W phobos wszystkie pasma sa jakby rowne z lekka dominacja srednicy. W pioneer dol dominuje znaczaco jakby byl wielka poduszka z ktorej czasami wydostanie sie detal.
No to jest krzywdzący jednak opis i to mocno bo tam sopran był tak dostrojony że uzupełniał średnicę, co moim zdaniem tak właśnie powinno wyglądać. Ale sama średnica juz przenosi mnóstwo detali i ogólnie robi muzykę. Kwestia basu to kwestia upodobań, jego można łatwo skorygować po prostu doboroem toru. Potrzebują wzmacniacza który nie podbija nic z w tym paśmie bo one już mają wielką górkę między 60-90hz, trochę jak wbudowany w przetwornik woofer i daca, może być surowy i ognisty, jak najszybszy. Bardzo dobrą robotę im robił Qutest, jako jasny, wyrazisty i trójwymiarowy, więc każda cecha się pokryła z brakami Pionerów. One się śweitnie skalują i nawet na niewygrzanej sztuce można kręcić mocno pokrętłem. Dla mnie to słuchawki do głośnego słuchania na duzym obszarze, do takiej muzycznej wyczynowej jazdy. Świetnie sie słuchało nowoczesnej elektroniki gdzie słuchawki dostrojone na ciche słuchanie w skupieniu jak Grado czy Ultraosne, nastawione na wyrazisty sopran i cykanie każdym detalem, granie pojedyńczych dźwięków, wywracają się od razu. Nie mogą po prostu uzyskać odpowiedniej spójności muzycznej i nie chcą się zabytnio skalować wyżej ze sprzętem. Po cięzkim dniu gdzie wszystko mnie denerwowało zawsze lubiłem założyć te miśki i można było odpłynąć na kilka godzin.
Ogólnie ja mam jakiś przerważliwiony słuch i dla mnie takie słuchawki to bardziej przymus bo z drugiej strony lubię słuchać głośno. Tylko niech to będzie spójne, wyważone i dobrze podane. Im wyżej na wykresie w głąb, tym bardziej mnie drażni ilość niepotrzebnie dodanych decybeli w strojeniu, te wysokie noty podane w strzelisty sposób przez większośc słuchawek jednak przyprawiają o ból głowy. Teraz walczę z zbyt natarczywie podaną średnicą Ultrasone wygrzewaniem, wczesniej walczyłem z Grado. Z Pioneerami trzeba powalczyć tylko o ogólnie pojętą przezroczystość żeby odkryły wszystko jak trrzeba, dać im lepszy kabelek i ostrzyknąć energią z toru Potem to już tylko muzyka. Niby jakies tam wymagania i ceny osprżetu do takich słuchawek nie małe, ale efekty są warte starań. Dobór gratów do nich jest o tyle prosty że można celować nawet w coś jasnego i wyżyłowanego a efekt pewnie i tak będzie dobry, miękkość i spójność oraz stonowane barwy zawsze dostaje się od samych słuchawek. Oczywiście źle dobrany tor może z nich zrobić ciemną basową papę to na pewno, o to są oskarżane nowe Beyerdynami T1v3, w co trochę nie chce mi się wierzyć. Najbardziej je lubiłem w wersji słuchanej z kabla 8 żył na miedzi, z modyfikowanym pod nie Hedoniciem i Qutestem. Dla mnie było praktycznie kompletne to, oczywiście człowiek jest tkaim zwierzem że zawsze szuka, lepiej, mocniej więcej, czegośnowego, innego.