Audiohobby.pl

Wzmacniacze słuchawkowe wysokiej klasy

Molibden

  • 1906 / 6109
  • Ekspert
07-03-2009, 23:36
Niskie (<50 ohm) tym bardziej, gwałtownie spada możliwa do uzyskania amplituda napięcia przy dosć ograniczonej wydajności prądowej układu OTL (jak każdej lampy, chyba że wsadzi się tam 6N13S aie i ona wymięknie).
_________________________________
Było to na posiedzeniu Biura Politycznego. Tow. Gierek miał powiedzieć:
"Towarzyszu Szydlak przestańcie pitolić i nas oszukiwać! Chleba wczoraj po południu w Warszawie nie było. Chleb towarzysze to jest rzecz święta. Chleb musi być!"Imperialistyczny wróg kusi cię Coca-Colą!

Rolandsinger

  • 2894 / 6107
  • Ekspert
07-03-2009, 23:42
Problem polega na tym, że ten OTL już przy 50 Ohmach gra stosunkowo cicho, a jak mu przyładuję 300Ohm to być może będzie mu łatwiej ciągnąć, ale głośność będzie prawie żadna, a może się mylę?

Bliższe mi są socjotechniki niż elektortechnika.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

piter z

  • 375 / 6109
  • Zaawansowany użytkownik
09-03-2009, 23:36
a tymczasem BHSE nareszcie ukonczone

piter z

  • 375 / 6109
  • Zaawansowany użytkownik
09-03-2009, 23:38
.

piter z

  • 375 / 6109
  • Zaawansowany użytkownik
09-03-2009, 23:44
ta - jasne

piter z

  • 375 / 6109
  • Zaawansowany użytkownik
09-03-2009, 23:47
ta - jasne znaczy w moich mazeniach - jak dobrze pamietam - 4500$

White Bird

  • Gość
11-03-2009, 17:07
Witam. Chciałbym jeszcze raz przeprosić za opóźnienie w wysyłce spowodowane natłokiem spraw organizacyjnych. Co do pracy z szerszą paletą modeli słuchawek, niebawem w ofercie WBA pojawią się wzmacniacze lampowe (także OTL) które będą bardziej uniwersalne pod tym względem.

Prace z podstawową wersją strony WBA dobiegają już końca i najpóźniej do końca tego tygodnia będzie można przeglądać ją w sieci.

