Audiohobby.pl

Jak dawno temu bywało - czyli DIY w dawnych czasach.

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
25-12-2016, 11:54
Sięgam pamięcią w przeszłość i kojarzę, że lat temu jeszcze 20 nie używaliśmy (przynajmniej masowo)  tel. komórkowych, komputerów, sprzętu pomiarowego z rurek kupowanych w Castoramie i mikrofonów na Allegro (Castoramy i Allegro tez nie było). W zasadzie nie było wielkich sklepów detaliczno hurtowych z materiałami stolarskimi i narzędziami. Pomiar indukcyjności cewek był w tamtych czasach także problemem (multimetery były raczej drogie używane przez profesjonalistów i zwykle nie miały pomiaru indukcyjności) - tak samo jak zakup cewek i kondensatorów (głównie zwijanych foliowych z Miflexu bo inne były równie niedostępne a z eksportu indywidualnego były koszmarnie drogie) do zastosowań w hobbystycznym audio.

Sprzedaż komponentów do zwrotnic z niemieckiej Intertechniki prowadził jako pierwszy gdański QBA (Jakub Nyka - dzałał od połowy 1993) zdaje się z połowy 1995 roku - była jego pierwsza reklama "Audio Components" w "Magazynie hi-fi" (od 1991 roku dystrybuowane nieregularnie, w wiekszości kraju dostępne głównie w prenumeracie) .

Jeszcze w 1995 roku z QBA - żadnych stron internetowych, jak zresztą w wiekszoci firm - można było zamówić katalog pocztą i tak samo pocztą lub przez telefon złożyć zamówienie.
Ceny przeliczane z dojcze marek na złote były koszmarnie wysokie w porównaniu z obecnymi przelicznikami mniej więcej jak dziesięć do jednego.
Pierwsza Castorama otwarta w Warszawie w 1994/95 roku - ale na kolejną w Krakowie trzeba było czekać następne 4 lata a artykuły "do majsterkowania" pojawiły się w niej dopiero po 1998 roku. Sklepy tego typu - podobnie jak OBI (1997) czy Praktiker (1997) były przed 1995 rokiem zupełną egzotyką w Polsce, a kiedy powstały były przede wszystkim składami materiałów budowlanych - o usługach stolarskich w tych firmach nikt wtedy jeszcze nie myślał.

Weźmy więc pod rozwagę lata tak powiedzmy przed 1995 rokiem. Może 1985-1995. Jakieś DIY wtedy jednak powstawało.
Ludzie robili w domu różne urządzenia.

Nie liczę tu jednoosobowych działalności - warsztatów elektronicznych i elektrycznych, które w tych latach działały na niewyobrażalną obecnie skalę i składały urządzenia audio czy telewizory, montowały dekodery i anteny często własnej produkcji, sklejały samodzielnie głośniki do sprzętu estradowego itp.

Mam na myśli zwykłego "Kowalskiego" który w tamtych czasach chciał zbudować coś dla siebie, wyłącznie do własnego użytku.
Albo weźmy lata jeszcze wcześniejsze - przed 1990 rokiem, kiedy ten "Kowalski" zamiast koczować we Wrześni za Altusami czy czatować (nie na czacie internetowym, bo takiego wtedy nie było - tylko na czatach) przed sklepem ZUiRT za wzmacniaczami Diory lub ampli Radmora, postanowił zbudować coś samodzielnie. We własnym zakresie i w warunkach domowych - jako detalista.
Skąd mógł zdobyć wiedzę o elektronice/elektryce/akustyce. Gdzie i jak kupic potrzebne części, w jaki sposób wykonać projekt, jak go zweryfikować?
Jak to wtedy wyglądało? Jakie miał możliwości, jak się mógł do tego zabrać?
Pamiętacie?

NE5532

  • 206 / 6056
  • Aktywny użytkownik
25-12-2016, 17:39
Moja opowieść być może będzie nudna dla wielu ludzi, którzy nie pamiętają już tych czasów albo wogóle ich nie znają z autopsji. Niemniej jednak przywołam parę faktów z przeszłości i osobistych wspomnień.

Muzyki słucham powiedzmy od 1979 roku, czyli schyłek okresu towarzysza Gierka i jego cudu gospodarczego. Dla zwykłego zjadacza chleba dostępny był wtedy sprzęt klasy podstawowej (mono albo stereo, ale nie spełniający normy hi-fi, słynnej DIN45500). Oczywiście można było kupić lub załatwić coś znacznie lepszego - krajowego albo z importu. Wymagało to jednak bardzo dużych nakładów finansowych, przynajmniej w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia, nie wspominając o czarnorynkowym przeliczniku dolara (waluty) do złotego. Z tego też powodu wiele osób budowało albo składało z części wyniesionych przez pracowników z fabryk całe urządzenia i kolumny głośnikowe.

