Z drugiej strony, jak ktoś tylko słucha sprzętu, to czemu nie? Coś zmienia, przynosi nowe klocki, porównuje... bawi się. Chyba o to chodzi... o zabawę, żeby mieć jakieś hobby :)
No tak, pewnie masz rację, ja sam od czasu do czasu ulegam audiofilskiemu pierdolcowi.
Gdyby jednak zatrudnić logikę na poziomie elementarnym, robiąc oczywiste założenie, iż sprzęt służy do odtwarzania muzyki (a nie muzyka, do odsłuchiwania sprzętu), to nawet jeśli pragniemy by grało nam w domu ponadprzeciętnie dobrze, kompletowanie systemu audio powinno być procesem, który ma swój koniec - moment, w którym następuje konstatacja, iż zostało osiągnięte (subiektywnie) brzmieniowe optimum i niczego więcej zmieniać już nie trzeba. Od tej pory audio klocki powinny grać muzykę dopóki się nie zużyją w cholerę.
Zatem to, o co naprawdę chodzi w tej całej zabawie, czyli ruch, zmiana, testowanie, zestawianie, fascynacja nowym (coraz droższym), pisanie bogatych recenzji i dzielenie włosa na czworo, a w konsekwencji prymat sprzętu nad odtwarzaną treścią muzyczną (zwykłą, prymitywną snoberię pomijam) - logiczne niestety nie jest.
Czy hobby musi być logiczne ? Zupełnie niekoniecznie.
Nie ma zatem w audiofilli nic złego, ale też nie wolno się dziwić tym, którzy się dziwią ;-)
No tak, niby logiki nie ma, ale jednak jakaś jest ;)
Znaczki też służą do wysyłania listów... :)
Jak słusznie zauważył Zmelmag, jeśli ktoś nie traktuje zabawy jak świętej wojny, to pojawia się jakaś wartość. Zależnie od człowieka. Może rozwijać intelektualnie, uwrażliwiać... kwestia podejścia ;)
Ja czasami z nudów coś kupie za parę stówek, porównuje, sprawdzam. Mam przemyślenia, jakieś wnioski, jakoś mnie to stymuluje. Podobnie widzę u znajomych. Nie jestem w tym względzie wyjątkowy.
Z drugiej strony jeśli ktoś ma poważne problemy ze sobą, zaczyna wchodzić w takie tematy po swojemu, tworzy religię... robi się nieciekawie ;)