pozdrowienia
WBA

chrees

  • 1657 / 6106
  • Ekspert
12-03-2009, 20:56
Z troszkę innej beczki chciałem zdać krótką (jak to ja) relację z wizyty u naszego forumowego kolegi majkela:
Więc wybrałem się wczoraj w ciężką i niebezpieczną (;>) podróż z dalekiego Poznania do dalekiej Częstochowy. W drodze tam i z powrotem przeżyłem wiele ciekawych przygód, lecz najciekawsze czekało na mnie opodal Jasnej Góry. Miałem ze sobą przedmiot rozlicznych kontrowersji i wzajemnie wykluczających się skrajnych ocen: Grado GS1000. Jako, że nie jestem już właścicielem Yamamoto HA-02, który w pewnych aspektach nie spełnił pokładanych w nim nadziei (mówię tylko o tandemie z GS1000), postanowiłem zapolować na rodzime DIY w wykonaniu szczęśliwego (teraz już wiem dlaczego) posiadacza tych słuchafonów. Zupełnie na marginesie (;>) chciałem podziękować Michałowi i jego uroczej małżonce za niezwykle miłe przyjęcie, które pozwoliło mi zregenerować nadszarpnięte podróżą siły oraz wyruszyć wieczorkiem w podróż powrotną z poczuciem dobrze przeżytego dnia.
Odsłuchiwanym zestawem był oczywiście majkelowy DAC w komplecie ze wzmakiem w jego najnowszej odsłonie. Z uwagi na moje uprzednie sprzętowe doświadczenia, zawężony zakres zajmującej mnie w Gradosach "tematyki" i wreszcie ramy czasowe naszego spotkania (wróciłem do rodzimego Poznania sporo po 1 w nocy), na warsztat - no nieco szumne określenie na luźny odsłuch - poszły w zasadzie wyłącznie nagrania z szeroko pojętych okolic rocka, industrialu aż po okolice metalu; gdzieś po drodze "przytrafił" się Clannad i Dead Can Dance (Spiritchaser). Jak napomykałem wyżej głównym brzmieniowym problemem, który dotychczas doskwierał mi w Gradosach, było pewne odchudzenie dźwięku, o którym dość obszernie i barwnie pisywał tutaj Rolansinger, a którego efektem był niski poziom "funu" podczas słuchania moich ulubionych "normalnych" (nie-audiofilskich) płytek z cięższą muzyką. Wobec tego ostatniego skupiłem się tylko i wyłącznie na poziomie frajdy osiąganej przy odsłuchu dowolnie dobieranych płyt z mojej i majkelowej kolekcji (Front Line Assembly, My Dying Bridge, Dub Pistols, Prodigy, Lunatic Soul i inne takie tam fajne... ;>). Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że nie modlę się nad muzyką, która towarzyszy mi na codzień w czasie moich wieczornych nasiadówek nad komputerkiem, więc nie zajmowałem się w czasie (niezwykle miłej) wizyty u Michała rozkładaniem odsłuchiwanego "materiału" (to muzyka fajna po prostu była :>) na części pierwsze. Jako istota nieskomplikowana, no przynajmniej w kwestii audiofilskich zboczeń, jestem w zasadzie dwuwartościowy: fajnie/niefajnie, dobrze/niedobrze.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w uszy po przejściu z Yamamoto jest dynamika dźwięku i jego wypełnienie. Te dwie rzeczy zdeterminowały w zasadzie moją percepcję owoców majkelowych konstruktorskich wysiłków. Może trzecią niech będzie zaskakujący bas, który w magiczny sposób jest odczuwalnie obecny pozostając przy tym kontrolowany (nie ma jak tranzystorowa magia :>). W jakiś tam sposób, między wierszami, zawsze częściowo rozumiałem (no dobra: wydawało mi się, że rozumiem) rolandsingerowe utyskiwania na rachityczne hajendy, które to zresztą utyskiwania często pojawiały się w kontekście GSów. Roland musiałby posłuchać majkelowych nowości, ciekawe czy wtedy GSy zrehabilitowałyby się w Jego oczach. Kolejna ważna rzecz: Grado praktycznie przestały sybilować; co prawda majkel odgrażał się, że zaraz wyciągnie z półki jakieś nagranie, które mimo wszystko i tak potnie mi uszy, no ale cóż... skończyło się na odgrażaniu, zresztą takie zawsze się znajdzie.
Czy wzmak + DAC majkela był dla mnie lepszy od Yamamoto, którego tylko sporadycznie słuchałem w towarzystwie lepszym od tego, o którym lepiej głośno nie mówić, żeby nie budzić licha, które nie śpi? Gdybym miał odpowiedzieć tak lub nie (a tak lubię) odpowiedź brzmiałaby tak, ale... ;>
...w kategoriach czysto audiofilskich, których nie kojarzę osobiście z tym co rozumiem przez "naturalną/niewymuszoną percepcję" muzyki (sam nie wiem co przez to rozumiem, ale jakieś błąkające się wyobrażenia w tej materii mam), Yamamoto pewnie uchodził będzie za urządzenie bardziej wyrafinowane, jeśli jednak to wyrafinowanie, niuanse, smaczki, przestrzeń mają współistnieć z pewną eterycznością dźwięku pozbawiającą go życia i uderzenia w muzyce rockowej, to zdecydowanie (osobiście) preferuję to, co usłyszałem wczoraj u majkela. Organiczne granie urzekło mnie znacznie bardziej aniżeli nieco bezduszny wgląd. Mocno przesadzam, ale czynię to jedynie w kontekście moich muzycznych inklinacji, które były "traktowane" po macoszemu przez mojego dotychczasowego lampiaka (nic mu nie ujmując w zakresie szeroko rozumianego wyrafinowania).
Co ja tam zresztą opowiadam: było bardzo fajnie, słuchanie sprzętu bez obudów ma swój niepowtarzalny urok, człowiek nie koncentruje się na śmiesznych skrzyneczkach z nazwami egzotycznych producentów, które często wpływają (wraz z metką) w dramatyczny sposób na percepcję dobywającego się z nich dźwięku. Gdybym był konsekwentny (względem tego, co napisałem na początku) powinienem po prostu napisać: podobało mi się bardzo :-) I oczywiście dodać, że podobało się bardzo MI i to nie dlatego, żebym uważał to "mi/moje" za najważniejsze na świecie, tylko żeby ktoś mi nie zaczął udowadniać, że nie mam racji, bo tutaj racji nie ma (to nie słuch jest, a słyszenie).


