Panowie,
Jeszcze pozwolę sobie na krótki off-top w temacie innym niż SU. Cały wczorajszy wieczór rozmyślałem nad tą sytuacją z Piotrem... Nie czytałem wprawdzie całej historii ale chciałbym podzielić się swoimi doświadczeniami z branży. Pracuję, jak wiecie, jako informatyk (i się tego wcale nie wstydzę ;) – z dumą noszę kraciaste koszule i długie włosy :P). Często uczestniczę w globalnych projektach z bardzo różnymi ludźmi. Nauczyłem się w swojej pracy, że komunikacja przez Internet ma swoje duże ograniczenia i niesie wiele "zagrożeń". Bardzo łatwo jest nadinterpretować wypowiedzi innych osób, doszukiwać się drugiego dna lub zwyczajnie źle zrozumieć przekazywane treści. Każdy z nas posługuje się nieco innym językiem, inaczej tworzy zdania i inaczej niektóre zwroty interpretuje. Brak bezpośredniego kontaktu z rozmówcą i zobaczenia jego reakcji na nasze wypowiedzi często prowadzi do problematycznych sytuacji. Podczas gdy w bezpośredniej rozmowie widząc jakieś zniesmaczenie lub niezrozumienie na twarzy rozmówcy od razu wyjaśniamy nasze stanowisko, w komunikacji przez Internet takiej możliwości nie ma. Co więcej – często owo niezrozumienie, zdziwienie czy zniesmaczenie przeradza się zwyczajnie w złość i prowadzi do ostrej wymiany zdań… Zakończenia bywają różne – zależnie od intencji rozmówców, ich pochodzenia (tak, tak !) czy usposobienia…
Myślę sobie, że i w tym przypadku zabrakło pewnie nieco zrozumienia i chęci znalezienia wspólnej płaszczyzny porozumienia. Polacy jako naród mają tendencje do kłótliwości i do tego aby „iść na noże”. W Internecie takie zachowania się potęgują niestety (niepotrzebnie) i prowadzą do waśni. Chciałbym się czymś z Wami podzielić. Mieszkając w Szwajcarii (to prawda, że krótko) zaobserwowałem tutaj ciekawe zjawisko. Ludzie tutaj w autobusie czy tramwaju rozmawiają bardzo swobodnie i głośno, często tak jakby podróżowali tym tramwajem sami… Nikomu to specjalnie nie przeszkadza i nikogo nie dziwi. Często bywa tak, że współpasażer podróżujący danym środkiem transportu dołącza się do rozmowy z nieznanymi sobie osobami i naraz prowadzą dyskusję w większym gronie. Już dwukrotnie miałem okazję widzieć, że taka dyskusja przerodziła się z bardzo ostrą wymianę zdań, która w Polsce niechybnie skończyła by się mordobiciem albo co najmniej szarpaniną. Tutaj natomiast rozmówcy dojeżdżając do swojego przystanku, tuż przed wysiadką, z zaciekłego adwersarza przeradzają się w uśmiechniętego człowieka i wyciągają rękę na zakończenie dyskusji, dziękują za wymianę poglądów i się po prostu udają do swoich zajęć. Szanują zdanie i poglądy innych.
Pewnie i tutaj było podobnie… Tylko eskalacja konfliktu miała inne zakończenie (niestety). Każdy z nas ma inną osobowość i warto to uszanować. Piotr może i jest przewrażliwiony na swoim punkcie, ale ma do tego przecież pełne prawo. Tak jak i Wy macie prawo do ironii i oczekiwania większej otwartości od innych. Trzeba tylko mieć dobre chęci i spotkać się gdzieś po środku :). Pewnie i w tym przypadku wystarczyłoby wyciągnięcie ręki i powiedzenie „przepraszam, jeśli Ciebie uraziłem, żyjmy w przyjaźni” lub coś podobnego… A może jestem zbyt wielkim idealistą ;)