Cypis,
moi zdaniem to jest tak
od samego początku naszej drogi audiofilskiej jesteśmy indoktrynowani opisami hi-endów, w których roi się od miodnych średnic, aksamitnych gór i innych takich - to niestety wbija się, wręcz wdrukowuje, w głowę bardzo mocno i potem na siłę, z uporem maniaka szukamy tego wszystkiego w dźwięku
jednocześnie, nie mając kontaktu z konstrukcjami, które grają "jak trzeba" nawet do głowy nam nie przychodzi, że może być nie tyle lepiej, co po prostu zupełnie inaczej
bo od dziecka słuchamy różnych radyjek i boom-boxów i uważamy to za standard, więc jak ktoś potem usłyszy typowy audiofilski zestaw, to jest pod wielkim wrażeniem i wchodzi w to ręcami i nogami
oczywiście, jak ktoś chodzi na koncerty i słucha muzyki na żywo, to wie, że "coś tu jest nie tak", że z dźwiękiem live nie ma to za wiele wspólnego
ale też i mało osób słucha np. muzyki klasycznej, gdzie na koncercie masz czasem okazję posłuchać akustyczny, niewzmocniony instrument w przyzwoitych warunkach (oczywiście, każda sala "gra" inaczej, ale nie ma to tak naprawdę znaczenia dla usłyszenia zasadniczej różnicy pomiędzy charakterem dźwięku prosto z instrumentu, a z hi-enda)
wiele osób słucha np. tylko muzyki rockowej, która też potrafi zagrać dobrze, ale często jest mocno elektroniczna (a to ciężko porównać) i puszczana w koszmarnych warunkach - po 2 godzinach "zabawa" kończy się nie tylko bólem nóg, ale i głowy
dlatego często słyszy się teksty, że "za sprzęt, który będzie mi grał jak na koncercie, to ja serdecznie dziękuję" - i ciężko z tym polemizować :)
no i dlatego też tzw. branża audiofilska nie ma problemu z przekonaniem znakomitej większości, że produkuje sprzęt, który gra lepiej niż na żywo - a w dodatku, jak sobie podsumować kasę wydaną na APAP, to faktycznie 20 kzł okazuje się taniochą :)
bo audiofile zwyczajnie nie myślą (słuchają) kategoriami takimi, jak dynamika, bezpośredniość, otwartość, barwa dźwięku, tylko właśnie interesuje ich miodność i aksamitność (a dynamika kojarzy im się z APAP-em właśnie)
zostali zaprogramowani na terminologię odpowiadającą producentom małych wąskich popierdółek, które łatwo akceptuje żona :) i które łatwo (tanio) transportuje się do sklepu
a jak już raz człowiek wejdzie w ten świat i zagłębi się w literaturę i fora, to potem ciężko wyzwolić się z myśli, że 100 tys. audiofilów nie może się mylić :)
na szczęście, niektórzy mają czasami okazję zapoznać się organoleptycznie z czymś innym i wtedy pojawia się zdrowy odruch szokowy :)
i od tego momentu taki szczęściarz jest już odporny na wszelkie zapewnienia, że prawdziwy sprzęt dopiero zaczyna się od 100 kzł, że "takie kolumny to dobre na estradę" i generalnie, że "to nie może zagrać" :))
przez jakiś czas jeszcze zachodzi tylko w głowę, jak to wszystko jest możliwe, dlaczego wszyscy dają się wodzić za nos i trochę próbuje dyskutować na forach z tymi, którzy tkwią w matrixie - ale po jakimś czasie i to przechodzi... :)
p.s. Cypis
może pod wpływem chwili poprzesz mój pomysł, żeby skłonić kilka osób z tego forum do podzielenia się wiedzą z nieszczęsnymi audiofilami? :)
http://audiohobby.pl/topic/4/7888/1-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Po 2 godzinach sam niemal dałem się przekonać tym naukowcom, byli bardzo wiarygodni. Na szczęście mam inne poglądy". - prof. K. Kik
"To przekracza moją wyobraźnię". - S. Chandrasekhar, laureat Nobla, zwolennik teorii, wg. której cała materia Wszechświata miała swój początek w nieskończenie małym punkcie