Wiem, wyświechtany ten Carmignola. Najlepiej byłoby zaproponować jakiegoś Japończyka, grającego na skonstruowanych przez siebie skrzypkach, nagrywającego dla audiofili, ale o takich ciężko.
Tymczasem, dziś do moich łask wróciła druga co do popularności wersja 4S - Kennedy. Ten to dopiero potrafił zagrać muzyczną onomatopeję. Ciary chodzą po plecach i pojawia się gęsia skórka. To nie jest wykonanie osiemnastowieczne, żadnego sentymentu, żadnego pitolenia po strunach. Lubię do tego wykonania wracać, bo w żadnym wypadku nie będzie to tłem (Carmignoli również) do obierania pyrów ani maślaków. Nagranie równie bogate w informacje i emocje co Włocha, ale z nutą nowoczesności, zapowiedzią tego, o czym będzie w następnym odcinku...