Słucham sobie tak F.O.A.D Dark Throne i śmiać mi się chce z tego co tam wychodzi spod ich instrumentów. ;) Z jednej strony pamiętając jak to po wydaniu całkiem świetnej deathowej płyty przemalowali się na czarnych wojowników Rogatego, by przez kilka lat (do Total Death) rozlewać ferment prymitywnych dźwięków, aż do teraz działając z niejakim opóźnieniem, (bo przyznać sobie trzeba, że moda na stare granie minęła już kilka lat temu) wypuszczając coś takiego. :) Już bardziej TRUE chyba być nie można? ;) No cóż Bathory dorosnąl dużo wcześniej a Celtic Frost, (w stylu którego m.in. Dark Throne gra) odradza się w całkowicie innej szacie nie mając nawet ochoty spoglądać za siebie. ;)
Trzeba przyznać, że dalej robią to na co maja ochotę, ale nigdy nie byli pionierami w żadnym gatunku, w którym się spełniali i pewnie nadal pozostaną w cieniu innych. :)
A wracając do samej płyty ;) to oprócz lepszego brzemienia instrumentów i pojawiających się gdzie nie-gdzie! solówek to nic nowego świeżego/nowego nie słyszę czego nie słyszałem poprzednio. Z drugiej strony, czy o to chodzi? Jeśli się ma dystans do samego siebie i do tego co robi to w czym problem? W szczerość wątpię, ale w poziom tej płyty już nie. :)