-------------------------------------------------------------------------------
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.
.
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.

Rolandsinger

  • 2894 / 6107
  • Ekspert
12-03-2009, 22:38
@ Cheers i Gradofani

Obawiam się, że wynikło pewne nieporozumienie w kwestii Grado. Ja wcale nie twierdzę, że Grado GS1000 czy inne słuchawki tej marki nie potrafią zagrać muzykalnie, z wypełnieniem, może nie tłusto, ale na tyle soczyście, aby czerpać nieskrępowaną przyjemność ze słuchania.

Pięta achillesowa topowych Grado polega zupełnie na czymś innym. Otóż wyobraźmy sobie w miarę majętnego, statystycznego zjadacza chleba, który nosi się z zamiarem zakupu dobrych słuchawek. Sugerując się prestiżową ceną i wyśmienitymi opiniami krążącymi po necie, jego wzrok przyciągają machoniowe nauszniki nowojorskiej manufaktury. Nakarmiony orgiastycznymi wyznaniami forumowych Kolegów nt. tych słuchawek, wszechobcenymi w cybreświecie oraz jakże wymowną deklaracją Johna na firmowej witrynie, oznajmiającą, iż jego słuchawki grają ze wszystkiego, począwszy od mobilnego cd, poprzez iPoda, skończywszy na hi-nedowych plejerach stacjonarnych, wpina więc nowy nabytek za okrągłą sumkę do dobrego amplitunera, który stoi w salonie i słyszy jakieś piski, syki oraz charakterystyczne chude telefoniczne wokale miast muzyki. Tymczasem większość słuchawek innych marek zagra z owej dziurki co najmniej znośnie, jeśli nie dobrze - zwłaszcza Sennheisery czy niższe AKG.

Z drugiej jednak strony prawdą jest, że te słuchawki potrafią oddawać muzykę "normalnie". I bez wahania muszę przyznać, że autorski napęd Majkela zapewnia niemal sensacyjne doznania odsłuchowe w ramach danego tyypu preznetacji właśnie na Grado GS1000 - mnie dosłownie opadła szczęka słuchając jego egz. na odpowiednio dobranym torze.

Owszem u Majkela GS1000 grają wybornie, z nasyceniem przynajmniej bardzo dobrym, średnica nie jest wycofana, a bas daleki od boomienia. Dynamika i zdolność kreacji sceny na jego torze są również wyśmienite. Śladowa lekkość i zwiewność dźwięku charakterystyczna dla najwyższych Grado wprawdzie pozostaje, lecz utyskiwać mogliby tylko wyjątkowo nieprzychylni tej marce malkontenci, do których wbrew pozorom się nie zaliczam. Fundamentalne pytanie brzmi, ile osób dysponuje taką wiedzą i doświadczeniem, a także praktycznymi umiejętnościami w konstruowaniu przetworników c-a i wzmacniaczy słuchawkowych, jak Majkel czy inni uznani forumowi konstruktorzy, tacy jak chociażby Stefan B, Piotrek608, a nawet św. pamięci Kolega Włodzimierz Senicz?  

