Witam po przerwie.
Czas napisac cos o przygodzie z Ed5. Podchodzilem do nich bardzo sceptycznie i bez wiekszych nadziei. Na poczatek powiem tyle, to jedyne oprocz GS1000 sluchawki w ktorych odnajduje naprawde duza przyjemnosc ze sluchania symfoniki i muzyki klasycznej. To rowniez jedyne po Edition9 sluchawki w ktorych zachwyca mnie organicznosc basu oraz jedne z kilku, ktore graja naprawde dzwiecznie (ale zdecydownie nie graja tak od poczatku). W tym klubie sa u mnie Shure SE530/535. Shure SRH940 i po czesci T1 (ale do tego potrzebuja odpowiednich, dobrze dobranych lamp).
Wiem juz na pewno, ze z Edition5 zostane na dluzej. Niestety podzielam opinie kolegi Baela, HD800 po Edition5 po prostu ciezko sluchac. Chociaz moje pierwsze Edition5 wcale tak dobrze nie graly. Bo widzicie, jest to juz moja druga para.
Pierwsza miala usterke i zostala bardzo sprawnie wymieniona przez sklep i dystrybutora na nowa sztuke. Jako, ze pierwsza trafila w moje rece juz troche wygrzana mialem okazje odniesc jej brzmienie do sztuki kompletnie nowej.
Te sluchawki faktycznie na poczatku maja potencjal ale nie graja...
Najdziwniejsze, ze lacza w sobie cechy sluchawek przeciez otwartych z zamknietymi. Czegos takiego jeszcze nie slyszalem. Ale...nie slyszalem podobno krola sluchawek zamknietych R10.