W gospodarce centralnie planowanej istniała sieć sklepów RTV z częściami elektronicznymi, a nawet całymi podzespołami np. Unitra Serwis. Trudniej osiągalne rzeczy można było zdobyć na giełdach i bazarach. Istniały sklepy ("Bomis") z tzw. bublami, które nie do końca były wadliwe i nadawały się świetnie dla majsterkowiczów. Warto też przypomnieć, zwłaszcza młodszym kolegom, że w ówczesnym programie szkół podstawowych i średnich funkcjonował przedmiot pt. zajęcia praktyczno-techniczne albo wychowanie techniczne. Nie były to zajęcia czysto teoretyczne jak np. w latach 2000-nych, lecz odbywały się w specjalnie urządzonych pracowniach z narzędziami, stołami itd. W związku z tym poziom zdolności manualnych w społeczeństwie był zdecydowanie wyższy niż obecnie.

Osoby, które chciały budować zestawy głośnikowe mogły swobodnie kupić sklejkę lub płytę wiórową o dowolnej grubości. W większości miast i miasteczek istniały sklepy z tzw. drewnem (wspomniane sklejki), więc nie było żadnego problemu z materiałem. Za grosze można było na miejscu zlecić przycięcie na wymiar i już. Dostępna była też literatura (książki: m.in. A. Witorda, M.Feszczuka, czasopisma typu Radioelektronik, SAT-Audio-Video, oraz wydawnictwa z bratnich państw Układu Warszawskiego). Nie było też problemów z wolnym czasem. W epoce socjalistycznej pracownik jak kończył robotę np. o 16-tej, to musiał opuścić zakład pracy, żeby nie spiskować przeciwko ówczesnej władzy. Oczywiście zainteresowanie sprzętem audio miało zupełnie inny wymiar niż dzisiaj. Więcej było entuzjazmu i kreatywności. Nie istniały pojęcia audiofilizmu czy high endu. Co prawda w latach 80-tych pojawiło się na krótko pojęcie Top Hi-Fi, jako bardziej zaawansowana forma tzw. wysokiej wierności w odtwarzaniu dźwięku, ale wraz z upowszechnieniem się pierwszych odtwarzaczy CD pod koniec tej dekady poszło ono całkowicie w zapomnienie.

Transformacja ustrojowa (1989 r.) przełożyła się na także na zmiany w naszej branży. Dotychczasowe placówki handlowe albo przebranżawiały się albo zostawały całkowicie zlikwidowane. Pojawiły się pierwsze "jaskółki" zwiastujące dzisiejszą formę rynku audio - marki NAD, KEF, Dali, Monster Cable. "Zrób to sam" w wydaniu z lat 70. i 80. straciło cały swój urok i rację bytu. Początek dzisiejszego DIY to lata 93-94, kiedy pojawiły się u nas periodyki "Klang und Ton" oraz Hi-Fi World, a raczej wkładka do niego pt. DIY Supplement (raz na kwartał). zwiększył się także dostęp do zachodnich części (półprzewodniki, układy scalone) niestety w cenach zupełnie abstrakcyjnych z dzisiejszego punktu widzenia. Potem poszło już z górki - wspomniane reklamy w Magazynie Hi-Fi, firmy typu QBA, Akkus, Visaton, GLD (przetworniki Audax) i tak mniej więcej do końca lat 90. Wtedy DIY przenosi się do Internetu i wiemy już co było dalej...
Nie mam czasu ... zarobiony jestem, włosy mi rosną ...

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
25-12-2016, 20:37
Tak odległych czasów nie pamiętam a te pózniejsze z perspektywy jeszcze ucznia i nastolatka.
Witort, Feszczuk, "radioelektroniki" - cała masa wtedy już archiwalnych czasopism od starszych kolegów i znajomych nawet  "Radioamator i Krótkofalowiec" z poacztku lat 70-tych, potem Sat Audio Video.

Faktycznie pierwszy program komputerowy do projektowania kupiłem w 1998 czy 99 nie majac nawet własnego komputera.

Pierwsze zestawy składałem z dziesięc lat wczesniej jeszcze będac w szkole na postawie planów z ksiażek - to były chyba GDN 16/15 od razu w czterech sztukach - lezały sobie w sklepie radioelektronicznym z czesciami serwisowymi zreszta przywiózł mi je kuzyn z innego miasta (wtedy to były juz lekko "przestarzałe" głosniki i chyba dlatego nikt ich nie chciał, 12" GDNy także były ale w znacznie powazniejszej cenie i trzeba je było po nie specjalnie jechać). Obudowy zrobili mi koledzy ojca w stolarni jakiegoś zakładu w zasadzie tylko docięli płyty wiórowe - nie wygładały pieknie, nawet po ich oklejeniu. A cewki do zwrotnic nawijałem sam wg nomogramów, bo kupienie cewek do zwrotnic było praktycznie niemozliwe bez zaangazowania czasu, pieniędzy i wyjadu na jakieś bazary w odleglejszych miejscach gdzie czasem dało się "zamówić" cześci z Tonsilu. Cewki zreszta miałem od razu bezkarkasowe - zwijane na rozbieranych szpulach i sklejane, jakich jeszcze wtedy nikt nie stosował.
Po wysokotonowe głosniki musiałem pojechąc specjalnie w wakacje i stanąc w potwornie zatłoczonym sklepie Bomisu - normalnie jakby FMCG tam wtedy sprzedawali, a nie części elektroniczne.

