Witam,
Ciekawy temat i pewnie wywoła kontrowersje.
Ja jestem przede wszystkim fanem muzyki, potem dopiero jest wszystko inne, czyli sprzęt itd. To muzyka towarzyszy mi w całym moim życiu niemal bez przerwy i to ona jest moją największą pasją, tak odstrony biernego słuchania, jak i grania, tworzenia, na teorii i historii kończąc. Głównie jest to muzyka rockowa, w czym mieszczą się właściwie wszelkie gatunki, od rock\'n\'rolla Billa Haleya, przez różne progresywne historie, hard rocka, heavy metal, thrash i czasem jeszcze dalej w ekstrema. I mimo, że na pierwszym miejscu jest muzyka stosunkowo ambitna, niosąca treść i przekaz, zaawansowana kompozycjnie i instrumentalnie, to jednak nie stronię od ŻADNEJ dobrej muzyki.
Żywię ogromny szacunek dla twórców i jestem szczególnie wrażliwy na melodie. Jeśli coś ma dobrą melodię, to znaczy że zasługuje na moją uwagę. Może to być piękna, skomplikowana melodyka King Crimson, a może być komercyjnie zorientowany Bon Jovi. Nie ważne, jeśli ktoś potrafił ułożyć dźwięki tak, że do mnie trafiają, to nie patrzę na to, czy to jest "godny" wykonawca.
I przede wszystkim naczelna zasada - wszystko oceniać samemu. Recenzję można przeczytać po to, żeby zobaczyć co inni o tym myślą. Ale czy muzyka jest dobra czy nie, to decyduję JA dla samego siebie. Przesłuchałem spokojnie dziesiątki tysięcy płyt i wiem o muzyce (bez fałszywej skromności) tyle, że potrafię ocenić, czy coś jest sensowne, czy zupełnie denne. Nie istnieje coś takiego, że wykonawca popowy nie może tworzyć dobrej muzyki. Może i robi to dość często. Gatunek naprawdę nie jest ważny.
Typowym przykładem jest tutaj dla mnie mój absolutny popowy faworyt, czyli grupa Roxette. Pisali takie kawałki, że naprawdę podziw i pełen szacunek. Znakomite, chwytliwe ale nie prostackie melodie, wielka przebojowość bez obciachu, wszystko ze smakiem zaaranżowane, dobrze zagrane z bogatym instrumentarium. Naprawdę przyjemnie posłuchać, profesjonalna robota i popowa ekstraklasa.
Inny przykład, tym razem z polskiego podwórka - Varius Manx. Mam tu naturalnie na myśli okres, kiedy w zespole była Anita Lipnicka, czyli płyty Emu i Elf, a szczególnie ta druga. Janson pisał po prostu rewelacyjne piosenki! Piękne rzeczy, takie jak Zamigotał Świat czy Oszukam Czas, naprawdę coś wspaniałego jak tam zgrały się ze sobą melodia, podkład, tekst. Albo takie Wolne Ptaki z tym pulsowaniem basu, naprawdę rewelacyjny kawałek!
A pisze to wszystko człowiek, który na codzień rozpływa się w dźwiękach płyt Pink Floyd czy King Crimson, który ustawia na półce dyskografię Dream Theater, z drugiej strony zasłuchuje się w Exodusie, gitarowych wygibasach Megadeth, wielbi całą klasykę hard rocka i wszelkie nobliwe, uznane kapele. I nie przeszkadza mi to w niczym, jak na półce obok takich płyt stawiam np. wspomniane Bon Jovi (New Jersey to mistrzostwo!).
I oczywiście mam świadomość, że niektóre te rzeczy bywają mało ambitne, może nawet kiczowate w swojej konwencji. Że są mało ambitne. I co z tego? Dokąd są dobrymi kompozycjami wcale mi to nie przeszkadza.
Akurat zespołów które wymieniłeś nie mam ani jednej całej płyty, bo jakoś mi nie podchodzą. Ale poszczególne kawałki, te największe hity jak najbardziej, np. Hard To Say I\'m Sorry to świetna balladka Chicago, chociaż słodka bardzo. Foreigner był dość mdły, ale bardzo lubię np. kawałek That Was Yesterday, dziś już chyba zapomniany. A Beach Boys? Mam piękne wspomnienia związane z Kokomo :)
Czasem mam nawet jeszcze bardziej skrajne odloty, podobają mi się rzeczy do których już naprawdę wstyd się przyznać ;)
Pozdrawiam