Reaktywacja.
Trochę się zasiedziałem w domu i by temu jakoś zaradzić zrobiłem samotny wypad w mrok. ;) Lepiej "babę" nie ciągnąć ze sobą, kiedy kulminacją ma być występ Mayhem. Oprócz nich mieli jeszcze zagrać Marduk i (szczególnie wyczekiwany przeze mnie) Cattle Decapitation, który swoja ostatnia pozycja nieźle mnie sponiewierał. Mieli zagrać, ale nie zagrali i już. Na szczęście Mayhem nie zawiódł i spuścił niezły wpierdol na swoje 25-lecie. Dużo w tym zasługi Attili, spisał się na medal i całkowicie skupił na sobie i swoim show uwagę. Good, good - very good ;)
Po koncercie pomyszkowałem w sieci i wyłowiłem ostatnia studyjna płytę Tormentor - "Recipe Ferrum", którą swego czasu odsądzałem od czci i wiary za "splugawienie" legendy jakim było "Anno Domini". Hmmm, teraz troszkę podrosłem ;) i całkowicie inaczej widzę ta płytę i jest to cholerny number one ostatnich tygodni.