KEITH JARRETT - Radiance
...dwa koncerty w Japononii, pierwszy to OSAKA części od 1 do 13 drugi TOKYO części od 14 do 17 ....no i co można powiedzieć?:-)....
...jak zwykle realizacja ECM znakomita, audiofile w niebie :-) - z tym, że może mała dygresja, albo to zsługa tej realizacji i wygrzania moich grado gs-1000 bo przedtem zjawisk okołomuzycznych aż w takiej skali nie słyszalem czyli tło, KEITH JARRET tradycyjnie jest słyszalny, ze wszystkimi swoimi emocjami pozafortepianowymi ale teraz to już nie tylko podśpiewywanie, mruczenie ale jak na mój gust zbyt dokładnie słychać mechanikę przycisków nożnych, pocieranie ubraniem o elementy fortepianu i może krzesła, szuranie nogami po podłodze, ale też oddechy i to nie te najmocniejsze ale te nawet westchnienia, wciąganie powietrza nosem...hm...to Mistrz, mogę to traktować jako element ekspresji i nawet jako element muzyczny...hm...środek wyrazu.....natomiast to wszystko co słyszę biegnące z sal w Osace i Tokyo to już jak dla mnie za dużo, najzwyczajniej w świecie na końcu języka mam takie zdanie podczas słuchania ..." Do jasnej cholery czy ta skośnooka publiczność musi przychodzić na koncert chora na grypę :-( )....nzawyczajniej w świecie pokasływanie ludzi w tak wielkiej skali mi przeszkadza i irytuje, wogóle słychać jak natarczywie aura sali wdziera się na scenę...tak jak mówię raj dla audiofia przes duże S (mam na myśli tego, ktróry ma 5 płyt wzorcowych i szuka takich efektów pozamuzycznych)....meloman będzie zniesmaczony...po prostu momentami miałem wrażenie, że jestem w szpitalu dla chorych na grużlicę (27 i 30 październik, być może to pora grypowa a Japonii, piszę serio)
.....tak na marginesie tego co piszę, zamierzam sprawdzić to na innych płytach, które już znakomicie znam i jeżeli to się będzie live powtarzało to będzie znaczyło, że albo mi się do końca sprzęt wygrzał albo słuch wyostrzył ( w ostanie wątpię bo nie mam 16 latek)...
.....sorry za offtop ale ciekaw jestem jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie.....
....wracając do KEITHA JARRETTA to na tym dwupłytowym wykonaniu coś uległo zmianie...Mistrz gra inaczej, to zupełnie inna koncepcja muzyki, to są jedyne jego wykonania, których nie potrafię po jednym przesłuchaniu opisać...no nie mam zadania...to chyba taki rodzaj podejścia do muzyki, który wymaga kilkakrotego przesłuchania, Mistrz jest moim ukochanym wykonawcą, dla mnie jesten z największych pianistów wszechczasów traktując temat w sensie kompozytorskim i wirtuozerskim oraz zjawiskowym, dla mnie jest on kimś w rodzaju Hendrixa fortepianu....tutaj jednak chyba zanosi się na jakieś kolejne nowatorstwo, jednak jestem na tyle zaskoczony tymi wykonaniami, że poza jednym utworem inne chyba wymagają dłuższej adaptacji by to zrozumieć...
...gdyby nie osoba wykonawcy miałbym mieszane ucucia ale biorąc pod uwagę, że dopiero raz tego słuchałem to nawet to pisząc już mi się wydaje, że kolejne przesłuchania będą prowadziły w końcu do coraz lepszego zrozumienia zmian jakie wprowadził w kompozycjach i...hm....podejżewam z bardzo dużym stopniem pewności, że uznam te dwie płyty za genialne i potraktuję jako kolejny milowy krok w kierunku postępu w improwizacji koncertowej....