Orfeusz vs 009
Trwa konkurs chopinowski, będą nagrania na CD po. Może też gęste pliki. Ciekawe, czy tym razem technicznie lepsze jak poprzednio?
LST w nowej wersji HBZ został podstawowo wygrzany, słuchało go prócz mnie 5 osób. Nie będę rozpisywał się na temat jego świetnej przezroczystości, rozdzielczości, dużej sceny itd. Bo najciekawsze były naturalnie porównania na tym samym LST Staxa 9-ki i Orfeusza HE90.
Właścicielem obu rzeczy - HBZ i Orfiego jest Cortazar. Najśmieszniejsze jest to, że jeszcze swoich cudów nie słyszał. Zawiozę mu to dopiero w tym tygodniu i będzie uczta odsłuchowa: Specjalnie zamówiony serwer muzyczny, Lampizator Big7 ze wszystkimi opcjami, pre Ayon Orbis i już opisywana fenomenalna końcówka Ayon Odin.
Więc obecna opinia dotyczy jedynie mojego toru, który znacie. Z dwoma źródłami - DP-500 Accuphase plus laptop i DAC, oraz trzema końcówkami: Accu P500, Octave RE280 II oraz pełną integrą ale w modusie końcówki: Ayon Sunrise II.
Orfi ma nowiutkie pady, nową wyścielinę pałąka, sprawdzony, czysty. Ten pierwszy raz kiedy wsuwa się wtyk Orfiego do gniazda - to było bardzo ekscytujące, co pojawi się w uszach...
LST nie zawiódł - porządny odseparowany BIAS 500V dał podstawę grania. Jak było? Odnoszę się tu do Ayona, na innych końcówkach było podobnie. Orfi gra więc znakomicie, a najlepiej, ...przy pewnych warunkach. Orfi ma ciekawie ustawione pasmo: Doskonale wyważony głęboki, szybko narastający bas, przy czym, słyszy się w kontrabasie dokładnie i autentycznie szarpnięcie struny, jej wibrację, pogłos pudła rezonansowego. Nic się nie zlewa, kompletna transparencja, przestrzenność, a przy tym homogennie, muzykalnie oddane. Piękna średnica jest jakby nieco wycofana, co powoduje wrażenie dużej głębi ze znakomtą sceną, gdzie wszystkie instrumenty są na swoich pozycjach. No i soprany- tu skrzy się wszystko i mieni, a jednocześnie jak musi być to jest jedwabisto, miękko. Naturalnie żadnych sybilantów czy syczeń w wokalu. Ten sopran w Orfim jest bogaty w całą gamę harmonicznych, łatwo do wysłyszenia bogatszy od 009! Stax w porównaniu jest u góry ciemniejszy, średnicę ma z przodu i w związku z tym trochę cierpi też nasze pojmowanie sceny. Po paru dniach obejrzałem wykresy pasm Staxa i Orfiego - wszystko stało się jasne i potwierdzało wrażenia moje i znajomych. Obejrzyjcie sami u dołu.
