Obiecałem napisać o tych słuchawkach, ale jakoś nie mogę zebrać się na dłuższy tekst.
A o tych słuchawkach można pisać i pisać. Może zatem „powieść w odcinkach”? ;)
Pierwsze odczucia po założeniu na głowę, nie były nadzwyczajne. Zanotowałem, że:
"Na pewno grają jakoś inaczej, a dźwięk nie jest skondensowany, czy zbity.
Jest wypchnięty jakby na obrzeża a w środku trochę pusto. Nieco rzężą na wysokich i dudnią na niskich.
Na basie nie ma tego punkowego jądra, które stożkowo równomiernie przechodzi w masywny dół.
Dźwiękom na średnicy brak wypełnienia".Często w opisie ich grania pojawia się stwierdzenie, że graja jak kolumny.
Pamiętam, że pomyślałem wtedy: rzeczywiście graja jak kolumny, tylko tyle że kiepskie.
Na dodatek w nieprzystosowanym pomieszczeniu. Nie da się czegoś takiego, zbyt długo słuchać.
Jednak w miarę szybko wyjaśniło się dlaczego tak grają i wcale nie chodziło o wygrzewanie.
Przed przystąpieniem do słuchania, skompletowałem sobie pakiet plików w formacie DSD.
Pomyślałem, że na tak „gęstych plikach”, najłatwiej usłyszę to, co tak w graniu R10D jest chwalone.
To co usłyszałem, opisałem na samej górze. Pomyślałem, że pewnie są niewygrzane i niech trochę pograją.
Po jakiś 2 godzinach sprawdziłem, czy coś się zmienia. Niestety nie było lepiej.
Zerknąłem na leżący na biurku, 10 płytowy zestaw Johna Coltrane „Blue Train”.
Puściłem jedną z płyt i zabrzmiało to super. Następnie płytę z „Czterema porami roku” Vivaldiego i też bardzo dobrze.
No to jeszcze jakaś płyta zarzucona do formatu flac, zajmująca coś ok. 360 MB (a nie 3,6 GB) i również bez zarzutu.
No i wyjaśniło się w czym problem.
Paweł powiedział kiedyś o Focal Stellia, że mogą robić za stetoskop do badania jakości posiadanego wzmacniacza.
Są tak czułe, że bez problemu słychać na nich wszelkie „brudy”, np. z niezbyt dobrze zrobionego zasilania czy słabych komponentów. Z moich obserwacji wynika, że HE-R10D mogą służyć do badania jakości materiału muzycznego.
Dzięki nim, zrobiło mi się więcej miejsca na dyskach. Wykasowałem z nich, całkiem pokaźną ilość gęstych plików.
Na ogół tych, z nie wiadomo przez kogo, remasterowanymi wersjami płyt.
Jak już pisałem, na R10D słychać wszelkiego rodzaju podbicia, grzebanie przy dynamice i inne tego typu „ulepszenia”.
Źle zrealizowane płyty, również nie za bardzo dają się słuchać.
Wydaje mi się, że wiem jak „zobrazować” to o czym piszę.
Gdy ma się do czynienia ze złą realizacją, słychać coś równie niestrawnego, jak w tym nagraniu:
Ten przester i pogłosy słychać na czymkolwiek.
HE-R10D, potrafią coś podobnego wydobyć z nagrań, które na innych słuchawkach brzmią całkiem normalnie.
Czasami to słychać dosyć wyraźnie, czasami ma się tylko uczucie, że coś jest nie tak.
Nie mniej, zawsze chodziło o jakość nagrania.