Pewnego razu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami był sobie gramofon grający całkiem fajnie i dynamicznie.
Miał miękkie zawieszenie (Thorens TD 320), niezłe ramię (TP16mkIII) i wkładkę też niczego sobie (Goldring 1042).
Pewnej ciemnej i strasznej nocy gramofon został przewieziony post hitlerowskim samochodem ale po polskich drogach. Po tej podróży przestało mu się chcieć, gramofonowi oczywiście, grać dobrze i dynamicznie.
Właściciel, sprawdził już chyba wszystko... kalibrację (oryginalny wzornik Thorensa), azymunt, poziom, nacisk, VTA, AS ...... no i pupa blada. Dodam tylko, że ten nieznośny gramiak jest umieszczony na półce, przy ścianie, bez styku z podłogą.
Czy ktoś ma jakieś pomysły w którym kierunku powinna rozwijać się akcja tej bajki ?