Propaganda LGTB jest ogłupiająca- ja tylko wspomnę o tym, że niejaka profesor Płatek, komunistka, działaczka LGTB i feministka stwierdziła niedawno, że w rodzinach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci niż w rodzinach hetero.
https://youtu.be/Kv1gdZCeigII tyle o propagandzie sodomicko-lewackiej, której niestety można łatwo ulec...Sapienti sat.
Nazwanie Brittena sodomitą i pedofilem jest zgodne z prawdą więc gdzie tu chamstwo?! Czy jeśli bym kłamał i twierdził, że Britten nie był chorym człowiekiem to wówczas byłbym cool? Hmmm.....dobra ale dajmy już spokój tej połajance.
Kilka przesłuchań robi swoje....no proszę a jednak....
I jeszcze jedna uwaga - otóż jakiś czas temu pisałem już, że awangarda i eksperyment to immanentna cecha nie tylko muzyki ale sztuki w ogóle.Gdybyśmy je odrzucili, to chyba nadal byśmy trwali w muzycznym świecie XIII wiecznego organum.
A z drugiej strony należy też pamiętać, że wszelkie muzyczne awangardy miały swoich przeciwników.W średniowieczu walczono ze stosowanym w szkole Ars Nova dysonansem ( diabolus in musica), w baroku eksperymenty Monteverdiego były nazwane przez współczesnego mu Artusiego jako skrajne naruszenie obowiązujących norm komponowania, III symfonia Beethovena przez część słuchaczy była odrzucona jako niezrozumiała (vide opinia słynnego amerykańskiego muzykologa Haralda C. Schoenberga '' "Musical Vienna was divided on the merits of the Eroica. Some called it Beethoven's masterpiece. Others said that the work merely illustrated a striving for originality that did not come off."Mocno krytyczny był w stosunku do niej również Spohr. Takich przykładów można by mnożyć więcej (w I połowie XX wieku muzyka uwielbianego przez Ciebie Ivesa była uznawana za antymuzykę, do tego niewykonalną) bo po prostu ludzie zawsze boją się nowości...
Następna rzecz to Twoja teza głosząca, że muzyczny eksperyment poszukujący nowych rozwiązań jest przeciwstawny sztuce, która rzekomo ma być skierowana do ludzi...hmm, widzisz uwzględniając postwittgensteinowskie i w zasadzie antyesencjalistyczne podejście do rozumienia sztuki należy po prostu uznać jej definicje za otwartą, a więc taką, która w jej ramy jest w stanie włożyć zjawiska nowe, nie funkcjonujące w niej poprzednio (w dziedzinie muzyki odnosi się to nie tylko do stosowania nowych technik np serializm, sonoryzm czy spektralizm ale do powstawania nowych gatunków np. teatr instrumentalny czy collage). I właśnie ten nowatorski, eksperymentalny aspekt podkreślał zarówno w swojej alternatywnej definicji sztuki Włodzimierz Tatarkiewicz jak i na bazie tzw the cluster definition Berys Gaut wskazując na jej indywidualizm (pkt.6) oraz oryginalność (pkt. 7). Trudno więc odmówić indywidualizmu i oryginalności dziełom Cagea, Stockhausena, Xenakisa, Bouleza,czy polskich sonorystów, natomiast dziełom Brittena można zarzucić, posługując się definicją Molesa kicz czyli przeciętność oraz komfort - unikanie tego, co trudne i niewygodne -czyli eksperymentu- kryterium 4 oraz 5 definicji kiczu Molesa. Muzyka Brittena nie jest więc ...sztuką a tylko próbą podszycia się pod nią.
Warto również podkreślić, że dziś eksperymenty z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych można uznać spokojnie jako kanon i klasykę, z tej prostej przyczyny, że stały się one podstawą inspiracji dla wielu nowych kompozytorów. Również sonorystyczne dokonania polskiej szkoły kompozytorskiej były ważną inspiracją dla takich kompozytorów młodego i średniego pokolenia jak Salvatore Sciarino, Mark Andre, Beat Furer czy nestora moderny- Helmuta Lachenmanna, nie wspominając już o młodych polskich twórcach-Agacie Zubel, Aleksandrze Gryce, Wojciechu Ziemowicie Zychu,Dobromile Jaskot czy Jagodzie Szmytce.
I już na sam koniec sztuka zawsze kieruje się ku ludziom, lecz ze względu na swój jednak elitarny charakter nigdy nie kieruje się ku ogółowi.Amen