Wychodzi na to, że komercyjnym twórcom nie chce się pisać porządnego softu embedded, żeby wycisnąć soki z istniejącego zaplecza sprzętowego, albo skrajnie oszczędzają nie tylko na sofcie, ale też hardwarze, który być może nie dałby rady zrobić tego wszystkiego, co mogła Rio Karma?
W samochodowym systemie audio dawanym przez producenta to mogą różne rzeczy pomijać i się za bardzo nie przejmować jakością, bo raczej nikt nie będzie wybierał samochodu na podstawie funkcji audio :).
Ale faktem jest, że dziś mało komu się chce programować od zera system audio, skoro jest gotowy Android i inne Linuksy. Efekt uboczny jest taki, że hardware używany w takich urządzeniach musi być w zasadzie pełnym komputerem z MMU, a software'owo jest to też skomplikowany system wielozadaniowy.
O Rockboksie można przeczytać (
https://en.wikipedia.org/wiki/Rockbox#Architecture) że był to jednozadaniowy system operacyjny, a hardware był bez MMU i ochrony pamięci. Sam brak MMU może sporo wpłynąć na zwiększenie czystości prądowej, bo przez MMU przechodzą wszystkie dane, i te dane są rozproszone w sensie lokalizacji fizycznej. Np. proces odtwarzacza audio udostępnia DACowi bufor danych w RAMie poprzez mechanizm DMA, ale to, co proces widzi jako ciągły bufor, w rzeczywistości (w sensie adresów fizycznych RAMu) jest rozproszone (to mapowanie z adresów wysokopoziomowych na fizyczne jest realizowane przez MMU).
Czy tego typu rzeczy rzeczywiście pogarszają dźwięk, to nie wiem, ale jest to jeden z przykładów, że na pewno architektura komputerowa jest nadmiarowa dla realizacji odtwarzania cyfrowego audio. No chyba, że oczekiwania konsumentów są już zbytnio rozbudzone, tak że np. streamer bez bluetooth czy integracji ze Spotify się nie sprzeda.
Nie wydaje mi się, aby napisanie nawet od zera software'u embedded w stylu Rockboksa było bardzo kosztowne. Kilka lat temu pracowałem w firmie, gdzie 3-4 osoby były w stanie od zera zaprojektować urządzenie od strony sprzętowej, i napisać na nie oprogramowanie prawie od zera. Urządzenie wykonywało jakieś obliczenia i komunikowało się ze światem, na pewno odtwarzacz audio z podstawowymi funkcjami nie jest bardziej skomplikowany. Może zyski dźwiękowe nie są duże, ale podejrzewam że po prostu ciężko jest odrzucić gotowe darmowe oprogramowanie wysokiej jakości jak Android, i gotowe sprzęty jak mini-komputery ARM.
Co do typów pamięci to znalazłem, ze już Philips CD 371 z lat 80-tych miał pamięć typu DRAM:
https://datasheetspdf.com/pdf-file/547408/NECElectronics/UPD41416/1. Myślałem, że stare odtwarzacze używały SRAM.