lancaster

  • Gość
25-12-2016, 20:52
pamietam pamietam, na zetpetach polutowalem swoje pierwsze "migotko" diodowe, lutowane to bylo lutownica do rynien albo niewiele mniejsza a krople cyny byly niewiele mniejsze od samych diod...ale dzialalo :-)

najsympatyczniej pamietam misia Yogi wg Slodowego
http://www.tytusdezoo.republika.pl/xhtml/slodowy/slod-mis.html


mielismy tez jakies zajecia z gotowania, od razu sie polapalem, ze żadnym masterchefem nie bede :-)

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
25-12-2016, 20:57
Misia Yogi też zrobiłem na ZPT w podstawówce :-D Miałem taka ksiazke Adama Słodowego z tymi wszystkimi zabawkami, które kiedyś pokazywał w swoich programach telewizyjnych.
Były też zestawy elektroniczne - własnie typu jakieś "migotka" i "brzeczyki". Fundowali to w szkole w ramach konkursów czy jakichś zajeć technicznych.

lancaster

  • Gość
25-12-2016, 21:01
no ja musialem sobie sam czesci kupowac, jakos po stanie wojennym to bylo wiec element kapitalistyczny mogl cos tam sprzedawac. oprocz tego modele sklejalem pamietam i rysowalem duzo

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
25-12-2016, 21:06
No modele sklejane samolotów to u mnie troche pózniejsze czasy po stanie wojennym - pewnie sam koniec PRLu. Masowe wtedy były modele samolotów z NRD w jkichś nietypowych skalach chyba 1:100, a zaraz potem Matchboxa 1:72 tak z pięć razy droższe od tych niemieckich. Farby humbrola i aerografy - to już był wtedy spory lans, na który pozwalały sobie "stare chłopy" zarabiające na siebie chyba żeby się oderwać od alkoholu :-D Ja malowałem pędzelkami retuszerskimi do fotografii, którą też sie wtedy "parałem".
Kupowało sie to wszystko w "Czujczynach".
« Ostatnia zmiana: 25-12-2016, 21:11 wysłana przez tetejro »

almagra

  • 11519 / 5758
  • Ekspert
28-12-2016, 14:47
Pierwsze radio zbudowałem ok 77 roku w wieku lat 7 lub ośmiu.Polegało na zbocznikowaniu słuchawki telefonicznej wysokooporowej za pomocą diody germanowej DOG! Po dołączeniu płaskiego kabla od anteny telewizyjnej hulało i bez uziemienia-wystarczyło trzymać za drugi koniec!
Ale jaką wtedy moc i antenę miał nadajnik Warszawa I...
Potem miałem parcie na chemię.W wieku 10 lat przelewałem oleum,czyli oleisty kwas siarkowy 90paro procentowy do saletry i produkowałem kwas azotowy ...i nitrowałem celulozę.
Modele plastikowe oraz latające też oczywiście sklejałem,był Czyżyk i Jaskółka i Sowa,ale Sowy nie zrobiłem-była zbyt droga.
A jak miałem tak z 13-14 lat to już poszedłem w nadajniki UKF.Było to o tyle niebezpieczne,że był stanik wojenny i parę razy mało nie narobiłem w gacie widząc sukę pod domem...która stała tam zupełnie przypadkiem,rzecz jasna.W liceum miałem już zasięg powyżej 20 km i puszczałem Cepelinów,Skynerdów...
« Ostatnia zmiana: 28-12-2016, 14:56 wysłana przez almagra »

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
28-12-2016, 17:28
modele latające i nitroceluloza???
Niepokojące połączenie zainteresowań.

Opowiedz jak zostałeś lekarzem :-)
« Ostatnia zmiana: 28-12-2016, 18:04 wysłana przez tetejro »

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
28-12-2016, 17:54
dwadzieścia pięć-trzydzieści lat temu lub jeszcze dawniej, praktycznie nie było mozliwosci pomiarów akustycznych dla uzytkowników domowych. O ile ktoś nie zajmował sie zawodowo to nie miał też dostepu do oscyloskopu czy zaawansowanego multimetru.

