Stax SRM-717
No i trafił się. Ponad rok cierpliwie czekałem aż się pojawi. Na dodatek w takim kolorze jaki chciałem - czarnym. Stan idealny - 10/10. Rzeczywiście piękna sztuka. Radość tym większa, że kolejne Omegi przy tej okazji również wpadły.
Produkcję 717-ki rozpoczęto na przełomie roku 1999/ 2000, rok po lampowym odpowiedniku pierwszej serii referencyjnych wzmacniaczy, a ponad sześć lat po legendarnym SRM-T2. Mimo tych 10 lat nie ustępuje estetyką najnowszym modelom Staxa.
Teraz już mogę napisać, że słucha go się wyśmienicie. Sposób prezentacji jest w pół drogi między dzisiejszymi modelami Staxa 007tII a 727II. Gra przestrzennie jak lampa, jednocześnie detalicznie i jasno. Basoluby, jak ja, nie mogą pisnąć słówka, że mało "stopy". Słucha się jak z loudness. Idealnie pasuje do Omegi MK2 (czarno/czarnej). Tego im właśnie brakowało - ostrości.
Konstruktorzy Staxa nie powielili rozwiązań z 717-ki w najnowszym tranzystorowym modelu. Nie znam się na tych niuansach, ale to zdaniem Spritzer, Currawong i Kevin Gilmore, istotna bariera obecnego modelu, którą udało się w/w oznaczyć i wskazać sposób udoskonalenia. Odsyłam Kolegów do lektury na Head-fi lub Majkela, na pewno uzyskacie wyczerpujące odpowiedzi. Pierwotny schemat budowy flagowego tranzystora Staxa był fundamentem jego muzykalności i swobody. Model 717 jest bardziej dynamiczny. Stopień wzmocnienia na potencjometrze nieco ponad trzecią kreskę odpowiada piątce 727II i prawie szóstce 007tII.
Wracają do muzyki, mogę potwierdzić prawdę o opiniach, że jest to doskonały wzmacniacz. Wyśmienity do rocka i tego czego staruchy jak ja, słuchać nie powinny, np. AC/DC, Placebo itp.
Dzięki mojej córce mam teraz na tapecie takie żywe kawałki. Jako, że moja juniorka jeździ już sama samochodem, a ja jej dodaję odwagi w tych poczynaniach jako pasażer i pilot oczywiście, słuchamy w aucie i w domu tych łomotów. Spokojnie daje sobie z tym radę właśnie ta parka - stary Stax 717 i najnowsza Omega MK2.
:)
Wiktor