KGSSHV versus LST/RE280/2 i P-500
Wiecie, a może nie wszyscy, jak trudno pisać porównania gdzie nie chodzi o np. mercedesa do trabanta tylko o Lamborghini do Ferrari. Tam, gdzie przeważa w obu przypadkach zachwyt nad "bee...". Gdzie niuanse i sprawa smaku rozstrzygają o werdykcie.
Testowany przeze mnie, kolegę muzyka i Cortazara KGSSHV w bardzo dobrym wykonaniu pana Clarke (Anglia) należy do najwyższej ligi. Co to jest KGSSHV? W rozwinięciu: Kevin Gilmore Solid State High Voltage, gdzie Kevin rozwinął swój pomysł (notabene na bazie SRM-717!) i sam konstruując, dał schemat i pewien know-how do wiadomości publicznej. Tak powstał open source project, stale ulepszany przez grupę zainteresowanych konstruktorów na bazie praktycznych doświadczeń z tym wzm.
Paolo (Cortazar) przywiózł mi ten DIY amp na weekend, niedawny jego łup z drugiej ręki. Konstrukcja to w pełni symetryczna, zasilana trafem polskim! (nasza droga firma "toroidy") z odczepami 2x 390V na dwie linie zasilacza sieciowego, obsługujące niezależnie kanał prawy i lewy. Obudowa wypełniona szczelnie (jak na fotografii), dwie duże identyczne pcb z baterią aluminiowych radiatorów, po 8 tranzystorów mocy na kanał, zapewniają niezależność lewej od prawej strony. Z tyłu tylko jedno wejście stereo XLR i gniazdo sieciowe. XLR prowadzą bezpośrednio do potencjometru ALPS, który mógłby być zastąpiony jakąś dobrą drabinką rezystorową. Ogólne wrażenie optyczne - bardzo dobre. Wartość na rynku wtórnym ok. 2.000 EUR.
Kgsshv daje odczuć, jaka moc i rezerwy tkwią w nim, czego nawet po części nie da się powiedzieć o wzmacniaczach firmowych staxa. Koncerty Vivaldiego z Carmignolą są żywe, pełne blasku, plastyczne z dobrą przestrzenią. Tym bardziej było ciekawe, jak sobie da rady LST/Accu-Octave z taką znakomitą konkurencją. Ostatecznie ten solid state Kevina to obok BHSE (hybryda) najlepszy tranzystorowy flagowiec w świecie staxowców. Nie licząc T2DIY czy historycznego modelu, od którego pochodzi.
KGSSHV został podpięty tym samym rodzajem kabla co reszta toru i do porównań wykorzystaliśmy jako źródła mojego CD Accu DP-500 jak też laptopa, którego digitalowy sygnał popędził na DAC PS Audio Nuwave, a potem do KGSSHV, ale jednocześnie do pre C-260, stamtąd do końcówki Octave i na końcu do LST. Do testów dobrze nadawały się moje lambdy signature z tej samej serii, grające właściwie identycznie.
I Cortazar, i mój dobrze młodszy kolega muzyk, byli ze mną zgodni, jedynie chodziło o definicje tych wrażeń dotyczących usłyszanych różnic. Wzmacniacz Kevina gra znakomicie, jeżeli nie mamy tak bezpośredniego porównania jak w tym teście. Jest to obraz znakomitej kontroli i punktualności w całym paśmie, szczególnie w basie. Lambda Signature, której zarzuca się brak basu, miała go w obu przypadkach - z LST jak i z KGSSHV! A jednak, przy porównaniach (lambdy grały równocześnie, bez przepinania, bez zmian w torze), gdzie tylko upływały sekundy na zmianę słuchawek na głowie, już tak dobrze z KGSSHV nie było... Tranzystor gra przede wszystkim jaśniej, nieco przebarwiając średnicę. Brak mu wypełnienia między górnym basem a średnicą. Cały czas mówimy o niuansach, a jednak odczuwalnych - najlepiej zobrazowanych w fortepianie. Ten instrument u Krystiana Zimermana w preludiach Debussego nie brzmiał naturalnie; taniec Puka miał swoje krytyczne apogea w fortissimo, a i "La fille aux chevaux de lin" nie posiadała tych ładnych pastelowych kolorów podawanych przez kombo LST/Octave (piękne wybrzmiewanie pedału lub pogłos po szybkich, urywanych nagle figuracjach...). Przekaz KGSSHV jest w średnicy nieco płaski, podany do przodu, bas jest trochę za gładki, a w górnym jego obszarze brakuje paru gram soczystości. Scena jest w nim bardzo ładnie budowana, jednakże inaczej wgłąb i wszerz aniżeli w Octave/LST. Można się co do tego spierać, sprawa indywidualnych odczuć, co odpowiada komu lepiej. KGSSHV przy swojej jasności i skłonności do lekkich sybilantów oddaje w pełni ostrość konturów, analitycznie niemal agresywnie, traktuje krótkie staccata szczególnie w forte czy fortissimo. Nie zawsze (w zależności od nagrania) wychodzi to mu na dobre... Też ma trudności z oddaniem mikrodynamiki, świetnie za to radząc sobie z makrodynamiką. Generalizując, to co nazywamy "muzykalnością" danego sprzętu występuje w kombo Octave/LST odczuwalnie lepiej, harmonijniej jak w KGSSHV. Z drugiej strony, jeżeli słuchamy tylko ciężkiego rocka na elektronicznych instrumentach, muzyki techno czy podobnej, to nie szukamy tam gamy barw czy mikrodynamiki. A w KGSSHV wszystko inne właściwie jest i nawet w nadmiarze. Na gruncie swoich właściwości ten tranzystor zgrywa się lepiej z 007 jak z 009. Stawiam go też zdecydowanie wyżej jak wcześniej znanego tranzystorowca Diablo.
Również porównując KGSSHV z P-500/LST (czego już Cortazar nie słuchał) całościowo odnoszę wrażenie lepszej muzykalności tej drugiej pary. Ale kto lubi w staxach power połączony z analitycznością i ostrym pazurem (konturem) wychodzi z KGSSHV na swoje. Z pamięci porównując go z WOO WES osobiście wybrałbym WES.
Reasumując - referencja LST plus Octave pozostaje referencją, nawet jeżeli KGSSHV przychodzi na metę jedynie o centymetry z tyłu. Kto myśli o wyspecjalizowanym, bardzo dobrym, ale nie za drogim wzmacniaczu do staxów, robi dobrze wybierając KGSSHV.