>clo2
>Zmierzając ku wnioskom - myślę, że nasycone emocjonalnością (często gwałtowną), niezwykłą częstokroć barwnością interpretacje Biondiego ( i włochów wysokich lotów) są bliższe temu, w jaki sposób grano muzykę Vivaldiego we Włoszech za czasów kompozytora.
Inną sprawą jest gust poszczególnych słuchaczy. Tu oczywiście może się komuś bardziej podobać Pinnock i nie ma w tym niczego zdrożnego. Co więcej, gdy dawno temu grano Vivaldiego w Anglii, to na pewno interpretacje Anglików różniły się od włoskich zapewne w takiej mierze jak dziś różnią się np wykonania Biondiego i Pinnocka.
Kwestia gustu. Dla mnie osobiście jednak UDANE (zaznaczam bo to istotne) włoskie interpretacje włoskiej muzyki są znacznie bogatsze.
Całe szczęście że Vivaldiego nie grają i nie nagrywają wyłącznie dzisiejsi Włosi, Chopina dzisiejsi Polacy, Bacha dzisiejsi Niemcy, a wszystkich polifonistów Niderlandzkich dzisiejsi Holendrzy. Uważam za bardzo ryzykowną tezę, że obecne najlepsze predyspozycje i wiedzę jak grać swoich wybitnych rodaków-kompozytorów żyjących kilkaset lat temu, mają dzisiejsi ich ziomkowie, zwłaszcza w kulturze europejskiej. Co do reszty zgadzam się :-)
>lenam
Mnie też tempa u Włochów (może poza Allesandinim) "przeszkadzają", nie mówiąc już o Kennedym, który strzela dzwiękami niczym z Kałasznikowa, ale nie o same tempa jednak tu chodzi biorąc pod uwagę wspomnianych tu Włochów, bo przecież tempa u Pinnocka w Czterech Porach Roku są równie szybkie, jeśli czasem nawet nie są szybsze. Bardziej chodzi o generalną cechę forsowania materiału dźwiękowego, ataku i uderzania w struny, w mym odczuciu zbyt często za brdzo dynamiczne, co w efekcie sprawia wrażenie przedramatyzowania. I to najbardziej przeszkadza mi w wykonaniach muzyki barokowej. Ale "karabibowe" tempa dzisiejszych muzyków grających Bacha, czy Vivaldiego to juz niemal stała cecha, slyszana także w utworach solowych i tu wcale Włosi nie są najszybsi ;-).