Trochę zeszło
nano bo to wpadłem w jakąś manię magnetofonową i inne sprzęty ciągle się wpychały przed niego.
Dzisiaj kolejny raz dostałem po paszczy od Akai- znienawidziłem magnetofony szpulowe heheheeh, to w końcu zabrałem się za tego JVC z autorewersem- tak dla odprężenia i uspokojenia nerwów.
Tak się wkręciłem że zapomniałem trochę więcej zdjęć narobić. Chociaż nic szczególnego do roboty nie było, zwyczajnie takie zwykłe czyszczenie- smarowanie itp... Najgrubsza robota to wypolerowanie szybki wyświetlacza i kieszeni bo były porysowane. Trochę zachodu było też żeby ze starego oleju oczyścić.
Właściwie to nie ze starego mocno- poprzedni użytkownik słabo kumaty jakiś był a magnet miał kilka drobnych boleści- typu revers działał nie tak jak trzeba- potencjometr poziomu trzeszczał- styki rozpoznające kasetę nie działały.
No i on jako lekarstwo na większość boleści zaaplikował sądząc po zapachu, zwykły olej jak do rozmiękczania zardzewiałej kłódki.
A plastik i zwykły olej to nie jest najlepsze połączenie. No i właściwie trochę źle się skończyło i tak. Bo poprzednio specjalnie nie zwróciłem na to uwagi. Panel przedni też był przy okazji obmazany i dzisiaj przy myciu okazało się że literki- nadruki ledwie się trzymają.
Trochę napisy oberwały niestety- gdzie niegdzie zlazło i trzeba będzie poprawiać :(
Nic to.
Magnetofon działa teraz bardzo dobrze :) Nie mieli już taśmy przy zmianie kierunku i ogólnie jest baardzo fajnie. Z regulacji to tylko trochę prędkość trzeba było poprawić.
Jedyne co mnie martwi to wyświetlacz- świeci wyraźnie słabiej niż praktycznie taki sam w drugim JVC- TD a obstawiałbym że to TD ma większy przebieg.
No ale TD to generalnie więcej wytrzymują hahahahahah