No tak. Żeby taka trąba dała bas to spora chyba powinna być. Takie grube drzewa już na świecie wyginęły z których by to szło wystrugać.
A plastik odpada przecie, bo w takim gabarycie musiałby być chiński co wiadomo z mety że lipa będzie.
Nie wierzysz to spytaj pierwszego z brzegu gościa na zlocie w tematyce odpowiedniej.
A co do do > jak stare<
Bo ja wiem, jakie 15 lat wstecz. Wydaje mi się cała para poszła w desgin raczej. A danymi technicznymi zajęli się spece od marketingu i te karteczki z wykresami co to im inżynierowie (jeżeli jeszcze jacyś pozostali) przynosili to raczej tyłek sobie nimi podcierali.
Łatwiej przecież prostą kreskę w edytorze zrobić niż bawić się w rysowanie szlaczków, które tfu-tfu jeszcze spłoszą audiofila jednego z drugim.
a co mi tam, zrobię małe ed:
Tak będzie jakie 10 standardowych lat wstecz:)
Gdzieś mnie licho podkusiło i głupim bo zawierzyłem niezwykle wprost (akurat opis był z prawdziwej gazety i przez prawdziwego audiofila popełniony. Gość rozłupał wziął był cenne kolumny i spiracił detale i ofiarował je biednym jak czynił Robin Hood)
kwiecistemu opisowi nieziemskiego brzmienia pewnych kolumn które dzięki temu mogły zaistnieć w świecie DIY. Trudne w realizacji i kosztowne nawet jak na projekt z tej kategorii.
Dobra myślę sobie, co mi tam wystrugać dwie skrzynki i wypchać drogimi podzespołami.
Walczyłem z dechami w czasie gdy czekałem na przesyłkę pozostałych części z egzotycznych krajów. Mam na myśli nie jakieś Chiny czy Filipiny tylko Norwegię i Danię.
Cena wszystkich tych podzespołów jakiegoś obcego księgowego w portfelu faktycznie mogłaby o atak serca przyprawić. Mój był jednak przygotowany i jakoś to ścierpiał. Chociaż płynność finansowa była zachwiana prze jakiś czas.
Ok, wszystko doszło, zlepiłem do kupy. Zwrotnice wyszły rozmiaru który ledwie standardowy stół mieścił.
Pełnie kondensatorów o średnim rozmiarze kufla, pułapek, zapomiałem jak im ta fachowo na imię.
Dobra, pora odpalić.
Wzmacniacz z literką A , Pionieer, pewno ze 250 W na kanał. Nie w kij dmuchał miał wygara bo parę membran wielkości dużej patelni wyeksmitował na moich oczach to wiem co piszę.
Cały w strachu, gałka głośności na zero, jakaś muza z CD już podana- zaczynam delikatnie odkręcać nic.
Daję powera bardziej, coś tam brzęczy. W końcu wpienionym zapodaję w pobliże ostatniej ćwierći i zaczęło grać.
Moja mała wtedy jeszcze była mała :) Stoi obok i mówi: chyba wzmacniacz się zepsuł, bo jakoś dziwnie grają te głośniki.
Podkreślam że mówi, wcale nie musiała się jakoś extra wysilać żeby ją można było słyszeć.
Następna moja myśl że słuch audiofilski znacząco przewyższa mój. Bo dźwięka jaki wydały z siebie te kolumny to nawet mój piecho by nie chciał olać, chociaż zapewne też miał lepszy słuch od mojego. No ale ze mną przystawał to wiadomo że jego olanie nie byłoby wiarygodne
Ale na badanie słuchu nie poszedłem. Zgodnie z sugestią małej sprawdziłem wzmacniacz, kable- Ok było.
Pół dnia sprawdzałem tajle w zwrotnicach i kolejny raz poprawność połączeń. Wszystko Ok.
Nic to, minęło parę dni-ochłonąłem.
Przyniosłem z wyposażenia szopy starą Wharfedale kupioną w komplecie za 2 dychy na bazarze od jakiegoś dziadka. Jakoś grały nawet, ale zamulasto- takie w sam raz do warsztatu. Rozmiary głośników z grubsza pasowały i wiele nie myślałem zamieniłem bez jakichkolwiek modyfikacji. Na żywca- bez jakiejkolwiek analizy powiesiłem je na tej zwrotnicy co tam była w srodku, przykręciłem i co?
No i był efekt WOW.
Duńskie głośniki jednak dają głos i to zajebisty.