Audiohobby.pl

Czy orkiestra rzeczywiście potrzebuje dyrygenta ?

Dudeck

  • 5101 / 5851
  • Ekspert
30-12-2010, 01:08
Dawniej "dyrygentem" był kompozytor , twórca muzyki zwłaszcza tej granej na wielu instrumentach . Sam nie dałby przecież rady , ale też tylko on jeden wiedział jaki instrument , w którym momencie , jak głośno i przede wszystkim jak  ma zagrać . Kiedy zabrakło twórcy pozostał zapis nutowy ( jego dzieła ) - na tyle jest on jednak niedokładny , że dany utwór można zagrać "różnie" . Czyli , że sami muzycy też mają prawo zinterpretować nutki po swojemu .
Tymczasem narodził się kult dyrygentów , elity , dla których to wyłącznie przychodzi się na koncert i godzinę po jego zakończeniu nagradza się gościa oklaskami na stojąco .  A  to też są tylko zwykli "interpretatorzy" .
 

Czy orkiestra rzeczywiście potrzebuje dyrygenta ?
 
Zabawnie :
Kiedyś zapytano o to filharmoników wiedeńskich . Nie - odpowiedzieli - jesteśmy zawodowcami , nuty czytać umiemy i ... gramy przecież na okrągło ciągle to samo !

Prawdziwie :
Orpheus Chamber Orchestra , uważana za jedną z najlepszych orkiestr świata , wprawiająca w zachwyt wytrawnych melomanów , gra już blisko 40 lat bez dyrygenta .

Radical

  • 721 / 5186
  • Ekspert
30-12-2010, 15:11
No to wątek do zamknięcia bo sam sobie odpowiedziałeś :)

magus

  • 20990 / 5886
  • Ekspert
30-12-2010, 15:18
Dudeck,

pomijam kwestie jednej osoby odpowiedzialnej za całość, która sama nie jest zaangażowana w grę na instrumencie, tylko "stoi z boku" i słucha

słyszysz różnice pomiędzy rożnymi wykonaniami tego samego utworu (ta sama orkiestra, rożni dyrygenci)?
uważasz je za istotne?
Odszedł 13.10.2016r.

markooo35

  • 149 / 5831
  • Aktywny użytkownik
30-12-2010, 21:50
Orpcheus orkiestra nie ma dyrygenta więc gra nędznie.
Zresztą większość dzisiejszych orkiestr w porównaniu z tymi z przed wielu lat gra nędznie.
Kiedyś taki Reiner czy Toscanini robili próby bo to próby są najważniejsze po kilkadziesiąt a nawet kilkaset  godzin i po tym powstawały epokowe nagrania.
Victor de Sabata nagrywał finał Toski w studio około 100 razy.
Teraz żadna wytwórnia by się na to nie zgodziła ,dlatego lepsze nagranie od tego już nie powstanie.

Detektyw Kwass

  • 7851 / 5844
  • Ekspert
30-12-2010, 22:16
Zdaje się że nie wszyscy tu mają pojęcie czym tak naprawdę zajmuje się dyrygent.
Machanie batutą na koncercie to już tylko wisienka na torcie.

Dudeck

  • 5101 / 5851
  • Ekspert
30-12-2010, 22:39
" ... słyszysz różnice pomiędzy rożnymi wykonaniami tego samego utworu (ta sama orkiestra, rożni dyrygenci)?
uważasz je za istotne? ... "

Słyszałem dwa różne wykonania tego samego dzieła , ale przyznaję , dwie różne orkiestry pod batutą różnych dyrygentów . Siłą rzeczy tylko zapis nutowy ten sam ( kompozytor nieżyjący od bardzo dawna ) .

Max

  • 2204 / 5380
  • Ekspert
04-01-2011, 10:26
Koncerty skrzypcowe Prokofieva poznalem sluchajac interpretacji niejakiego Louisa de Froment (Orkiestra Radia Luxembourg) - solisci L.Varga/R.Ricci. Ja nic nie skapowalem z tej muzyki. Wydala mi sie belkotliwa, niespojna, nudna. Potem dalem tym utworom kolejną szanse i zaopatrzylem sie w nagrania BBC S.O. pod Rozhdestvenskim z solista Itzhakiem Perlmanem. No i uslyszalem pradziwa muzyke. Oba koncerty staly sie utworami, po ktore regularnie siegam.
Czy da sie uslyszec roznice miedzy wykonaniami/interpretacjami tej samej muzy ? :))
Powyzszy przyklad jest dowodem na to, ze z tej samej partytury mozna uslyszec rozne utwory...

Czytam wlasnie biogragie Toscaniniego, jednego z gigantow dyrygentury. Facet mial wielki szacunek dla tego co w partyturze siedzi - dla zamyslu i intencji kompozytora - wlasne zapedy interpretacyjne ograniczajac. Dyrygent wykonuje mordercza prace przygotowywujac orkiestre do wykonania utworu. Koncert zas jest ukoronowaniem owych staran. Talent i charyzma maestra sprawiaja, ze ulatujemy pod sufit albo - jesli ich brakuje - ukradkiem spogladamy na zegarek...

Egon@

  • Gość
04-12-2017, 08:21

Gustaw

  • 3852 / 3304
  • Administrator
04-12-2017, 09:15
Eguś,
Daj spokój z takimi sucharami.

Dla mnie mało przekonywujące są takie wyznania "ofiar" po 30-latach.
Nie twierdzę, że tak nie było ale to nie temat na tą zakładkę.