Otóż odniosłem wrażenie, że Max rozpatruje twórczość tych kompozytorów tylko tylko w odniesieniu do ich późnego- neotonalnego etapu. A przecież Górecki to nie tylko III symfonia. To od Epitafium op.12, miał okres sonorystycznych poszukiwań.
Takiej Symfonii nr 1. słucha się momentami z przyjemnością, zwłaszcza kiedy muzyce kompozytor pozwala nabrać pewnej płynności (środkowa cześć wolna i kilka innych momentów). Ale znowuż na owo bezproduktywne stłoczenie efektów perkusyjnych wzruszam ramionami - dla mnie lipa.
Takie to były czasy. Miało być oryginalnie, nowatorsko, niezależnie, autonomicznie i kreatywnie...
Myślę, że kluczowy jest tutaj stosunek całej trójki (włączając Pendereckiego) to tego etapu twórczości. Oni się albo od awangardy jednoznacznie odżegnywali (Kilar), albo traktowali ów okres jako wprawkę kompozytorską, eksperymantowanie, szukanie własnego warsztatu (sonoryzm u Pendereckiego).
Zresztą radykalny kontrast późniejszej twórczości względem okresu awangardowego pokazuje dobitnie, że twórcy oddzielili tamten okres "burzy i naporu" grubą kreską...
Jeśli o mnie chodzi, do owej "docelowej" twórczości naszych drogich KGP, stosunek mam wybitnie niejednoznaczny.
Kilar mnie ewidentnie irytuje, niektóre jego rzeczy to zwyczajne muzyczne potworki. Górecki mnie nudzi, choć ostatnio zauważyłem, że potrafię już słuchać bez irytacji takiej III symfonii. Najwyraźniej dorosłem ;-). Penderecki zaś to osobna bajka. Bardzo lubią tą muzykę i słucham wszystkiego. Symfonie, koncerty, Pasja, Jutrznia, kameralistyka. W tym sezonie jest szansa na dwie opery na żywca: "Król Ubu" (w Bytomiu - miały być "Diabły"), a we Wrocławiu "Raj Utracony"...
Nie ma znaczenia czy muza jest "awangardowa", "radykalna", "poszukująca", zwrócona ku tradycji, "post" bądź "neo"... Ważne czy jest dla ludzi i czy służy do słuchania......
---------------------------------------------------------------------
To już było, ale skoro odświeżasz temat, warto przypomnieć:
Kilar:
"Na początku lat 60. ujawnił się w polskiej muzyce nurt awangardowy i ja się w ten nurt
włączyłem. Skomponowałem "Riff 62" na orkiestrę. Nowe utwory grano wówczas podczas
Warszawskiej Jesieni i kompozytorzy chcieli co roku prezentować swoje dokonania. W następnym roku
pomyślałem, że trzeba znowu coś zrobić - i powstał "Generique". I dwa następne. Wymyślałem
wówczas różne rzeczy, na przykład beczki po benzynie, na których grano, określałem nawet
dokładnie, jaka musi być ich pojemność.
Wielu kompozytorom awangardowym wydawało się, że od nich zaczyna się nowa epoka, że stworzyli
coś wyjątkowego. Sądzili, że piszą zupełnie inaczej niż ich poprzednicy, i że szokowanie
publiczności jest konieczne. Później okazało się, że było to złudzenie, gdyż sztuka zawsze
łączy się z niezmiennym, dotyczy człowieka, a awangarda jedynie wzbogaca język, zmienia go.
Kompozycje awangardowe były wydumane i czułem, że w kolejnych moich utworach jest coraz mniej
życia. A poza tym w awangardzie jest chęć szokowania, a nie leży to w słowiańskim charakterze."