Pierwsze dostepne dla uzytkowników prywatnych w Polsce oprogramowanie do projektowania zwrotnic głosnikowych to druga połowa lat 90-tych. Były już wtedy dostepne półkomercyjne systemy pomiarowe z mikrofonami i oprogramowanim, ale za ich cene mozna było kupić naprawdę dobre kolumny głosnikowe.

Jak więc wtedy albo jeszcze wcześniej amatorzy budowali zestawy głosnikowe?

Można było obrac dwie drogi. Strojenie na słuch po obliczeniach z kalkulatora lub po pomiarze przebiegu impedancji. To sprawdzało sie w przypadku mniej złożonych filtrów,
Albo sklonowanie istniejacych konstrukcji - z tym ze w grę wchodziły tylko produkty do których łatwo było dostac części - czyli tak naprawdę tylko wyroby Tonsilu. Zdobycie schematów i podejrzenie szczegółow budowy było jednak bardzo utrudnione. Tonsil niechętnie publikował schematy - trzeba było siegać do usług serwisów lub opierać wiedzę na publikacjach w czasopismach - przeważnie dot. starszych konstrukcji. A także zdobywac informacje z odpytywania warsztatów serwisowych i manufakturowych producentów sprzętu muzycznego, które w tamtym czasie powstawały.
Znając już dokładnie schematy i będąc osłuchanym z brzmieniem wybranych głosników można się było pokusić o świadome wprowadzanie zmian do istniejacyh schematów.
Ale tez nie tak dowolnie bo dostepność cewek i kondensatorów nie była taka oczywista. Trzeba się było ich naszukać, a przed 1990 rokiem łatwiej je było kupic w postaci cześci bomisowych czy bazarowych do konkretnych zestawów głosnikowych Tonsilu.

Przynajmniej ja w ten sposób zrobiłem dla siebie pierwsze dwie (i pół) konstrukcji. -Pół, ponieważ ta trzecia nie powstała do końca w taki sposób.
« Ostatnia zmiana: 28-12-2016, 17:57 wysłana przez tetejro »

lancaster

  • Gość
28-12-2016, 18:05
znam faceta ktory w tamtych czasach poslugujac sie prehistorycznym miernikiem cisnienia akustycznego i generatorem robil wykresy spl
jak mu pare lat temu pokazalem jak dziala arta to sie prawie poplakal :-)

technika super poszla do przodu ale z kolei mam wrazenie mniej ludzi sercem i uchem w branzy a wiecej z tytulami (jedno nie wyklucza drugiego, wiecie o czym mowie a raczej w ktora strone to idzie.)

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
28-12-2016, 18:14
Tez to napisałem ale zedytowałem żeby nie zabrzmiało pompatycznie. Mam wrażenie, że wtedy sie robiło coś żeby móc słuchac muzyki, a teraz tylko po to żeby komuś zrobic pomiary i zarobic troche grosza na przysługach.

Tym niemniej w połowie lat 90-tych, na zachodzie - konkretnie w Niemczech bo innych  nie miałem okazji poznać w tamtych czasach - rynek usług dla DIY był juz bardzo mocno rozwinięty. Producenci niemieccy wyczuli nosem tręd tak zwanej wpółczesnie kustomizacji i zaczęli wypuszczac konstrukcje niekompletne - zestawy do składania dające duże mozliwości zmian wykonawczych. Dla ludzi którzy niekoniecznie interesowali sie zagadnieniami technicznymi a po prostu chcieli mieć urzadzenia robione przez siebie samodzielnie.

PS. miernik akustyczny miałem w ręku na początku lat 90-tych. Do głowy mi wtedy nie przyszło ze mozna go użyć w celu wyznaczania spl.
« Ostatnia zmiana: 28-12-2016, 18:17 wysłana przez tetejro »

almagra

  • 11519 / 5758
  • Ekspert
28-12-2016, 18:33
A jeżeli chodzi o kolumny też popełniłem jedną parę na przełomie lat 80-90 i grają u koleżanki po dziś dzień.
Hardkorowy dizajn.Płyta wiórowa pomazana na czarno...

tetejro

  • 2745 / 3194
  • Ekspert
28-12-2016, 20:31
e... sklejka, tylko sklejka ładnie wygładała w farbie nitro albo takiej do szkolnych tablic - czasem zielona sie trafiała :-)

A teraz to mozna sklejkę zamawiac frezowaną od razu na CNC. Szkoda bo wolałbym frezowaną wiórówkę, ale takiej na razie nikt nie chce wycinać, pewnie dlatego ze jest za tania.

cadam

  • 4401 / 6105
  • Ekspert
29-12-2016, 00:03
Szkoda bo wolałbym frezowaną wiórówkę, ale takiej na razie nikt nie chce wycinać, pewnie dlatego ze jest za tania.

Albo szkoda im frezów, bo na wiórówce szybciej się tępią.