No to wróćmy do początku ;)
>> Coyote, 2008-04-26 00:13:37
> Bo widzę, że są kanony - Karajan (swoją drogą z pewnością niesamowity, niestety nie miałem jeszcze przyjemności słuchać, ale wszystko w swoim czasie), Dream Theater (jedna z płyt wczoraj wylądowała u mnie na półce i z początkowego zastanowienia nad zakupem przechodzę w zachwyt nad niektórymi fragmentami) czy chociażby Pink Floyd. A co z zespołami obciachowymi, populistycznymi acz wywołującymi emocje? Może nie głębokie jak oratoria czy requiem, ale z pewnością wnoszące coś do naszego samopoczucia. Nie wiem - podrzucę tutaj na przykład No Doubt, Foreigner czy bardziej po bandzie: The Beach Boys lub Chicago.
>> rafal996, 2008-04-26 00:52:18
> Typowym przykładem jest tutaj dla mnie mój absolutny popowy faworyt, czyli grupa Roxette. Pisali takie kawałki, że naprawdę podziw i pełen szacunek. Znakomite, chwytliwe ale nie prostackie melodie, wielka przebojowość bez obciachu, wszystko ze smakiem zaaranżowane, dobrze zagrane z bogatym instrumentarium (...)
> Inny przykład, tym razem z polskiego podwórka - Varius Manx. Mam tu naturalnie na myśli okres, kiedy w zespole była Anita Lipnicka, czyli płyty Emu i Elf, a szczególnie ta druga. Janson pisał po prostu rewelacyjne piosenki! (...)
> A pisze to wszystko człowiek, który na codzień rozpływa się w dźwiękach płyt Pink Floyd czy King Crimson, który ustawia na półce dyskografię Dream Theater, z drugiej strony zasłuchuje się w Exodusie, gitarowych wygibasach Megadeth, wielbi całą klasykę hard rocka i wszelkie nobliwe, uznane kapele.
Pierwsze zdanie z ostatniego akapitu zacytowanego wyżej wpisu rafala 996 jest symptomatyczne dla tego o czym tu cały czas piszę. "rozpływa się w dźwiękach Pink Floyd i King Crimson", piękne, naprawdę piękne :) Ludzie, zluzujcie, przecież mi wcale nie chodzi o to, żeby komuś dowalić czy zgnoić kamande Pinka Flojda, tak z czystej przekory. A to, że moją pisaninę ktoś bierze za li tylko trollowanie jest kolejnym symptomem tego fenomenu i dowodem na słuszność moich tez :)
Ja przede wszystkim chciałem tu zaprotestować przeciwko sądom, które przyjęło się uważać u nas za PEWNIKI. Pink Floyd Wielkim Zespołem jest, a kto uważa inaczej, ten burak i się nie zna. Oczywiście PF to tylko przykład (ale najlepszy przykład), chodzi rzecz jasna o cały ten jedynie słuszny zestaw prog i hard rockowych tuzów, który u nas stał się równoznaczny z kanonem rocka w ogóle (co jest oczywistym wypaczeniem).
A gówno tam. Bo opinia, że Pink Floyd (a tym bardziej - Dream Theater) wcale nie jest jakimś szczególnie wybitnym zespołem, więcej nawet - że jest zespołem po prostu słabym, jest absolutnie równoprawna. I basta! A jak ktoś nie jest w stanie tego pojąć, to akurat świadczy o tym, że... mam rację :)
Osobiście zdarza mi się słuchać piosenek np. Nelly Furtado czy Amy Winehouse (i to z przyjemnością, bo to dobre piosenki są), zupełnie też nie pojmuję, dlaczego słuchanie Madonny czy Beach Boys miało by być powodem do wstydu. Jednocześnie uważam, i nie boję się tego z pełnym przekonaniem napisać, że Dream Theater to wyjątkowy kicz i żenada. A jakoś, z tego co widzę, nikt się ich tu słuchac nie wstydzi. A może powinien ;))
pozdrawiam