I nie w tym rzecz, że te słuchawki potrzebują po prostu szczytowej klasy toru i amplifikacji. NIE!!! Nic z tych rzeczy! Na Accuphase DP-700 i wzmacniaczu Staxa jak empirycznie sprawdzał sam Majkel jest znacznie gorzej niż z jego, niskobudżetowego (przynajmniej jeśli idzie o komponenty) DACa i Moonlighta V8? To samo słyszałem na innych hi-endowych konfiguracjach.

Co jest więc u licha? Ano te słuchawki potrzebują konfiguracji SPECYFICZNEJ, jedynej w swoim rodzaju. Nie mam powodu by wątpić, iż takową dysponuje Kol. Piotr Ryka. Główne zastrzeżenie w tym przypadku sprowadza się do pytania, a gdzie takiego Twin Heada z odpowiednim zestawem lamp można kupić? Odpowiedź brzmi: nigdzie.

W tym kontekście zjawisko zwane "wysokie modele słuchawek Grado" przybiera nieco inną postać i w czysto formalnej warstwie przypomina trochę stawianie pytania o zdolność do lotu naddźwiękowego ciał o aerodynamice cegły i masie pociągu. Owszem, można to sprawić, jak to mieliśmy okazję prześledzić na przykładzie siermiężnych wynalazków św.p. ZSRR z okresu Zimnej Wojny takich, jak rozwijający prędkość Mach 3 Mig25R konsumujący cysternę paliwa w ciągu minuty lotu czy rakieta Mołnia 8K78M, która mimo cztery razy większej masy niż to było niezbędne wynosiła osiągnięcia sowieckiej myśli technicznej na orbitę do wczesnych lat 70-tych. Warto w tym momencie postawić pytanie: po co? Istnieją przecież słuchawki, z przestrzenią i wypełnieniem, które są znacznie mniej wybredne względem elektroniki niż Grado i IMHO wcale im nie ustępują na płaszczeznie dynamiki czy otwartości. Oczywiście ze zrozumieniem i akceptacją odnoszę się do osób, które mimo wszystko wolą Grado przypominające Paris Hilton (GS1000) w apogeum PMS od układnej, acz równie, a może nawet bardziej namiętnej Jessici Alby (Denon D7000). Szanuję wybór tych, którzy uzależnili się od zadziorności i zwierzęcości panny Hilton a spolegliwość tej drugiej stanowi dla nich nieakceptowalną przeszkodę.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

majkel

  • 7477 / 6106
  • Ekspert
13-03-2009, 00:49
Ja dziękuję Chreesowi za przybycie z odległej stolicy Wielkopolski w moje skromne progi. Gratuluję przy okazji ciekawości i determinacji w jej zaspokajaniu. :) Sam wyznaję zasadę, iż podróże kształcą, i w miarę możliwości uzupełniam swoją wiedzę muzyczną. Miło jest poznać fana Grado GS1000 o podobnych preferencjach muzycznych i jak widać brzmieniowych. ;) Do tego jest bardzo sympatycznym gościem i konkretnym jeśli chodzi o oczekiwania względem sprzętu. Jak to zwykle bywa - czasu było mało, a parę tematów zostało tylko liźniętych. ;) No ale to zawsze można nadrobić, wcześniej lub później.

Teraz nieco komentarzy technicznych, również w odniesieniu do wypowiedzi Rolanda. Mojego Moonlighta v8 nie ma co brać za referencję dla GS1000. To jest raczej konstrukcja pozwalająca słuchać tych słuchawek bez fatygi i dając im się wykazać niektórymi swoimi cechami osobniczymi. Wzmacniacz jednak okazuje się wciąż mieć pewne niezaorane obszary, które ujawniają się wraz z odsłuchami na sprzęcie kolegów, ale i przy równolegle trwających eksperymentach ze źródłem. Co się jedno poprawi, to lepiej słychać gdzie niedomaga drugie. ;) Właściwie to do zainteresowanych pójdzie już zaktualizowana wersja wzmacniacza... MkII? Mniejsza o nazwę, z pewnych nie tylko dźwiękowych powodów postanowiłem go lekko zmodyfikować.

