atmeq, wzialem sobie do serca i zrobilem test.
Moze opisze sytuacje.
Jakis czas temu udało mi sie zerwac z nalogiem kawowym. Nie wiem czy na stale ale tak jak mi sie to zawsze marzyło, tzn. nie stalem sie na sile antyfanem kawy; przeciwnie od czasu do czasu (raz na tydzien, może dwa....a jesli 2-3 razy w tygodniu to tez nie bylby problem mysle, choc nie probowalem ;-)) wypiję z przyjemnością.
Nie jest to kompulsywne jak wtedy gdy pilem po 3-4 siekiery dziennie. Uczucie było do bani bo po prostu bez kawy ciężko zeby nie powiedziec ani rusz. W tej chwili dzienny bilans powera o kosmos lepszy niż na kawce.
Do rzeczy :-) Dzisiejszą noc spedzilem rysując kilka rzeczy. Normalnie chodze spac kolo 22-23, jak sie przemogę i jestem nakrecony to padam przed drugą i to definitywnie. Dziś postanowilem posluchac proponowanego przez Was łojenia, wlasnie skonczylem robotę i nawet sie specjalnie nie garnę do spania. Być moze to jakis przypadek i akurat mam wyż energetyczny a byc moze faktycznie dobrze adrenaliną muzyka ładuje.
Oprócz zaproponowanych przez Was sluchalem Zeppelinów - tu dla odmiany "rozumiem" co sie ludziom w tej muzyce podoba (dla odmiany Floydzi jakoś mniej mi podchodzą, choć nie marudzę specjalnie i spokojnie do polsuchania pod moj plebejski gust)..
W kazdym razie zeby było jasne. Nie porobilo mnie muzycznie jak z Zeppelinami, i raczej nie zostanę fanem "ciezkiego" metalu, choć klimaty miejscami całkiem calkiem, inaczej zaaranzowane pewnie lepiej by do mnie trafiły....tylko ten image muzyków.....dobra dobra już nie marudzę :D
A teraz chwila ambientu i dobranoc ;)
PS. jeśli Gala uwazacie nie na miejscu to prośba o kliknięcie do moderacji.