Organy brzmią różnie w zależności od kościoła, i nawet nie potrafiłbym na podstawie kilku kościołów wyłuskać cechy wspólne ich wszystkich. Byłoby tego niewiele, a tak jak nie raz z dobrego audio słyszę mogłyby brzmieć w jakimś kościele, gdzie ich jeszcze nie słyszałem. Dopuszczam taką możliwość. Inna sprawa, że sprzęt mniej niż doskonały ma to do siebie, iż bez przerwy nam przypomina, że to on gra, a nie muzyka, i to jest niedobre.
Co do pana na rogu lub przy dworcu. Zapewne kocha on tą swoją lub częściej nieswoją muzykę, tylko że ja nie muszę kochać takiej muzyki, ani jej interpretacji. Różnica między takim muzykiem, a przykładowo Shannonem Hoonem jest taka, że ten drugi bardziej ćpał, ale i bardziej czuł, i bardziej śpiewał, i trochę skomponował, a jego muzyka bardziej przeszywała mimo, iż chłopaki z Blind Melon wiele tego nie nagrali, bo wokalista nie przetrzymał kolejnej dawki dragów w trasie koncertowej. Cóż, Mozart też zmarł młodo, a dał się poznać jako geniusz.
Z audio jest ten problem, że z punktu widzenia większości z nas audio decyduje nie tylko o tym jak słuchamy, ale i czego słuchamy, a raczej kogo. Blisko i za free to sobie można... jam session zrobić jak się umie grać lub śpiewać.