W kwestii porównań u Wiktora - zgaduję, że to przejęzyczenie, a raczej przepalcowanie z tym wzmacniaczem Staxa i Accuphase DP...800? Do wzmacniacza Staxa nie da się podłączyć słuchawek dynamicznych. Chodziło raczej o dziurkę wzmacniacza głośnikowego Accuphase jak zgaduję, który swoimi zaciskami wyjściowymi służy AKG K1000 czyniąc to niezgorzej. Otóż dźwięk dziurki słuchawkowej rzeczywiście nie pasuje do Grado i prawdopodobnie samo wyjście słuchawkowe zostało potraktowane przez producenta jako dodatek, nie pełnoprawny wzmacniacz słuchawkowy. Odnośnie samego źródła, ja nie mam wątpliwości, że przetwornik DC801 posłużyłby jako fenomenalne źródło dla wzmacniacza pod GS1000, bo słychać to było i na Staxie i na AKG K1000. Nie podłaczaliśmy mojego wzmacniacza z racji starannego upakowania kabli u Wiktora, ale Accuphase DP800 resztę meetingu, od kiedy go podpięliśmy, służył za transport do mojego DACa, przy okazji pokazując jak mało wysiliła się firma Technics, by należycie wyprowadzić bity przez wyjście optyczne.

Sprawa Grado GS1000 i doboru dźwięku... Jako że w najbliższym czasie biznes audio na pewno nie będzie źródłem mojego zasadniczego, a co najwyżej doraźno-pomocniczego dochodu, to pomyślałem sobie po raz kolejny przy okazji wizyty Krzyśka, że najlepiej byłoby mi robić urządzenia typu custom. Przyjeżdża do mnie klient, bierze swoje płyty, słuchawki, źródło, kable, cokolwiek ma swojego, i bawimy się u mnie w konfigurowanie sprzętu, a potem obydwaj wiemy czego oczekujemy i co się podoba. Z racji sporej oferty z Polski, Azji i paru innych krajów, jakoś mnie nie ciśnie temat lamp. W sumie także z powodu braku czasu w ogólności na próbowanie kolejnej działki od zera. Jak widać, niektóre osoby można nawet "nawrócić" na krzem, tyle że o ile dźwięk przyjemny na lampach jest przeważnie od razu, a walczyć trzeba o przejrzystość, dynamikę i ogólny realizm, to w tranzystorze trzeba się napocić by osiągnąć te trzy ostatnie cechy, a jeszcze więcej nakombinować, by dźwięki płynące po kablu były naturalną przyjemnością. No ale... lubię wyzwania. :) Jestem pewny, że produkt "finalny" to będzie ewolucja tego, co słuchał Krzysiek, bo pomysły coraz to nowe przychodzą mi do głowy, i po nausznej weryfikacji co któryś tam okazuje się małym kroczkiem do przodu. Zawsze jest strach przed pierwszym egzemplarzem na czysto, czyli w wersji zapakowanej do obudowy. Ze wzmacniaczem już miewałem przygody.

chrees

  • 1657 / 6106
  • Ekspert
13-03-2009, 08:39
Roland ---> Co do "specyficzności" wymagań GSów to cóż... czy znamy wiele modelów słuchawek z górnej półki, które grają z byle czym? To chyba naturalne, że bywają one wybredne, lub - jak GSy - bardzo wybredne. Dla mnie osobiście liczy się efekt finalny. Potrzebuję zestawu konkretnie do Gsów, taki zestawik jest w stanie zbudować majkel i tylko to mnie obchodzi. Że te słuchafony nie zagrają z wieloma innymi klockami, to nie moje zmartwienie. Na rynku funkcjonuje całkiem sporo konstrukcji, które z Grado dają sobie doskonale radę, inna kwestia ile mogą kosztować: to już często jest horror, ale tak to już jest, również z wieloma kolumnami ;>

