Ponieważ nie posiadam solidnego wzmaka do napędzania słuchawek to zamierzam taki zbudować.
Sprawdzałem wszystko co w domu mam - również to co w papierach miało napisane że to wzmacniacz słuchawkowy :)
Prawdę mówiąc to ten z papierami :) odpadł na samym początku. W boju zostały tylko ustrojstwa które mają przyszywaną możliwość napędzania słuchawek.
Na zdjęciu jest to co zostało na końcu :) Ten malutki smsl nie radzi sobie jakoś szczególnie dobrze ze wszystkim co przypiąć- jednak z ręką na sercu - wydaje dźwięk który mi bardzo odpowiada ale tylko ze słuchawkami Pioneer które są mocno >przebasowione< i przez to pasują do tego smsl-a który jest upośledzony w tym zakresie. Ma jakiś malutki wzmacniaczyk- zapewne w kitaju kosztuje 1,5 juana za kilo hehehehehe
Całościowo wygrywa Audiofuse ale jaki scalak jest we wzmacniaczu pewności nie ma. Zaekranowane na amen w pacierzu - a pruć na drzazgi za bardzo mi nie pasuje.
Sierota smsl jest jeszcze z jednego powodu- jest bardzo stereofoniczna :) i bije audiofusa w tej kategorii- który jak by nie patrzył to jest wielokroć droższy.
W zasadzie to jestem trochę zmieszany- bo np. dźwięk z tego smls skierowany na duży wzmak i kolumny również jest bardziej stereo niż
bezpośrednio z CD- skierowany na ten sam wzmak i kolumny.
Zakładam więc że to wprost wynika z lepszej separacji kanałów.
Czyli trzeba trzymać się konstrukcji dual mono jak w każdym solidnym wzmaku.
Zostaje kwestia końcówek mocy takiego wzmacniaczyka DIY. Lepić jakieś cudowności audiofilsko reklamowane to już nie moja bajka.
Nie potrzeba mi czegoś co audiofilsko muli, barwi itp... Lampy odpadają na dzień dobry oczywiście :)
Trzeba czegoś co ma wygar, pracuje z płaską charakterystką i nie ma zniekształceń. Czegoś co wymyślone przez elektronika bez serca i który nie zajmował się szamanizmem.
Czy macie jakieś konkretne wskazania na konkretny typ scalaka? Na którym można oprzeć konstrukcję