Mani-2 to taki "fitnesowiec na sterydach" ogromny, przestrzenny i nieprawdziwy dźwięk ... tak nie brzmi muzyka
Nigdy nie rozumiałem tego rodzaju stwierdzeń.
Kiedy zakładam na łeb słuchawki różnych firm, dźwięk zawsze jest różnorako przyrządzony i albo mi się podoba albo nie.
Zrobiłem sobie swego czasu przebieżkę po salonach chcąc wybrać monitory do sypialni i jedynymi kolumnami, które naprawdę zrobiły wrażenie, były B&W Nautilus, chyba 805. "Ogromny, przestrzenny, fitnesowiec na sterydach..."
Do dziś nie wiem, czy to spreparowany pokój odsłuchowy czy same głośniki były przyczyną opadu szczęki.
Podobało mi się.
"Nieprawdziwy dźwięk..."
Czyli prawda (wzorzec, punkt odniesienia) rozumiem, tylko podczas słuchania żywej muzyki ?
No ale który to "live" będzie bardziej
"prawdziwy" ? Ten z sali kameralnej, czy wielkiej (na 1800 luda), doświadczany w rzędzie drugim czy raczej dwudziestym ósmym ? Żywa muza z siermiężnego blaszoka NOSPR-u, czy nowej, w sposób wyrafinowany, akustycznie spreparowanej siedziby ? A może muza plenerowa, albo ta grana w kościele (tylko którym, Piotra i Pawła w Katowicach czy moim parafialnym) ? A może najbardziej "prawdziwe" brzmienie występuje w Operze krakowskiej lub też Warszawskiej Narodowej (wyraźnie przytłumiona, matowa orkiestra w kanale) ?
Za każdym razem muzyka brzmi zupełnie inaczej. Warunki, akustyka, dystans od źródła, pomijając już samych wykonawców.
A wybierany sprzęt odtwarzający, ma odtwarzać tak, żeby podobało się wybierającemu. Inne kryterium nie istnieje...