W czasach, gdy absolutnie nie mogłem sobie pozwolić na taki zakup, wzdychałem do 9115 albo do szuflady Diory. Zawsze nie znosiłem magnetofonów ze sterowaniem całkowicie mechanicznym, bo były dla mnie oznaką prymitywnej konstrukcji, a ledwie tolerowałem magnetofony ze sterowaniem mechanicznym ze wspomaganiem (soft touch, jak w 9115, 3016, itp.).
Moim pierwszym "prawdziwym" magnetofonem była jednokasetowa Diora do midi-wieży, model MDS 454. Pierwszy egzemplarz zepsuł się w czasie prób w sklepie, drugi po przyniesieniu do domu (i został od razu wymieniony, bo ówczesne przepisy gwarancyjne pozwalały na wymianę w przypadku awarii w ciągu 3 dni po zakupie), a trzeci egzemplarz zepsuł się jakieś dwa tygodnie później. Magnetofon miał nieco anachroniczne już wówczas przełączanie funkcji silnymi elektromagnesami i straszliwie stukał przy przełączaniu, i rodzina groziła mi wymeldowaniem gdy korzystałem z magnetofonu wieczorem czy w nocy, szczególnie gdy nagrywałem coś z radia, co oznaczało częste zatrzymywanie, cofanie, itd. Taka seria głośnych strzałów w nocy naprawdę była irytująca. Denerwował brak gniazda słuchawkowego i układ Dolby B włączany elektronicznie, którego włączenie nie było pamiętane przez magnetofon po wyłączeniu zasilania. Po każdym włączeniu magnetofonu trzeba było pamiętać, by włączyć Dolby. Zaledwie 5-punktowe wskaźniki poziomu z diod LED (zrobione zresztą tak, by przy wyłączonym magnetofonie wyglądały na 9-punktowe) nie pomagały w precyzyjnym ustawieniu poziomu, podobnie jak suwakowe potencjometry o źle dobranej charakterystyce - minimalne przesunięcie suwaków na początku skali dawało znaczącą zmianę poziomu, a dalej w prawo było już zawsze tylko silne przesterowanie.
Magnetofon psuł się kilkakrotnie na gwarancji i po gwarancji, były to zarówno usterki mechanizmu jak i elektroniki.
Nagrywał jednak całkiem ładnie i mam do niego pewien sentyment, i z wielkim sentymentem biorę teraz do ręki kasety w nim nagrane.
Przy nagrywaniu na dobrych kasetach nie było problemu z czułością taśmy i działanie Dolby było prawidłowe.
Koniec magnetofonu przyszedł gdy skończyła się głowica i została wymieniona (w autoryzowanym serwisie Diory) na głowicę Alps, podobno taką samą. Magnetofon po tej wymianie odtwarzał nieźle, ale nagrywał fatalnie, dźwięk był płaski i brzmiał jak z dyktafonu. Zareklamowałem, i okazało się, że autoryzowany serwis do regulacji magnetofonów używał kopii kaset serwisowych na Raksach SX czy DX... Ale facet powiedział, że jak mu przyniosę kasetę, to wyreguluje mi magnetofon do niej. Przyniosłem więc trzy kasety, Typu I, II i IV (Maxell UDI, TDK SA i Sony Esprit IV), i wtedy dowiedziałem się, że niepotrzebnie, bo tego się nie da zrobić: magnetofon ma tylko JEDEN regulator prądu podkładu, dla wszystkich taśm jednocześnie, a proporcje pomiędzy Typem I, II a IV są ustawione sztywno i nie można ich regulować. Prąd podkładu ustawia się dla jednej taśmy, a dla pozostałych typów uzyskuje się prąd "wynikowo". Ostatecznie pan mechanik wstawił tam jakąś PR-kę pozwalającą na regulację, i ostatecznie magnetofon zaczął nagrywać znośnie - ale straciłem do niego wtedy cały sentyment i zacząłem kombinować jak by tu kupić coś używanego, japońskiego.
A CNRS 2, wg oficjalnych informacji, nie był dokładną kopią Dolby, miał m. in. mniejszą skuteczność, jeśli dobrze pamiętam, bo ok. 8 dB. Instrukcje mówiły, że można używać CNRS 2 do odtwarzania kaset nagranych w Dolby, natomiast nie zalecały postępowania odwrotnego, tzn. odtwarzania poprzez Dolby nagrań w CNRS 2.
A CNRS 2 stosowano nie tylko by ograniczyć import elementów, ale także, o ile się orientuję, wydatki na opłaty licencyjne dla Dolby Laboratories.