Cóż...po dłuższej przerwie (w pisaniu, nie słuchaniu) muszę przyznać, że PS1000 całkowicie odzyskały łaski i tron (stojak), a Beyery leżą czekając na okazje typu szybki rzut uchem z dziurki CD itp akcje. Dlaczego? Nie wiem... Teraz te toporne alusy grają mi aktualnie lepiej, jest więcej muzyki w muzyce, bas jest bardziej zwarty, przestrzeń namacalna, a dynamika...wow! Zakładając Beyery odnoszę wrażenie, że dźwięk się rozjeżdża i wyraźnie buczy :/ Do tego na większych głośnościach dość zniekształcają w porównaniu do Grado, łatwo wyprowadzić je z równowagi i na głośnościach gdzie PS1000 grają nadal czysto, DT990 zaczynają dodawać przestery i "mielić dźwięk". W dodatku potrafią się wzbudzić na prawym kanale przy niskich tonach (początek utworu Massive Attack - Angel, słychać wyraźne pierdzenie podczas uderzenia basowego). Różnica nadal nie pozostaje obiektywnie warta dopłaty 7-krotnej wartości Beyerów, jednak skupiając się jedynie na możliwościach "oczekiwanych efektów"... wolałbym uniknąć stwierdzenia "możliwościach technicznych", chociaż skłonność do zniekształceń przy głośnym słuchaniu nie daje Beyerom przewagi technicznej również, to te droższe wypadają o jakieś 3 klasy audiofilskie lepiej, czyli trochę i ciut :) Potraktujcie to jako luźne wywody nt. wieczornego słuchania, a ostatnio nawet i popołudniowego bo na motor jest za zimno, a na ryby nie idę bo uparłem się na na nowy kołowrotek więc starego szkoda mi zaopatrywać w dobrej klasy plecionkę :>