Ja zauważyłem kiedyś u siebie, że PRAT może się pojawić zarówno w dźwięku podbarwionym i obciapanym na skrajach pasma, jak i bardziej wyrównanym i dobrze rozciągniętym w paśmie. W ogóle nie jestem zwolennikiem szukania związku między barwą, dynamiką, przestrzenią, itp. ponieważ to prowadzi do swoistych absurdów. Na przykład, jeśli przyjąć że odbarwienie uprzestrzennia, to tak, jakby uznać, że nie da się słyszeć barwy odległych instrumentów, a ja śmiem twierdzić, że się da. Podobnież, dlaczego bezbarwne dźwięki nie mogą być dynamiczne? Oczywiście, że mogą. Barwnie i łagodnie też może być. Jeśli już szukać jakichś zależności, to bardziej wynikających z natury słuchu. Przykładowo - JUREK lubi punktową lokalizację - polecam w takim razie sprzęt z precyzyjnym i wyraźnym sopranem. Im mniejsza częstotliwość, tym mniej punktowo ją odbieramy, co najwyżej pomagają nam szczegóły artykulacyjne głosu lub instrumentu w jego precyzyjnym zlokalizowaniu. Czy ktoś np. słyszał punktowo grającą waltornię, albo precyzyjne uderzenia pałek w kotły? :)
Jeśli chodzi o mnie, to cenię sobie realizm i sugestywność przekazu. Wymaga to spełnienia pewnych warunków. Po pierwsze owa lokalizacja - musi być w miarę precyzyjna i stabilna, bo bywa czasem tak, że ona pływa, albo jest nieuchwytna, a tylko odbierana z pewnym przybliżeniem. Tutaj uwaga - wcale nie chodzi o punktowość, a raczej oddanie poprawnej holografii źródła dźwięku.
Muszę mieć wrażenie, że sprzęt oddaje dostateczną paletę barw. Jeśli jest szaro lub jedzie jednym kolorem, to mnie to nudzi lub irytuje. Stopnia nasycenia barwami nie mam ściśle określonego. Temperatura barw - od minimalnie chłodnych do ciepłych. Jeśli mam mieć wrażenie balansowania wokół neutralnej temperatury, to wolę drobny zapas ciepełka.
Niezależność gry umożliwiająca skupienie się na jednym instrumencie i niedostrzeganie innego, potem przeskok na inny. Jak w normalnych warunkach. Jeśli muzyka jest jednym złożonym i nierozerwalnym instrumentem, to jest dla mnie źle.
Scena - jeśli jest jednoznacznie narysowanym kształtem, to jest źle. Ma jej nie być, tylko holografia dająca poczucie, że dźwięki mogą się pojawić wszędzie, na dowolnej odległości i z dowolnego kierunku. Takie poczucie nieskrępowanej akustyki.
Szczegóły - nie dbam o to bardzo, ale też nie mam uczulenia na przeszkadzajki. Gdybym miał, nie mógłbym chodzić na koncerty, gdzie a to ktoś chrząknie, a to się wierci, a to kartki przewracają, a kichnął ktoś znowu. Ja tego na koncercie nie słyszę, więc czy to jest czy nie ma - ganz egal. Instrumenty i wokaliści mają dawać iluzję prawdziwości. Tu nie trzeba wiele szczegółowości, a raczej wszystko co wymieniłem wyżej - PRAT, właściwa barwa, prawidłowe zobrazowanie przestrzenne. Tylko tyle i aż tyle... na razie. ;)