mocniejszego (bo to LST-TS) niż mój poczciwy Denon PMA-560.
Spodziewałem się jednak przepaści, a tego nie było. Powiem więcej, przyjemniej mi się słucha na Denonie za kilka stówek, niż na tej Leemie. Oczywiście, w dziedzinie separacji, rozdzielczości, budowania planów i precyzji - czuć było progres. Natomiast dźwięk był taki dosyć twardy, nie bardzo muzykalny, przez to taki nawet trochę bezduszny. Szczególnie wyczuwalne na instrumentach smyczkowych, brak tego polotu, miękkości. Denon to nie jest pewnikiem żaden wyczynowiec, ale barwowo wygrał to starcie. A to jest chyba jednak najważniejsze, bo jak się barwa nie podoba, to na nic separacja, holografia i inne bajery :)
Pan z salonu mówił, że to kwestia toru, ale myślę sobie DACa mam muzykalnego jak mało który. Kable - tu bym nie przesadzał. Fakt, że z żadnych audiofilskich drutów nie korzystam, ale mimo wszystko...
Testowane na Signature i 007 MK1. O dziwo wcale nie zauważyłem wiele więcej mocy niż na Denonie. Trochę więcej tak, ale tylko trochę. Wzmacniacz pewnie bardzo dobry do jakichś kolumn samych z siebie grających mięciutko.
Oczywiście nadal mam chęć próbować nowe wzmacniacze, ale tak sobie myślę, że chyba będę buszował w vintage'u. Ceny nowych urządzeń (i fakt, że co rok mamy nową ich cenę + tysiączek/dwa) przerażają mnie... Chyba wśród nieco chociaż wiekowych wzmacniaczy stosunek jakości do ceny jest jakiś zdrowszy...