A ja napiszę, że im mniejszy sygnał tym lepiej. Po pierwsze - mniejsze siły elektrostatyczne działają między przewodnikami, czyli efekty elektromechaniczne, jeśli nawet występują w mikroskali - będą mniejsze. Oczywiście zakładając liniowość zjawisk można powiedzieć, że ta amplituda nie ma znaczenia, i tego bym się trzymał. Idźmy dalej. Przy dużej amplitudzie ze źródła ciężko się reguluje głośność, zwłaszcza na niskich poziomach, gdy jeszcze dojdzie niezrównoważenie kanałów na początku potencjometrów. W przypadku drabinki skoki głośności są za duże, żeby sobie ustawić dokładnie tyle ile się chce. Kolejna sprawa - na drodze ramię gramofonu -> preamp napięcia nie przekraczają kilkudziesięciu mV. Według Waszych tutaj teorii powinna być niezła kaszana. Tymczasem potrafi być co najmniej nie gorzej niż szczytowe osiągnięcia techniki cyfrowej. Coś ta teoria jest nie teges.
Generalnie wpływ kabli występuje wtedy, kiedy jest wyraźne niedopasowanie impedancyjne kabla, źródła i odbiornika. W przypadku źródeł liniowych jak CD impedancja wyjściowa jest jakieś 50x niższa niż gramofonu, i kabel inaczej wpływa na pasmo przenoszenia wysokich częstotliwości (czytaj" zakłóceń) w obydwu przypadkach. Zasadniczo kable studyjne lepiej się sprawdzą z wysoką impedancją i niskimi amplitudami, gdyż zostały pomyślane jako mikrofonowe, czyli do źródeł o wysokiej impedancji wyjściowej i małych amplitudach sygnałów. Można by rzec, że kable te pracują w trybie prądowym, a interkonekt CD bardziej w trybie napieciowym. Na pewno na rynku jeśli chodzi o walory impedancyjne mamy szwarc mydło i powidło, po to, by każdy z producentów statystycznie się wstrzelił w nieco inny system i jego impedancje na drodze sygnału. No i tak to się rozkłada - jednemu gra Tara, innemu Audioquest, XLO, Acrolink, itd.