Audiohobby.pl

"Dlaczego wierzymy" ;-)

konto_usuniete

  • 56 / 5629
  • Użytkownik
16-06-2008, 00:21
Zaciekawił mnie ten artykuł. Autor stwierdza, że większość różnic w dźwięku, które słyszymy są spowodowane czynnikami niezależnymi od samych elementów toru  audio. Teza jest dość ciekawa a argumenty warte rozważenia. Wiadomo, że pomieszczenie i miejsce odsłuchu są ważne ale czy aż w takim stopniu ?

http://www.ethanwiner.com/believe.html

nygus

  • 217 / 6091
  • Aktywny użytkownik
16-06-2008, 07:34
Ja akurat różnice w dźwięku lepiej słyszę w słuchawkach, bo lepiej izolują i mają więcej szczegółów.
"it is just a ride" - Bill Hicks

Krs47

  • 1037 / 6103
  • Ekspert
16-06-2008, 10:27
Dobry artykuł, w kable nigdy nie wierzyłem ale nie miałem pojęcia, że kilka centymetrów robi taką różnicę.... ;)

rafal996

  • 1090 / 6102
  • Ekspert
16-06-2008, 10:28
A po przeczytaniu masz pojęcie? :)
Sam sprawdź, to się przekonasz czy ma czy nie.

Krs47

  • 1037 / 6103
  • Ekspert
16-06-2008, 10:41
Do pomiarówki się dopiero przymierzam, więc jeszcze nie mam jak tego sprawdzić u siebie. "Na ucho" pewne różnice są ale nie powiedziałbym, że tak znaczące jak wynikałoby to zamieszczonego tekstu. Niestety ucho to kiepski aparat pomiarowy, strasznie "wygładza" wynik ;)

bolekro

  • 88 / 6103
  • Użytkownik
16-06-2008, 10:55
Oj miejsce odsłuchu ma olbrzymie znaczenie. W jednym z laboratoriów gdzie było dużo głośnych pomp nie mogłem wytrzymać, wszędzie przenikliwy hałas o wysokim natężeniu. Jednak okazało się, że w jednym miejscu tego pomieszczenia panowała cisza, prawie totalna! Wystarczyło ruszyć głową o mniej niż centymetr i hałas znowu rozsadzał czaszkę!. Wtedy zrozumiałem jak ważna jest akustyka.

Aktualnie słucham: www.lastfm.pl/user/bolekro/

rafal996

  • 1090 / 6102
  • Ekspert
16-06-2008, 12:07
>> Krs47, 2008-06-16 10:41:28
>Do pomiarówki się dopiero przymierzam, więc jeszcze nie mam jak tego sprawdzić u siebie. "Na ucho" pewne różnice >są ale nie powiedziałbym, że tak znaczące jak wynikałoby to zamieszczonego tekstu. Niestety ucho to kiepski aparat >pomiarowy, strasznie "wygładza" wynik ;)

I dobrze, bo słuchamy uchem, a nie aparatami pomiarowymi. Jeśli "na ucho" efekt jest zadowalający, to wszystko jest w porządku.

kb1014

  • 30 / 6087
  • Użytkownik
16-06-2008, 12:48
Ciekawy artykuł. Jeżeli przyjąć, że tak rzeczywiście jest to ośmielę się odwrócić pytanie - co w takim razie może oznaczać fakt, że niektóre firmy audio (jeśli nie większość) "stroją" swoje urządzenia (wzmacniacze, kolumny etc.) "na ucho" ? Czy to by oznaczało, że większość produkowanych w ten sposób seryjnie urządzeń audio, mimo posiadania pewnych wspólnych cech brzmieniowych wynikających z ich powielanej konstrukcji ("firmowe brzmienie") różni się jednak między sobą? Czy kolumny tej samej firmy, ten sam model, grające u znajomego mogę być jednak inne brzmieniowo niż nasze? Szalona teoria? :)

kb1014

  • 30 / 6087
  • Użytkownik
16-06-2008, 12:56
A nawet jeśli "mierzą" urządzenia to czy z dokładnością co do cala za każdym razem ? :>

konto_usuniete

  • 56 / 5629
  • Użytkownik
16-06-2008, 13:19
Można mieć nadzieję, że w wypadku najlepszych firm audio metodologia wykonywania pomiarów jest stała. Czy dotyczy to tylko prototypów czy też całej linii produkcyjnej to już inna sprawa. Podejrzewam, że w większości wypadków, szczególnie w sprzęcie budżetowym, może być tak jak piszesz - ten samo model kolumny może mieć lekko inne brzmienie np. przez brak parowania głośników.

