Może dla Ciebie Karol on takiej różnicy by nie zrobił, ale dla mnie zrobił :)Zależy pewnie kto czego oczekuje bo dla niektórych to wręcz był regres :__: Ostro :)
Lubię jak muzyka ma to coś, ten puls na średnicy, wynikający ze stężania, naprężania się i rozprężania dźwięków na przemian. Pisałem o tym w recenzji Pioneerów, i ten silencer to podciągnął ewidentnie. Nie to żeby nie było wcześniej ale jestem wyczulony tutaj. Jest też wzmożona dynamika taka naprawdę żywcem idąca, tu coś ciszej, tutaj głosniej, tu coś zanika, tu pulsuje. Była ta misterność już wcześniej ale teraz nie każe się odnajdywać, człowiek się nie wsłuchuje, po prostu... jest. Jednak te porównanie z obrazkiem nie było do końca trafne bo tu jeszcze korzyść się zawiera w większej głębi, a głębia to nie tylko sprawa większej przejrzystości.
Powiem tylko ze jeśli ktoś liczy na jakieś cuda w stylu pieknych dopalonych barw, potężnej dodanej masy, rozciągania sopranów itp, uwypuklania basów, to nie, to tak nie działa. Dźwięk poprawia się głównie pod względem technicznym, idzie w stronę wyrównywania wszystkiego. Nie czuję żeby było tu dodawane coś od tej pierdoły, co doceniam. Raczej czuć jakby muzyka została.. uwolniona.