Hmm Max jak Ci podszedł dość złożony Birtwistle, to może nie cała Nowa Muzyka będzie Ci wroga....
Oczywiście zakładam szczerość intencji, ale warto ustalić fakty.
Jestem zdeklarowanym miłośnikiem klasyki XX wieku - to jest jasne, ale też nie mam żadnych problemów z muzyką współczesną, o ile nosi znamiona... muzyki. Dałeś tu w wątku przykłady kwartetów sonorystycznych, które wg. Twojej oceny należą do, cytuję, "wielkiej XX-wiecznej kameralistyki ". To jest teza bardzo dyskusyjna, albowiem wg. mojej oceny owe utwory zasługują co najwyżej na miano eksperymentu brzmieniowego (Penderecki), bądź modernistycznego performansu (Szalonek). Ponadto zostało jak najsłuszniej w tym wątku ustalone, że nie wrzucamy do jednego wora całej "muzyki nowej", a i szufladek stylistycznych używamy tylko dla porządku.
Owe uogólnienia i antymodernistyczne deklaracje z mojej strony, to tylko na użytek dyskusji... (gra się tak jak przeciwnik pozwala ;-) )
Konkretnie o muzyce zatem:
Do Ligetiego wracam dość regularnie (zawsze w pakiecie z Gubajduliną), Messiaena szanuję (ostatnio odkurzyłem Turangalilę), Xenakis intryguje (jego muza ciągle przede mną), Berio ze swoją Sinfonią robi coraz lepsze wrażenie, dopiero co odkryty i ewidentnie pociągający Kurtag (Grabstein fur Stephan, Stele), itp., itd...
Jeśli tylko słyszę muzykę, nie mam problemów z akceptacją, bez względu na język czy konwencję...
"Le Marteau...' Bouleza nie trafia do mnie, mimo kolejnych szans, chyba właśnie z uwagi na ów punktualistyczny bezład ("ice clicking"). Jeśli mam kłopot z akceptacja jakichś zjawisk, to chyba właśnie owe pojedyncze, nieskoordynowane dzwięki, zestawione tak, by broń Boże, choćby przez moment, nie powstała z tego jakaś czytelna fraza..., leżą na przeciwstawnym biegunie muzycznych oczekiwań :-) Z trójki Schonberg, Webern, Berg, oczywiście, jak się domyślasz, bardzo kocham Berga, Schonberg też, jak najbardziej, choć na ogół "Verklarte Nacht" czy "Pelleas und Melisande" (ale muszę domówić resztę, choćby koncert fortepianowy - obowiązkowo !! - do dziś nie potrafię znaleźć jakiegoś super wydawnictwa), Weberna przerobiłem i... jest to dla mnie duży kłopot. Radykalnie zminiaturyzowana i wycofana ta muza, choć na swój sposób intrygująca.
"Pierrota Lunaire" znalazłem... między płytami syna, pod łóżkiem w jego pokoju. Regularnie mi podbiera moje płyty, poniewierając nimi niemiłosiernie (gamoń !). Prezentuje radykalnie antyaudiofilskie podejście ;-))
Nie mam kłopotu z tym utworem, choć "sprechgesang" to niekoniecznie ulubiona technika wokalna :-)
Obiecuję nie zrywać z Boulezem i jego "Le Marteau", i może się w końcu jakiś rodzaj porozumienia nawiąże...
--------------------------------------------------------------------------------
Na koniec, może spróbuję Ci pomóc w akceptacji wielkiej muzyki wieków minionych... ;-)
Koniecznie posłuchaj:
Wczoraj do poduszki, preludium i pierwszy akt Tristana i Izoldy. Wielka muzyka !
W samochodzie: symfonie Carla Nielsena. M.in. cudowna Druga z natchioną trzecią częścią "andante melanancholic" !