Krs47

  • 1037 / 6103
  • Ekspert
16-06-2008, 14:52
Rafal996, dla ścisłości dodam, że efekt jest więcej niż zadowalający przy odsłuchu w bliskim polu, gdzie odbicia mają znikome znaczenie. Na "normalnym" miejscu odsłuchowym ze wzgledu na brak adaptacji oraz dosyć pusty pokój jest średnio i umiejscowienie głowy 5cali bliżej lub dalej wiele nie zmienia ;) Mam straszne dziury na średnim basie, podbicie w okolicach 40Hz i lekkie podbicia na wyższym środku... Poprawna adaptacja pomieszczenia to trudna sprawa, wymaga sporych nakładów czasu i/lub pieniędzy, więc narazie idę na łatwiznę i słucham głównie w bliskim polu :)

Jak zaopatrzę się w pomiarówkę to dopiero zacznę zabawę. Ucho jest na tyle wrednym "urządzeniem pomiarowym", że dość szybko przyzwyczaja się do dźwięku i samo uzupełnia pewne braki. Za pomocą pomiarów złapię pewną orientację a dopiero potem, jak już będę wiedział na czym stoję mogę sobie "dostrajać na ucho" :)

Pozdrawiam

rafal996

  • 1090 / 6102
  • Ekspert
16-06-2008, 14:57
Ja też planuję u siebie adaptację akustyczną w pewnym stopniu, ale na razie nie ma sensu w obecnym pomieszczeniu, a prawdopodobnie będę się przenosił niedługo.

  • Gość
17-06-2008, 19:32
Wcześniej przeczytałem, że Rafał okazał się zwolennikiem nieocenionego wpływu kabli na brzmienie (?) A teraz czytam, że nawet nie ma podstawowej adaptacji akustycznej pomieszczenia...
Może kable załatwiają mu tę sprawę :)))

  • Gość
17-06-2008, 20:03
A wracając do tematu poważniej.

Słuch to taki zmysł który wykorzystuje pewne względne punkty odniesienia. Dzięki temu jesteśmy w stanie rozpoznać mowę tak samo dobrze w komorze bezechowej jak i w grocie solnej.
Z tego samego powodu zawodowi muzycy potrafią usłyszeć i rozpoznać grany utwór zarówno na żywo w sali koncertowej jak i z chińskiego boom-boxa.

Słuch – tak jak i każdy inny zmysł – nie został ukształtowany przez naturę byśmy mogli oddawać się hedonistycznym odsłuchom coraz droższego sprzętu. Jest narzędziem niezbędnym do przeżycia, komunikowania się, rozpoznawania zagrożeń, poznawania i rozpoznawania otaczającego świata.
A do tego celu musi być na tyle funkcjonalny byśmy byli w stanie usłyszeć to co jest ważne z punktu widzenia przetrwania gatunku... Z punktu widzenia potrzeb natury wsłuchiwanie się w jakieś pitulenia z głośniczków, ważne nie jest.

Słuch nie tylko nie jest w stanie zastąpić jakiejkolwiek pomiarówki – co jest oczywiste. Ale autor tamtego felietonu zauważył że w środowisku do którego słuch nie został ewolucyjnie stworzony (odsłuchy sprzętu grającego) działanie słuchu w oparciu o względne punkty odniesienia spowoduje niemożność weryfikacji jakości brzmienia na pewnym (dość powszechnym obecnie) poziomie zawansowania technologicznego urządzeń grających.
Z tego samego powodu co pogłos w kościele nie przeszkadza zrozumieć mowy, pewien poziom zniekształceń nie przeszkadza nam w rozumieniu przekazu muzycznego. Przy tym zawodowym muzykom, przyzwyczajonym do tego rodzaju środowiska nie przeszkadza nawet dość znaczne odstępstwo od naturalności, bo oni juz wiedzą co mają usłyszeć - tak jak kazdy z nas wie co mówią do nas inni ludzie w dudniącym pogłosem pomieszczeniu.

Słuch się adaptuje w taki sposób byśmy słyszeli to co chcemy usłyszeć, albo przynajmniej to czego się spodziewamy...

I z tego punktu widzenia należy odważnie uświadomić sobie, że wszelkie recenzje i odsłuchy sklepowe są gówno warte. Bo jedyne co potrafimy w nich ustalić to najwyżej odróżnić sprzęt grający zupełnie nieznośnie od grającego w miarę sympatycznie... Czyli poziom różnic tak duży do którego słuch nie będzie w stanie się zaadaptować - cała reszta domniemanych wrażeń jest w przytłaczającej wiekszości tylko wytworzonym w mózgu wrażeniem z innych źródeł, które nie jest systematyczne i które nie pozwoli nam oddzielić brzmienia sprzętu od brzmienia pomieszczenia ani od naszych wrażeń odbieranych innymi zmysłami.

A przecież obecnie produkowane urządzenia nawet oddalone cenowo o wielokrotności, nie różnią się jakością brzmienia aż tak bardzo byśmy w każdej sytuacji potrafili rozpoznać bezwzględnie - to gorsze od tego lepszego. Ppo prostu urządzenia odtwarzające nie mogą się tak bardzo różnic bo tego grającego tragicznie pod każdym względem i zawsze rozpoznawalnego nikt by nie kupił. Róznice między nimi sa na tyle małe że każdorazowo znajdzie się w określonej sytuacji amator sprzętu A lub sprzętu B - niezależnie od tego, który  jest rzeczywiscie lepszym technicznie urządzeniem, wierniej odtwarzającym muzykę.

I dlatego debatom nad wyższością jednego nad drugim nie będzie końca.


lancaster

  • Gość
17-06-2008, 21:01
Qubric, jeden z mądrzejszych wpisów o audio jakie czytalem.