Majkel ---> Rozumiem, że zdążę się załapać na wszelkie nowe pomysły, które  w międzyczasie zostaną przez Ciebie wdrożone? ;P



-------------------------------------------------------------------------------
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.
.
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.

majkel

  • 7477 / 6106
  • Ekspert
13-03-2009, 11:05
>Majkel ---> Rozumiem, że zdążę się załapać na wszelkie nowe pomysły, które w międzyczasie zostaną przez Ciebie wdrożone? ;P

Oczywiście, zwłaszcza że to się kręci wokół tego wtykanego patentu. ;) Wziąłem notę aplikacyjną i podpatrzyłem jak można zrobić fine tuning parametrów układów poprzez dobór elementów R i C.

Rolandsinger

  • 2894 / 6107
  • Ekspert
14-03-2009, 02:22
Gustów się nie zmieni, jeśli ktoś lubi wychudzone wokale z sybilantami na słabych nagraniach i przy tym masę szczegółów oraz niewątpliwą precyzję prezentacji, no to co ja mu zrobię?

Jeśli idzie o RS-1, to wielokrotnie miałem możność wtykania ich w różne dziury i z większości grały po audiofilsku - sypały szczegółami i konturowały dźwięk, jeśli ktoś to lubi, to znalazł swoje ulubione słuchawki.

Ja już wyżej cenię przenośne K518DJ, a HD595 robią z nich marmoladę - oczywiście wg MOICH skromnych PREFERENCJI.

Być może mój gust wynika z uprzedniego słuchania wyłącznie na głośnikach, gdzie szczegółów jest znacznie mniej, wszystko jest większe, a dźwięk ogólnie jest znacznie bardziej nasycony, zaś wokaliści nie są kreśleni jak rozprasowane postaci z Disneya wielkości gryzoni, a tak to właśnie brzmi na niektórych słuchawkach audiofilskich - Sony SA5000 i na większości wyższych Grado z wyj. dobrze napędzonych RS-2, niestety na GS1000 to już jest nieznośne.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Rolandsinger

  • 2894 / 6107
  • Ekspert
14-03-2009, 13:52
Słuchałem GS1000 na zestawie Majkela i mam podobne wrażenia - wokale cimne, na pewno nie kłujące, ale też nie gęste i soczyste, ale lekkie jak prasowanki.

Czyżby był on tak fatalny w stosunku do T-H, na którym słodki sok spływa na uszy?

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

majkel

  • 7477 / 6106
  • Ekspert
14-03-2009, 14:06
Rolandsinger, słuchałeś moich półsurowych słuchawek na nieco innym, mniej zaawansowanym sprzęcie, zwłaszcza w kwestii źródła. Do Twin-Heada można wetknąć różne lampy i zrobić sobie dobrze według własnych upodobań. Ja niestety też mam problem ze słyszeniem wokali jako przekonujących na słuchawkach marki Sennheiser, choć HD25-1 coś czynią we właściwym kierunku. Kwestia referencji i przyzwyczajeń. Mój obraz dźwięków muzyki to żywe instrumenty i opera, bo na takie imprezy byłem ciągany gdzieś od piątego roku życia. Na koncert rockowy poszedłem raz w 1995 roku i więcej nie pójdę. No w sumie jeszcze raz byłem rok temu i znowu pożałowałem. Na szczęście była to impreza plenerowa i nie rozsadziło mi aż tak uszu. Natomiast poziom jakościowy takich imprez to dla mnie jest wyraźnie poniżej możliwości Sennheiserów PX100, więc dla HD595 to pestka, żeby coś takiego oddać. Świetnie nagłośnione małe sceny z artystami bluesowymi słyszałem ostatniego lata we Włoszech. Chlubny wyjątek od reguły ale i tak za głośno było.