I tu dochodzimy do jednego z najważniejszych punktów w porównaniu. A mianowicie do grania na różnych poziomach głośności. Zaczynając od pianissim w Claude'a Debussy'ego preludium nr 12 z drugiego zeszytu - "Feux d' artifice" (K. Zimerman, Deutsche Gram., 1994). Najpierw mały poziom głośności: Tutaj wszystko przemawia za Orfim - atmosfera, tajemniczość, poszukiwanie czegoś nadzwyczajnego. Stax podaje to też pięknie, ale nie tak do bólu czarująco, czy tak niesamowicie emocjonalnie jak to robi Orfi. W obu przypadkach słyszymy uderzenie młotka w strunę, może u Orfiego trochę lepiej oddany rezonans. Orfi przekazuje zmysłowy, absolutnie autentyczny obraz dźwiękowy. Ale w tym akurat utworze pojawiają się też nagłe impulsywne ataki fortissimo, nierzadko erupcja w całym zakresie fortepianu. Przy czym LST przekazuje wiernie cały obszar makrodynamiki; jej rozpiętość jest naprawdę imponująca, jeżeli dysponujemy dobrym wzmocnieniem highend. I te momenty porównując przy generalnie małym odkręceniu "kurka" potencjometru, dochodzi się do wniosku, że oba elektrostaty na swój sposób i bardzo dobrze podają fortepianowe głośne, zmasowane i gęste struktury. Przy czym wrażenie odrobinę lepszych transjentów (szybsze początki i ładne wybrzmiewanie) przypada może Orfeuszowi. Ale jeżeli puszczamy ten sam utwór odkręcając potencjometr o dalszy centymetr czy dwa, już tak różowo dla Orfiego to wszystko nie wygląda. Czar pryska, a przy gęstych pasażach fortissimo Sennheiser brzmi nieco ostro, nie tak homogenicznie i zrównoważenie pięknie jak 009. Dziewiątka gra całym frontem wojsk, każda szarża brzmi przekopnująco i naturalnie. Wychodząc poza ten obszar do wysokiego poziomu głośności (szczególnie rock, pop, metal) Stax uzyskuje (nie tylko mój osąd) przewagę nad Orfim - góra nie brzmi ostro, ale ma piękny blask i jasność, dobrze wyważona pełna niecofnięta średnica, co prawda z mniejszą sceną daje dobre przejście zarówno do sopranu jak do basu. W basie jest w tych warunkach u Staxa równie świetnie jak u Orfeusza. Cóż chcieć więcej? Przy b. głośnym odsłuchu Orfi co najwyżej, w pewnych nagraniach, ewentualnie dorównuje Staxowi, można by powiedzieć idą łeb w łeb, a jaki wybór, to sprawa smaku słuchającego. Ciekawe, to wszystko w moim torze.
Jeszcze ciekawiej jest w pojedynku Orfiego z 007 mk1. Tu scena starszego brata Staxa jest nieznacznie gorsza, klimaty cichego grania też lepsze jak z 009, więc do Orfeusza bliżej. Przy większych jak średnie głośnościach, przewaga Orfiego podobnie jak do 009 topnieje, z tym że 009 pokazuje lepszy pazur od 7-ki. Także, reasumując - odstęp 007 od Orfiego oceniając całościowo, jest na małym i średnim poziomie wzmocnienia właściwie nieznaczny, a przy dużych poziomach głośności znowu wypada na korzyść 007, ale mniej jak 009. Orfi gra mniejszą makrodynamiką, może odrobinę lepszą mikrodynamiką w porównaniu do obu Staxów. Do tego pojawia się naturalne stwierdzenie, że to jest inne granie, więc każdy wybiera co mu bardziej odpowiada. A jest we wszystkich trzech przypadkach i holografia i gęsia skóra... Za każdym razem trochę inaczej. I tu, jednak, dochodzę do przekonania, że Orfeusz nie jest dla wszystkich (tu - nie z powodu ceny!): To słuchawki szczególnie lubiące delikatne granie.
W końcu 2014 słuchając po raz pierwszy Orfiego na sprzęcie u Wiktora ale przez LST, stwiedziłem sam do siebie, że odstęp między Orfeuszem i 009 wcale nie jest tak znaczny, jak to jest w przypadku Orfeusza z dedykowanym wzmacniaczem HEV oraz 9-ki z jakimś wzmacniaczem Staxa. Po prostu 009 czy 007 z LST i highendowym wzmacniaczem wzbija się do lotu, a Orfi z LST, porównując do jego grania z HEV, jest prawie (równie?) tak dobry... Tak myślałem wtedy. Ale czy byłaby to ocena na dzisiaj? No właśnie, jak wyglądałoby aktualne porównanie LST z moim torem do Orfeusza w komplecie ze wzmacniaczem HEV90?
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Po prostu zaprosiłem berlińskiego kolegę z kompletem Orfeusza do siebie. Była SESJA... Co wynikło, o tym wkrótce.