Audiohobby.pl
Audio => Muzyka => Wątek zaczęty przez: Dudeck w 30-12-2010, 01:08
-
Dawniej "dyrygentem" był kompozytor , twórca muzyki zwłaszcza tej granej na wielu instrumentach . Sam nie dałby przecież rady , ale też tylko on jeden wiedział jaki instrument , w którym momencie , jak głośno i przede wszystkim jak ma zagrać . Kiedy zabrakło twórcy pozostał zapis nutowy ( jego dzieła ) - na tyle jest on jednak niedokładny , że dany utwór można zagrać "różnie" . Czyli , że sami muzycy też mają prawo zinterpretować nutki po swojemu .
Tymczasem narodził się kult dyrygentów , elity , dla których to wyłącznie przychodzi się na koncert i godzinę po jego zakończeniu nagradza się gościa oklaskami na stojąco . A to też są tylko zwykli "interpretatorzy" .
Czy orkiestra rzeczywiście potrzebuje dyrygenta ?
Zabawnie :
Kiedyś zapytano o to filharmoników wiedeńskich . Nie - odpowiedzieli - jesteśmy zawodowcami , nuty czytać umiemy i ... gramy przecież na okrągło ciągle to samo !
Prawdziwie :
Orpheus Chamber Orchestra , uważana za jedną z najlepszych orkiestr świata , wprawiająca w zachwyt wytrawnych melomanów , gra już blisko 40 lat bez dyrygenta .
-
No to wątek do zamknięcia bo sam sobie odpowiedziałeś :)
-
Dudeck,
pomijam kwestie jednej osoby odpowiedzialnej za całość, która sama nie jest zaangażowana w grę na instrumencie, tylko "stoi z boku" i słucha
słyszysz różnice pomiędzy rożnymi wykonaniami tego samego utworu (ta sama orkiestra, rożni dyrygenci)?
uważasz je za istotne?
-
Orpcheus orkiestra nie ma dyrygenta więc gra nędznie.
Zresztą większość dzisiejszych orkiestr w porównaniu z tymi z przed wielu lat gra nędznie.
Kiedyś taki Reiner czy Toscanini robili próby bo to próby są najważniejsze po kilkadziesiąt a nawet kilkaset godzin i po tym powstawały epokowe nagrania.
Victor de Sabata nagrywał finał Toski w studio około 100 razy.
Teraz żadna wytwórnia by się na to nie zgodziła ,dlatego lepsze nagranie od tego już nie powstanie.
-
Zdaje się że nie wszyscy tu mają pojęcie czym tak naprawdę zajmuje się dyrygent.
Machanie batutą na koncercie to już tylko wisienka na torcie.
-
" ... słyszysz różnice pomiędzy rożnymi wykonaniami tego samego utworu (ta sama orkiestra, rożni dyrygenci)?
uważasz je za istotne? ... "
Słyszałem dwa różne wykonania tego samego dzieła , ale przyznaję , dwie różne orkiestry pod batutą różnych dyrygentów . Siłą rzeczy tylko zapis nutowy ten sam ( kompozytor nieżyjący od bardzo dawna ) .
-
Koncerty skrzypcowe Prokofieva poznalem sluchajac interpretacji niejakiego Louisa de Froment (Orkiestra Radia Luxembourg) - solisci L.Varga/R.Ricci. Ja nic nie skapowalem z tej muzyki. Wydala mi sie belkotliwa, niespojna, nudna. Potem dalem tym utworom kolejną szanse i zaopatrzylem sie w nagrania BBC S.O. pod Rozhdestvenskim z solista Itzhakiem Perlmanem. No i uslyszalem pradziwa muzyke. Oba koncerty staly sie utworami, po ktore regularnie siegam.
Czy da sie uslyszec roznice miedzy wykonaniami/interpretacjami tej samej muzy ? :))
Powyzszy przyklad jest dowodem na to, ze z tej samej partytury mozna uslyszec rozne utwory...
Czytam wlasnie biogragie Toscaniniego, jednego z gigantow dyrygentury. Facet mial wielki szacunek dla tego co w partyturze siedzi - dla zamyslu i intencji kompozytora - wlasne zapedy interpretacyjne ograniczajac. Dyrygent wykonuje mordercza prace przygotowywujac orkiestre do wykonania utworu. Koncert zas jest ukoronowaniem owych staran. Talent i charyzma maestra sprawiaja, ze ulatujemy pod sufit albo - jesli ich brakuje - ukradkiem spogladamy na zegarek...
-
Sądząc po obecnym tryndzie, już nie zobaczymy Levine'a
https://www.tvn24.pl/dyrygent-james-levine-oskarzony-o-molestowanie-seksualne,795603,s.html
-
Eguś,
Daj spokój z takimi sucharami.
Dla mnie mało przekonywujące są takie wyznania "ofiar" po 30-latach.
Nie twierdzę, że tak nie było ale to nie temat na tą zakładkę.