Wzmacniacz o bardzo dużym nap. wyjściowym teoretycznie pracując na tylko ułamku swoich możliwości powinien działać bardzo liniowo - czyli grać pięknie :-)
Ale jeśli cokolwiek pójdzie źle, np. na wejście wzmacniacza przyjdzie jakiś spory impuls, ogólnie zakłócenie (bez wnikania w naturę tego zakłócenia), to wzmacniacz postara się to wiernie przenieść. W efekcie na wyjściu pojawi się sygnał tak duży, że może dojść do uszkodzenia przetworników.
Zbyt silny wzmacniacz nie ma generalnie sensu z wielu powodów. Pierwszy z nich to taki, że muzyka, którą karmimy nasze uszy ma dosyć wąski zakres dynamiki.
W sumie to jest temat na dłuższą rozmowę i solidny OT.
Wspomnę tylko, że paradoksalnie technika cyfrowa oferując zaletę ogromnego zakresu dynamiki jest w większości wypadków niewykorzystana.
Polecam na początek taką lekturę:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Loudness_warA w drugiej kolejności polecam taką stronkę:
http://www.dr.loudness-war.info/Widać tam "czarno jak na dłoni" tendencję zniżkową jeśli chodzi o dynamikę nagrań. Ogólnie czym nowsze nagrania tym mocniej skompresowane. Ogromna ilość wznowień i remasterów to w gruncie rzeczy kastracja muzyki z zakresu dynamiki.
Poszukiwanie np. pierwszych wydań krążków CD nie jest pozbawione tak bardzo sensu. Można całkowicie odrzucić nawet aspekt kolekcjonerski. Zwyczajnie starsze nagrania mają większa dynamikę. Brzmią ciszej w porównaniu do remasterów i nowych wydań, ale zakres jest większy.
Jak wspomniałem, to temat na osobny OT - ale jeden z argumentów, że przesadnie wysokie nap. wyjściowe nie jest wcale potrzebne, bo sygnał i tak ma wąski zakres.
O wiele ważniejsze jest to, jak sobie wzmacniacz radzi z wysterowaniem pojemnościowego obciążenia, zwalczeniem pojemności kabli i samych driverów. Ogólnie wydajność prądowa.
I to akurat jest kierunek w jakim zmierzam w swojej konstrukcji - nie przesadnie wysokie nap. wyjściowe, lecz jego jakość.